Kaczyński nie namaścił Błaszczaka na następcę. W PiS słychać "Łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu" [ANALIZA]
Tajemnicza zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego o tym, że Mariusz Błaszczak zastąpi go "pod każdym względem, jeśli chodzi o wszystkie funkcje" nie jest namaszczeniem szefa MON na przyszłego prezesa PiS. Choć wypowiedź miała tak brzmieć. Prezes PiS gra w swoją ulubioną grę: wskazuje kolejnego delfina i patrzy, co zrobi partyjne otoczenie. W odpowiedzi posłowie PiS prześcigają się w konkurencji "Łubu dubu, łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu". Wszyscy, którzy znają prezesa PiS, wiedzą, że każde słowo może im zaszkodzić.
Awans ministra obrony narodowej na wicepremiera to uhonorowanie wielu lat lojalności Mariusza Błaszczaka wobec Jarosława Kaczyńskiego i całego środowiska Prawa i Sprawiedliwości. Przejęcie sterów Komitetu ds. Bezpieczeństwa pozwoli mu mieć wgląd w to, co robią wszystkie resorty siłowe, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Sprawiedliwości.
To znaczące polityczne wzmocnienie, które da Błaszczakowi polityczną przewagę nad szefem MSWiA i koordynatorem ds. służb specjalnych Mariuszem Kamińskim. W partii nikt nie ma jednak wątpliwości, że będzie z tych możliwości korzystał wyłącznie na tyle, ile zezwoli prezes PiS.
Tłit - Piotr Zgorzelski
Jarosław Kaczyński poszedł jednak krok dalej. - Minister Błaszczak z całą pewnością zastąpi mnie znakomicie i sądzę też, chociaż to nie jest jeszcze ten moment, w którym mogę publicznie to ogłaszać, że zastąpi mnie pod każdym względem, także jeśli chodzi o wszystkie funkcje – powiedział w "Gościu Wiadomości" TVP u Danuty Holeckiej. Swoją wypowiedź sformułował tak, by opinii publicznej wydawało się, że właśnie namaścił swojego następcę i zrobił pierwszy krok, by przekazać przywództwo w partii. W rzeczywistości ani nie wskazał następcy, ani nie zaczął myśleć o sukcesji.
Wszyscy, którzy znają metody Jarosława Kaczyńskiego, doskonale wiedzą, że prezes PiS wcale nie namaścił Błaszczaka, a jedynie obsadził go w roli kolejnego delfina PiS. W partii każdy wie, że losy delfinów potrafią być przewrotne. Komunikat był wysłany przede wszystkim do wewnątrz partii. Prezes PiS będzie obserwował reakcje najbliższego otoczenia, partyjnego aktywu w terenie i próby ewentualnych rozgrywek.
Chór "Jarząbków" w PiS-ie
Choć politycy PiS znają zasady tej gry, to kolejny raz stają się jej uczestnikami. Oficjalnie boją się mówić cokolwiek, bo wiedzą, że każde słowo wsparcia lub dezaprobaty może im zaszkodzić. Przyjęli więc bezpieczną strategię i zaczęli wyścig na "Łubu dubu, łubudubu, niech nam żyje prezes naszego klubu. Niech żyje nam! To śpiewałem ja, Jarząbek" - jak w kultowym "Misiu" Barei. Za Jarząbka można wstawić niemal dowolne nazwisko posła PiS zapytanego o komentarz w tej sprawie.
- Obóz Zjednoczonej Prawicy istnieje dzięki panu premierowi Jarosławowi Kaczyńskiemu i to on jest głównym filarem tego obozu. Życzę panu premierowi jak najdłuższej obecności w polityce i cieszę się, że wraca do partii. Tylko dzięki Jarosławowi Kaczyńskiemu ta formacja jest w stanie przetrwać – mówi Wirtualnej Polsce Rafał Bochenek, poseł PiS i były rzecznik rządu Beaty Szydło.
W podobnym tonie wyraża się obecny rzecznik rządu pytany, czy wypowiedź Kaczyńskiego odczytywać jako namaszczenie następcy. – A kto tak odczytuje? Ja nie wiem nic na ten temat, aby Kaczyński odchodził z partii. Nic nie wiem na ten temat, aby Kaczyński miał rezygnować z funkcji prezesa partii, byłoby to szkodliwe dla obozu Zjednoczonej Prawicy, gdyby silne przywództwo prezesa Kaczyńskiego miało być zmienione – podkreślił Piotr Müller.
W nieoficjalnych rozmowach politycy PiS - szczególnie ci, którzy nie mają codziennego dostępu do ucha prezesa, zastanawiają się - jaki był prawdziwy cel Jarosława Kaczyńskiego. "Może chciał zaszkodzić Morawieckiemu? To na pewno sygnał dla premiera? A może to test dla Błaszczaka, jak zniesie podszczypywanie, które zacznie się po tej wypowiedzi? A może zrobił to tylko po to, byśmy zastanawiali się po co to zrobił" – to odpowiedzi posłów PiS, które padły w środę w rozmowie z naszym dziennikarzem. Wszyscy zdecydowali się wyłącznie na anonimowe wypowiedzi, bo oficjalnie dołączają do chóru Jarząbków i życzą prezesowi, by rządził partią do końca świata i o jeden dzień dłużej.
"Kaczyński się bawi"
Profesor Antoni Dudek, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, nie ma wątpliwości, że słów prezesa PiS nie należy traktować jako namaszczenia. - To jest zabawa, prezes Kaczyński zapewne kiedyś przestanie rządzić Polską i zrezygnuje z przywództwa w PiS, ale jest to moment odległy. O ile stan zdrowia mu pozwoli, to nie mam wątpliwości, że prezes Kaczyński uzna, że dobro Polski wymaga, by dalej kierował Prawem i Sprawiedliwością – mówił w programie Newsroom Wirtualnej Polski
Profesor zwraca uwagę, że od powstania PiS Kaczyński namaszczał już wielu "delfinów". Byli nimi m.in. Zbigniew Ziobro, Joachim Brudziński, Beata Szydło, Mateusz Morawiecki. Komentatorzy polityczni takim mianem określali też prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka. - Moment realnej sukcesji nie nadszedł, być może nadejdzie, jeśli PiS przegra przyszłoroczne wybory parlamentarne, bo to byłby cios dla prezesa Kaczyńskiego. Na razie na pewno piłka jest w grze, a PiS idzie po trzecią kadencję i ma spore szanse, by ją uzyskać. Prezes Kaczyński lubi podpuszczać i sprawa Mariusza Błaszczaka jest puszczona na rybkę, żeby zobaczyć, jak partia zareaguje – dodaje profesor Dudek.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski