Wojskowa prokuratura sprawdzi "egzekucje"
Wojskowa Prokuratura Garnizonowa zleciła
Żandarmerii Wojskowej we Wrocławiu postępowanie sprawdzające w
związku z publikacją dziennika "Fakt" na temat inscenizacji
egzekucji w wykonaniu kadetów Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk
Lądowych we Wrocławiu. Z "zabaw" powstał film, nakręcony przez
uczestników.
Gen. Kazimierz Jaklewicz, komendant-rektor uczelni powiedział, że jest oburzony zachowaniem żołnierzy i powinni oni zostać pociągnięci nie tylko do odpowiedzialności karnej, ale i służbowej. O podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez co najmniej ośmiu byłych studentów, bo tylu zidentyfikowaliśmy, powiadomiłem Wojskową Prokuraturę Garnizonową i Żandarmerię Wojskową - powiedział Jaklewicz. Dodał, że w wydarzeniach brało udział maksymalnie kilkanaście osób.
Według ppłk. Andrzeja Haładyna, szefa Wojskowej Prokuratury Garnizonowej we Wrocławiu, żandarmeria już bada sprawę. Sprawdzamy, czy doszło do popełnienia przestępstwa. Jeśli tak, to zostanie wszczęte śledztwo w tej sprawie- mówił Haładyn. Dodał, że najprawdopodobniej w ciągu tygodnia zapadnie decyzja, czy zostanie ono wszczęte. Obecnie żandarmeria ustala m.in. personalia osób umieszczonych na zdjęciach, ich obecne miejsce zamieszkania oraz pracy.
Według mjr Dariusza Protasia, radcy prawnego szkoły, b. studenci mogą odpowiadać za sprowadzenia zagrożenia życia i zdrowia poprzez nieprawidłowe użycie broni. Żołnierz, który nieostrożnie obchodzi się z bronią, stwarzając zagrożenie życia i zdrowia innych osób, zagrożony jest aresztem wojskowym lub karą pozbawienia wolności do 3 lat - wyjaśnił Protaś. Przedmiotem wyjaśnień będą m.in. okoliczności, w jakich studenci zdobyli broń krótką, która jest im wydawana tylko przy okazji ćwiczeń, oraz czy "wygłupy" odbywały się na strzelnicy wojskowej podczas zajęć, które zawsze nadzoruje oficer. Na podstawie zdjęcia mniemam, że sytuacja wydarzyła się przed lub po zakończeniu szkolenia na strzelnicy. Takie zajęcia zawsze nadzorowane są przez oficera - mówił Jaklewicz.
Zaznaczył, że postępowanie wyjaśni, kto był odpowiedzialny za nadzór i ewentualnie prowadzenie tych zajęć._ Jeśli okaże się, że był tam oficer, wobec takiego żołnierza również będzie wyciągnięta odpowiedzialność karna i służbowa_- zaznaczył Jaklewicz.
Generał Jaklewicz podkreślił, że w ciągu 36 lat swojej służby nie spotkał się z takim przypadkiem i "sytuacja ta naraziła na szwank dobre imię szkoły", które teraz będzie trudno odbudować.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że umieszczone w "Fakcie" zdjęcia, ilustrujące m.in. inscenizowaną egzekucję pochodzą z przełomu lat 2002-2003. Ci "pseudobohaterowie" dzisiejszej publikacji i kolejnych planowanych byli słuchaczami czwartego roku studiów, którzy odeszli ze szkoły we wrześniu 2004 r. - wyjaśnił generał. Nie potrafił powiedzieć, czy wszyscy pozostali w czynnej służbie wojskowej. Rektor nie może wykluczyć, że niektórzy z nich mogą służyć gdzieś na misjach, np. w Iraku.
Jaklewicz dodał, że wie o kolejnych materiałach, które opublikuje Fakt i na tej podstawie można mówić o dopuszczeniu się przez podchorążych innych "występków", które można zakwalifikować jako "nieformalne zachowania subkulturowe w wojsku". O szczegółach rektor nie chciał jednak mówić przed ukazaniem się kolejnych materiałów w gazecie.