Wprowadzili 1000 zł opłaty za handel w niedzielę. Mieszkańcy miasteczka oburzeni
Bazar w liczącym 10 tys. mieszkańców miasteczku Biskupiec dorównał pod względem czynszów najznamienitszym galeriom handlowym w stolicy kraju. To po tym, gdy radni i burmistrz wprowadzili 1050 zł opłaty dziennej za handel w niedzielę. Każdą niedzielę. Część kupców i klientów uważa to za skandal, dopatrują się lobbingu na rzecz dużego biznesu.
26.11.2024 12:46
19 listopada radni Biskupca (woj. warmińsko-mazurskie) podnieśli opłatę targową za handel w niedzielę do 1050 zł. Nowe stawki mają obowiązywać od stycznia 2025 roku. To ewenement na skalę Polski, bo jak sprawdziliśmy, w wielu sąsiednich miastach tzw. targowe wynoszą 25-50 zł lub nie pobiera się ich wcale.
- Przecież, robiąc w ten sposób, sami siebie nawzajem wyniszczamy. W tej Polsce nie będzie się opłacało kiwnąć palcem w bucie. Czy w takich miastach mają pozostać tylko sieciowe sklepy, galerie? - pomstuje w rozmowie z Wirtualną Polską Mirosław Paszkowski z Biskupca. To właściciel placu targowego w tym mieście. Wskazuje, że zapis istniejącej od 30 lat ustawy o opłatach gminnych pozwala samorządowi na ustalanie opłat także na prywatnych terenach targowych. Radni bezlitośnie skorzystali z uprawnień, "wydając wyrok" na niedzielny handel.
- Proszę o pomoc media w Polsce. Pokażcie ten absurd, burmistrz uparł się, aby nas zniszczyć. Nikt nie jest w stanie zarobić ponad 1000 zł dniówki za niedzielę. Gdy drobny handel się skończy, zyskają sklepy sieciowe. A może o to chodzi, skoro władze miasta chwaliły się w tym roku otwarciem parku handlowego ze sklepem Lidl? - komentuje właściciel placu handlowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niedziela wolna od handlu. Metoda "na opłatę"
W okolicy targowiska w Biskupcu działa pięć Żabek (otwarte w niedzielę), a także Biedronka oraz nowy park handlowy ze sklepem Lidl. Bazar zapełniał się ludźmi w niedzielę po zakończeniu porannej mszy świętej. Kupuje się skarpetki po 3 zł, swetry po 40 zł, wiejskie jaja po 1,40 zł, miody, niemiecką chemię domową, a używane ubrania po 2 zł za sztukę. Część mieszkańców Biskupca reaguje oburzeniem i niedowierzaniem na decyzję radnych.
- Z tego rynku znam sprzedawcę chleba. Przecież on nie zapłaci, ile by musiał towaru sprzedać na tysiąc złotych dziennie. To koniec handlu i tego ryneczku. Zaraz, przecież zakaz handlu w niedzielę miał pomagać drobnym polskim przedsiębiorcom - mówi WP mieszkanka miasta.
Dodaje: - Ludzie są podzieleni w tej sprawie. Jedni są źli, że nie kupią swojskiego jedzenia, czy taniej odzieży, a inni mówią: już dość takich bazarów z namiotami, od handlu jest centrum handlowe - mówi kobieta w średnim wieku.
Miasteczko cenniejsze niż metry w galerii handlowej
1050 zł opłaty za handel w niedzielę to stawka porównywalna z kosztem działalności w galeriach handlowych w dużych miastach. Na targowisku płaci się za handel od piątku do soboty (40 zł dziennie). Policzmy. Handlowiec zajmujący stoisko przez pełny miesiąc zapłaci miastu ok. 5,2 tys. zł. Tyle wynosi opłata dla miejskiego inkasenta, kilkanaście-kilkadziesiąt zł za dzień pobiera prywatny właściciel placu.
Tymczasem stawki za wynajem jednego metra kwadratowego stoiska w centrach handlowych w dużych miastach: Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu wynoszą 40-80 euro za miesiąc, wynika z danych o czynszach firma Cushman & Wakefield, czy CBRE (wspomniane ceny nie odnoszą się do najbardziej atrakcyjnych lokalizacji w galeriach).
"Zwiększenie stawek opłaty targowej jest niezbędne do uzyskania wyższych kwot dochodów bieżących gminy Biskupiec z uwagi na ciągle rosnące wydatki" - czytamy w uzasadnieniu uchwały podnoszącej opłaty.
"Dla osób handlujących na targowiskach w niedzielę (...) jest to czas korzystniejszy dla handlu i możliwość sprzedaży większej ilości towarów" - tłumaczą włodarze. Podkreślają, że ustawa pozwala na maksymalną opłatę 1126 zł.
W rozmowie z WP burmistrz Biskupca Kamil Kozłowski tłumaczy, że opłata za niedzielę ma wspierać lokalny biznes. To dlatego, że 40 sprzedawców handlujących na targowisku to osoby przyjeżdżające z sąsiednich miast. Kalkuluje, że klienci przeniosą się do otwartych sklepów miejscowych właścicieli, albo zrobią zakupy innego dnia.
- Ja muszę dbać o lokalnych przedsiębiorców, aby nie dochodziło do tego, że w mieście mamy coraz więcej zamkniętych, pustych lokali. Jest ciężka sytuacja rynkowa i gdybyśmy nie zadziali, to mamy pustostany na mieście i targowisko. Jak to wygląda? - dodaje burmistrz.
Włodarz zaprzecza zarzutom, że ograniczając handel wysokimi opłatami, władze działają na korzyść sklepów z sieci handlowych.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski