Polityka"Wprost": Morawiecki - nowy wist Kaczyńskiego

"Wprost": Morawiecki - nowy wist Kaczyńskiego

Główne centrum dowodzenia przeniosło się do centrali PiS przy Nowogrodzkiej. Tam nie tylko zapadają decyzje o rządowych projektach, ale także rozgrywa się przyszłość obecnej premier - pisze Joanna Miziołek w nowym numerze tygodnika "Wprost".

"Wprost": Morawiecki - nowy wist Kaczyńskiego
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka

20.01.2016 | aktual.: 20.01.2016 09:04

Premier Beata Szydło jest na razie administratorem kancelarii, który koordynuje pracę ministrów. Nie ma większego wpływu na ostateczny kształt przygotowywanych projektów. Większość zgłaszanych propozycji to zresztą i tak pomysły sejmowe.

Stolik Szydło

Kolumna rządowa każdego dnia przyjeżdża do kancelarii tuż przed dziewiątą. Beata Szydło zwyczajowo opuszcza kancelarię koło 22. w nocy. Tuż przed tą godziną szefowa rządu robi swoisty obchód po kancelaryjnych korytarzach, doglądając ministrów, którzy do tej pory siedzą w KPRM. Rano w gabinecie na premier czekają już Beata Kempa, szefowa jej kancelarii, i Elżbieta Witek, szefowa jej gabinetu politycznego. I to one razem z Henrykiem Kowalczykiem, przewodniczącym Stałego Komitetu Rady Ministrów, mają w kancelarii najlepszy dostęp do ucha Beaty Szydło. Bo to oni cieszą się jej największym zaufaniem. Do pokoju premier mogą wejść o każdej porze, bez względu na to, z kim rozmawia szefowa rządu. Nawet gdy jest to Piotr Agatowski, specjalista od PR. - Bywa u niej dwa, trzy razy w tygodniu - zdradza polityk PiS.

Poza najbliższymi współpracownikami reszta z wejściem do premier ma już nieco trudniej. Bo najpierw muszą przejść przez sekretariat, gdzie Natalia Grządziel (pracowała dla PiS i była zaangażowana w kampanię Beaty Szydło) zarządza kalendarzem wejść do premier. - Ja na ogół dzwonię do sekretariatu i umawiam spotkanie. Nigdy nie było problemu z komunikacją z panią premier - mówi „Wprost” Adam Lipiński, sekretarz stanu w KPRM. I dodaje: - W kancelarii dominują panie. Jest spokojna atmosfera, co momentami wydaje się aż dziwne. Dochodzi czasem do przesilenia politycznego, wtedy są w kancelarii zdecydowane ruchy - mówi.

Kempa wydłużyła pracę urzędnikom

Za czasów urzędowania Beaty Szydło w kancelarii zdaniem naszych rozmówców pracuje się dłużej. Beata Kempa miała zarządzić, by KPRM nie pustoszał o 16. Dyrektorzy mają zostawać w pracy dłużej. Część urzędników dyżuruje do 18. Ale mimo intensywnej pracy w kancelarii przed drzwiami pani premier nie ustawiają się kolejki ministrów. Na Alejach Ujazdowskich można ich spotkać jedynie przed posiedzeniem rządu i zaraz po nim.

Ministrowie swoje posunięcia w resortach częściej konsultują na Nowogrodzkiej z prezesem PiS. - Musieliśmy przeprowadzić trudne projekty, dotyczące Trybunału Konstytucyjnego, telewizji. Nic dziwnego, że w tych sprawach szefowie resortów konsultowali się z prezesem Kaczyńskim. Musiał to nadzorować. Szydło będzie się mogła wykazać w innych sprawach - słyszymy od osoby z otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. Nikt z naszych rozmówców z PiS nie kryje, że centrum dowodzenia przeniosło się obecnie z kancelarii premiera na Nowogrodzką. Dlatego premier ma realne kłopoty z utrzymaniem dyscypliny swoich ministrów. Jedyne, co może zrobić, to zakazać im wypowiedzi w mediach.

Waszczykowski na dywaniku

Nie oznacza to jednak, że Beata Szydło jest marionetką. Zdaniem naszego informatora ma dobry kontakt z minister edukacji Anną Zalewską i szefem resortu finansów Pawłem Szałamachą. - Ostatnio premier wezwała na dywanik ministra spraw zagranicznych. Chodziło o feralny wywiad dla Agencji Reutera. Mówiła, by o wiele ostrożniej wypowiadał się w mediach - twierdzi polityk z kancelarii premiera. Współpracownik Witolda Waszczykowskiego przyznaje, że minister bywa w kancelarii częściej od swoich kolegów z rządu.

- Poza radami ministrów jest u Szydło raz, dwa razy w tygodniu. A u prezesa był tylko raz od swojej nominacji - twierdzi nasz rozmówca. Może dlatego, że to właśnie Beata Szydło nalegała, by Witold Waszczykowski znalazł się w rządzie. - Na Waszczykowskiego był ban u prezesa. Beata go wymyśliła, bo był ekspertem w Instytucie Sobieskiego - mówi polityk PiS.

Ale minister spraw zagranicznych nie był jedyną osobą, która miała wstrzymać się od występowania w mediach. - Medialne bloki zakłada Witek - twierdzi nasz rozmówca z PiS. Przez co niektórym szefom resortów podpadła. Pytamy, czy na tyle, by stracić stanowisko rzecznika rządu? - Szydło nie pozwoliłaby jej skrzywdzić. Odeszła, bo nie dawała rady na dwóch etatach: rzecznika i szefowej gabinetu. Wieczorami była „zajechana” - obrazowo opisuje osoba z otoczenia prezesa. I dodaje, że była rzecznik nadal zakazuje niektórym szefom resortów występowania w mediach. - Witek dzwoni do ministrów i mówi im tym swoim nauczycielskim tonem: „Proszę się nie wypowiadać” - twierdzi polityk.

Ani słowa o "500 plus"

Zakazy wypowiedzi medialnych niemal posypały się na wszystkich ministrów, którzy mówili na temat programu 500 zł na dziecko. - To jest nasz flagowy projekt. A co i rusz z ust ministrów pojawiały się nowe daty wejścia w życie ustawy. Wprowadzano opinię publiczną w błąd. Premier musiała nad tym zapanować. Zabroniła wypowiadać się niektórym ministrom na temat programu - mówi polityk PiS. I dodaje: - Będzie większa swoboda, jak będzie większe zrozumienie. Najwidoczniej wicepremier Piotr Gliński już teraz czuje się swobodny, bo dwa tygodnie temu zaapelował, żeby najbogatsi nie pobierali świadczeń „500 plus”. Wymykanie się ministrów spod kontroli ma powodować coraz większe zdenerwowanie u Beaty Szydło. - Partia i rząd to jeden organizm. Przez to, że poprzedni gabinet PO-PSL odciął się od swoich posłów w Sejmie, zaczął orbitować - mówi Ryszard Czarnecki, europoseł PiS. Jednak premier chciałaby mieć większy wpływ na projekty przygotowywane przez rząd. Ministrowie, którzy konsultują projekty nie z premier, lecz z
prezesem, i tak ostatecznie trafiają do gabinetu Beaty Szydło. - Pewne kwestie trzeba uzgodnić z premier. Bo w końcu to Szydło podpisuje wszystkie rządowe papiery. Więc po posiedzeniu rządu minister zaczepia ją na 15 minut. Najczęściej na korytarzu - mówi polityk PiS. Polityk współpracujący z prezesem PiS twierdzi, że ten wcale nie chce, by cały ciężar sprawowania rządów spoczywał na nim.

Kandydat Morawiecki

- Jarosław Kaczyński podczas ostatniego spotkania z ministrami powiedział im, żeby nie traktowali go jako parapremiera. Prezes nie chce brać całej odpowiedzialności za rząd na siebie. Jest świadomy, że wcześniej czy później gabinet Szydło zużyje się na niepopularnych decyzjach - mówi osoba z otoczenia prezesa PiS. Co wtedy zrobi Jarosław Kaczyński?

- Nie wykluczam, że Szydło na stanowisku może zastąpić Mateusz Morawiecki - mówi polityk PiS. Osoba z otoczenia prezesa dodaje: - Rzeczywiście, minister rozwoju jest częstym gościem u Jarosława Kaczyńskiego. Ale ten rok rozpisał dla Szydło. Chyba że coś się zdarzy. Inny twierdzi, że prezes używa swojej starej metody wobec Beaty Szydło. - Zasygnalizował, że ma kandydata na jej miejsce, bo chce ją zdyscyplinować, żeby nie czuła się zbyt pewnie na stanowisku. To samo zrobił na dzień przed jej nominacją, kiedy do mediów wypuszczono, że profesor Gliński będzie premierem, nie Szydło - opowiada polityk PiS.

Nasi rozmówcy przyznają, że scenariusz, w którym Mateusz Morawiecki w pewnym momencie przejmuje stery rządów, może być jednak prawdopodobny. Beata Szydło nie jest, zdaniem naszego informatora, jedynym politykiem z partii, którego prezes teraz "rozgrywa". - Cały czas się zastanawiam, jak długo Gowin wytrzyma w rządzie. Kaczyński specjalnie zbliżył się ostatnio do Ziobry. W ten sposób chce umniejszyć pozycję Gowina - opowiada polityk PiS.

Gołębie i jastrzębie

A to pogłębia konflikt między rządowymi gołębiami, czyli politykami, którzy chcą prowadzić łagodną politykę, a jastrzębiami, którzy preferują radykalny nurt. Ci drudzy, czyli Antoni Macierewicz, Zbigniew Ziobro i Mariusz Kamiński, są faworyzowani w rządowej układance przez Jarosława Kaczyńskiego.

Odpór ich rosnącej pozycji dał ostatnio Jarosław Gowin. Krytykując ustawę o policji, a przede wszystkim zapis dotyczący kontroli internetu.

- W końcu prezes będzie musiał się zwrócić w stronę gołębi. Zrobi to, jak notowania zaczną spadać i trzeba będzie poprawić wizerunek rządu - mówi osoba z jego otoczenia.

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)