Rosjanie kontrolują niebo. Ukraina w potrzasku
W ostatnich dniach w Donbasie Rosjanie używali lotnictwa taktycznego do wsparcia postępującego natarcia, łącząc ataki lotnicze i zmasowany ostrzał artyleryjski. Wcześniej jednak Kreml poniósł spore straty w powietrzu. Według ekspertów, ukraińska armia woli używać skutecznych systemów przeciwlotniczych, niż iść na walkę w powietrzu, a Rosjanie – poza ostatnim zaangażowaniem – zostawili większość samolotów w swoich bazach.
09.06.2022 | aktual.: 09.06.2022 11:47
Jak informowało brytyjskie ministerstwo obrony narodowej w jednym z ostatnich komunikatów, rosyjskie postępy w Donbasie są związane ze zwiększeniem wsparcia lotniczego dla sił lądowych, czego rosyjskie wojska nie zdołały zapewnić w poprzedniej fazie inwazji na Ukrainę.
"Rosyjska aktywność powietrzna nad terenami w Donbasie, o które toczy się walka, nadal jest wysoka, a rosyjskie samoloty przeprowadzają uderzenia z wykorzystaniem zarówno amunicji kierowanej, jak i niekierowanej. Połączone użycie uderzeń lotniczych i artyleryjskich było kluczowym czynnikiem ostatnich sukcesów taktycznych Rosji w tym regionie. Doprowadziło to rozległych zniszczeń obszarów zabudowanych w Donbasie i prawie na pewno spowodowało znaczne szkody uboczne i ofiary wśród ludności cywilnej" - przekazano.
Jak poinformował w środę ukraiński sztab generalny, od początku wybuchu wojny, rosyjskie wojska straciły 212 samolotów i 178 śmigłowców. Nieoficjalne dane mówią o ok. 180 straconych ukraińskich maszynach.
Według Juliusza Sabaka, specjalisty ds. wojskowych i lotniczych z portalu Defence24.pl, do tej pory użycie lotnictwa nie było kluczem do sukcesu Rosjan. A w teatrze działań wojennych walka w powietrzu była sporadyczna.
Rosjanie kontrolują przestrzeń nad Donbasem
- W Donbasie Rosjanie korzystają z kontroli w powietrzu, której Ukraińcom tak łatwo nie da się przełamać. Ze względu na używane przez Rosję systemy przeciwlotnicze, ale także z powodu bliskości do terytorium Federacji Rosyjskiej. Zaangażowanie lotnictwa ukraińskiego jest na pierwszej linii frontu znacznie mniejsze – mówi Wirtualnej Polsce Juliusz Sabak z portalu Defence24.pl
I jak dodaje, poza Donbasem, każda ze stron sprawuje mniejszą lub większą kontrolę w powietrzu nad "swoimi" obszarami. - Jeżeli już latają, to atakują wybrane cele i prowadzą działania bojowe. Jak ukraiński myśliwiec, który kilka dni temu został zestrzelony w okolicach Zaporoża. Ale to nie jest walka w powietrzu – dodaje ekspert.
Z kolei gen. bryg. rez. pilot dr hab. Jan Rajchel, były rektor Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie i ekspert Fundacji Stratpoints podkreśla, że Rosjanie nie będą angażować całego swojego lotnictwa w Ukrainie. A z maszyn, które zaangażowali, nie widać spodziewanych efektów.
- Rosjanie mają zdecydowaną liczebną przewagę w powietrzu nad ukraińską armią. Trudno mówić jednak o jakości tej przewagi. Nie do końca jest ona taka, jak "przedstawiają to foldery reklamowe". Natomiast jedno jest pewne. Rosja nie może zaangażować wszystkich swoich sił, którymi dysponuje - mówi.
I dodaje, że "po pierwsze wykonuje dziesiątki lotów dziennie w przestrzeni powietrznej należącej do NATO, polegające na demonstracji siły i wykonywaniu zadań rozpoznawczych". - Po drugie jest obecna na Dalekim Wschodzie i innych rejonach Federacji Rosyjskiej. W mojej ocenie, musi utrzymywać w gotowości 2/3 swoich sił powietrznych – ocenia gen. Jan Rajchel.
Gdzie jest reszta rosyjskich maszyn?
I jak dodaje, na Ukrainie powinno być zaangażowanych ok. 300-400 samolotów rosyjskich. Ale ich nie ma. Dlaczego? - Albo są niesprawne, albo powody są inne, które zna rosyjskie dowództwo. Mimo sukcesów rosyjskiego lotnictwa, wojna w Donbasie nie ma cech operacji połączonej. Rosjanie postawili na wojnę artyleryjską. Samolotów jakby widać mniej – mówi WP były rektor uczelni wojskowej w Dęblinie.
