Wpis Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO. Rząd i miasto chcą nowej opinii
Opinia ICOMOS ws. wpisania Stoczni Gdańskiej na listę światowego dziedzictwa UNESCO podważa historyczne znaczenie stoczni oraz "Solidarności". Wśród argumentów m.in. podważenie zakończenia zimnej wojny w Europie. Wiceminister kultury Magdalena Gawin oraz prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz domagają się nowej opinii.
23.07.2021 16:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Eksperci z Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych (ICOMOS) negatywnie zaopiniowali wniosek o wpisanie Stoczni Gdańskiej na listę dziedzictwa UNESCO. W opinii stwierdzono, że znaczenie historyczne Stoczni Gdańskiej ma wymiar jedynie lokalny. Wywołało to oburzenie zarówno po stronie rządowej, jak i samorządowej.
Przed historyczną Bramą nr 2 do sprawy wspólnie odniosły się Magdalena Gawin, Generalna Konserwator Zabytków oraz prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.
- Wszystkich nas łączy głębokie przekonanie, że stoimy przed miejscem, które wpisało się w historię Polski, Europy i świata. Kilka lat temu tablice z 21 postulatami Sierpnia'80 zostały wpisane na listę UNESCO. Wiatr przemian zaczął wiać właśnie tutaj. Stocznia Gdańska miała niepodważalny wpływ na losy Europy i świata - powiedziała Magdalena Gawin.
"Groteskowa opinia"
Wiceminister kultury wskazała, że we wniosku o wpis uwzględniono kryterium pamięci i kryterium przemysłowe. Wnioskodawcy wskazali, że Stocznia Gdańska jest najmniej przekształconą stocznią na świecie. Opinia podważyła znaczenie Stoczni Gdańskiej, strajku w Sierpniu 1980 i powstania "Solidarności".
- Dowiedzieliśmy się z niej, że państwa komunistyczne będą zasmucone jeżeli wyróżnimy Stocznię Gdańską, że "Solidarność" to dzieląca pamięć, że było to wydarzenie o znaczeniu lokalnym oraz - co najbardziej groteskowe - że zimna wojna w Europie się nie skończyła - stwierdziła.
Żądanie ponownej wizyty
Magdalena Gawin rozmawiała w Paryżu o wiceszefem UNESCO Ernestem Ramirezem. Odciął się on od opinii ICOMOS-u. Rozmawiała też z innymi ekspertami UNESCO i nikt nie zgodził się z tą opinią. Jej zdaniem to szerszy problem braku transparentności w tego typu opiniach. Zaznaczyła, że w ICOMOS nie ma ani jednego profesora historii.
- Nie zgadzamy się z tą opinią. Jest skandaliczna. Nie zgodzi się z nią żaden historyk, również tacy jak Timothy Garton Ash, Timothy Snyder, Norman Davies. Głosowanie w sprawie Stoczni Gdańskiej będzie 28 lipca. Będziemy domagać się ponownej wizyty eksperta ICOMOS oraz powtórnej opinii. Żądamy tego, co nam się należy: nowej opinii na podstawie nowej misji eksperta - dodała Magdalena Gawin.
Generalna Konserwator liczy, że 28 lipca zapadnie decyzja o ponownym zaopiniowaniu wniosku, który nie będzie wycofany. Jego wycofanie oznaczałoby zaprzepaszczenie wpisania Stoczni Gdańskiej na listę UNESCO.
Solidarność ma uniwersalny charakter
- Jako Polka i gdańszczanka, która wychowała się w solidarnościowej tożsamości, uważam, że tezy zawarte w raporcie ICOMOS wymagają sprostowania. Nieprawdą jest, że "Solidarność" była lokalnym zrywem Polaków. Tu spotykali się najwięksi tego świata. Byli Ronald Regan, George Bush, Margartet Thatcher. Właśnie dlatego, że "Solidarność" ma charakter uniwersalny - powiedziała Aleksandra Dulkiewicz.
- Współpraca ludzi stanowiła podstawę tego, że z gruzów po kilku latach po wojnie stocznia stała się jednym z największych producentów statków. To, co łączyło ludzi, dało podstawę do powstania "Solidarności" - mówił Andrzej Nawrocki, wieloletni stoczniowiec, były członek zarządu stoczni i członek Stowarzyszenia Strażników Pamięci Stoczni Gdańskiej.
"Solidarność" komentuje
Konferencji prasowej prezydent Gdańska i Generalnej Konserwator Zabytków przysłuchiwał się rzecznik NSZZ Solidarność, Marek Lewandowski.
- Słowa pani minister pokazują skandaliczność tej opinii. Myśmy też mieli okazję poznać tę opinię i podzielamy ocenę tego dokumentu. "Solidarność, niestety, nie brała udziału w przygotowaniu tego wniosku. Zaproszono nas na jedno spotkanie, gdy ten wniosek już dawno był złożony. Mam nadzieję, że ministerstwo wie co robi - przyznał Marek Lewandowski.