Od początku wybuchu konfliktu wiadomo było, że wojska lotnicze to jedna z największych bolączek Ukrainy. W pierwszej fazie wojny lotnictwo ukraińskie poniosło duże straty w walce z rosyjskim agresorem. A w czasie walk w Donbasie potrzebuje samolotów bardziej niż innego sprzętu wojskowego. Jednak poza dostawami kilkunastu bułgarskich samolotów szturmowych Su-25, temat pozostałych dostaw maszyn z Zachodu przewija się jedynie w mediach.
- Dostawy samolotów lub choć części do nich zwiększyłyby możliwości operacyjne Ukrainy. A do tej pory słyszeliśmy, że dostarczono 14 maszyn szturmowych Su-25 z Bułgarii. Dostawa nowoczesnych samolotów, a później przeszkolenie pilotów - wymaga czasu. Jeśli NATO miałoby planować przekazanie takich maszyn, to wdrożenie ich do działań bojowych zajmie rok lub więcej. Jedyną opcją jest dostawa takich samolotów jak MIG-29, które Ukraińcy będą potrafili od razu obsłużyć – uważa Juliusz Sabak z portalu Defence24.pl
W podobnym tonie wypowiada się gen. Jan Rajchel. - Zwlekanie z dostarczeniem sprzętu lotniczego Ukrainie było i jest dużym błędem. Przypuszczalnie, jeśli decyzja zapadłaby dzisiaj, a jutro zaczynamy szkolenie, to samoloty na niebie pojawią się za 1-1,5 roku. Jeśli konflikt będzie trwał nie miesiące, a lata, to Zachód powinien podjąć taką decyzję – ocenia gen. Jan Rajchel.
Były rektor wojskowej uczelni w Dęblinie zwraca również uwagę na inny aspekt. - Proces wdrożenia samolotów wymaga czasu, także w przypadku maszyn używanych przez Ukraińców. Chociażby z prozaicznego powodu, urządzenia w samolotach są inaczej opisane. Dostali z Bułgarii Su-25? Sami takich maszyn używają, więc wdrożą się w miarę szybko. Podobnie byłoby z MIG-29 - mówi.
- Ale nie w przypadku polskich samolotów. Polskie maszyny, po modernizacji, wymagałyby przeszkolenia Ukraińców. Oni używają samolotów z czasów Związku Radzieckiego i choć część z nich również zmodernizowali, to według innych standardów niż Polska – ujawnia gen. Jan Rajchel.
Systemy przeciwlotnicze nadzieją Ukrainy
Obaj eksperci przyznają, że ukraińskie wojsko przewagę rosyjskiego lotnictwa może skutecznie niwelować systemami przeciwlotniczymi.
- W tym kontekście dostawy systemów przeciwlotniczych są bardzo potrzebne. Hiszpania uzgadnia już szczegóły transferu swojego sprzętu i szkolenia, Niemcy również zadeklarowały dostawy systemów, które u siebie wycofują, a które i tak są skuteczniejsze od tego, co Ukraińcy aktualnie mają. Systemy te pozwolą jeszcze skuteczniej bronić się przed rosyjskim lotnictwem. Teraz strona ukraińska korzysta z dronów bądź śmigłowców bojowych, znajdujących tzw. lukę, by zniszczyć rosyjskie systemy przeciwlotnicze i "wepchnąć" atak ukraińskiego lotnictwa - mówi WP Juliusz Sabak.
Jak dodaje, zasoby ukraińskich wojsk powietrznych powodują, że musi oszczędniej z nich korzystać.
- Dodatkowo Ukraina ma rozciągnięty front i odcinki, których musi też bronić. Rosjanie mogą przeprowadzić ofensywę na innym kierunku, a samoloty mogą się pojawić tam bardzo szybko. Rosja prowadzi konwencjonalną wojnę, na wyniszczenie. Przeszli w Donbasie do taktyki, którą stosowali w poprzednich latach - uważa Juliusz Sabak z portalu Defence24.pl.
Zaznacza, że "zrezygnowali z finezji i trzymają się schematu: ostrzał artyleryjski, atak, piechoty, ostrzał artyleryjski i znów atak piechoty". - A wszystko pod osłoną lotnictwa i systemów przeciwlotniczych. Tym samym posuwają się do przodu. Jak powiedział mi jeden z ukraińskich wojskowych, problem z rosyjską armią jest taki, że ona nie jest wielka, ale jest długa. Za każdą falą rosyjskich żołnierzy, przychodzi następna. Na wyczerpanie nie da się z Rosją wygrać - mówi.
Zdaniem gen. Jana Rajchela, systemy przeciwlotnicze sprawdzają się na polu walki w Donbasie. - Ale znowu, jak w przypadku decyzji o dostawach samolotów z Zachodu, to musi być zrobione błyskawicznie. Na sprzęcie, jak na samolotach, też trzeba się najpierw przeszkolić - przypomina nasz rozmówca.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski