Wojna Trumpa z Antifą to kolejna próba orbanizacji Stanów Zjednoczonych [OPINIA]

W środę Donald Trump i członkowie jego gabinetu starali się przekonać zaproszonych dziennikarzy, że Antifa stanowi dziś kluczowe zagrożenie dla bezpieczeństwa Amerykanów i że rząd zmobilizuje całą dostępną mu władzę, by poradzić sobie z tym problemem. Słuchając tego, co czołowi amerykańscy politycy mówili, trudno było się oprzeć poczuciu absurdu i powstrzymać się od pytań, czy prezydencka administracja nie utraciła do reszty kontaktu z rzeczywistością - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.

Donald TrumpDonald Trump
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | FRANCIS CHUNG / POOL
Jakub Majmurek

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W środę w Białym Domu miał miejsce otwarty dla mediów "okrągły stół w sprawie Antify". Prezydent Trump i członkowie jego gabinetu odpowiedzialni za utrzymanie prawa i porządku na terytorium Stanów starali się przekonać zaproszonych dziennikarzy, że Antifa stanowi dziś kluczowe zagrożenie dla bezpieczeństwa Amerykanów i że rząd zmobilizuje całą dostępną mu władzę, by poradzić sobie z tym problemem.

- Epidemia lewicowej przemocy i inspirowanych przez antifę aktów terroru narasta od prawie dekady. (…) Będziemy dla nich poważnym zagrożeniem, znacznie poważniejszym niż oni byli kiedykolwiek dla nas – mówił prezydent.

Prezydent USA o "wiecznym pokoju". "Poczekajmy, to są zapowiedzi Trumpa"

Sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem przekonywała, że Antifa jest "tak samo niebezpieczną i wyrafinowaną" organizacją jak "Państwo Islamskie, Hezbollach i Hamas". Prokurator generalna Pam Bondi zapewniała, że amerykański wymiar sprawiedliwości podejdzie do walki z Antifą podobnie jak do walki z kartelami narkotykowymi – dążąc do rozmontowania całej organizacje stojącej za "lewicową przemocą". Fakt, że Trump niedawno kazał zbombardować łódź płynącą w kierunku Stanów z Wenezueli – jak twierdzi administracja, miała ona należeć do kartelu usiłującego przemycić narkotyki do Stanów – nadaje słowom Bondi szczególnego znaczenia.

Czemu ma służyć podobnie radykalna retoryka? Czy to tylko prężenie retorycznych muskułów na potrzeby własnej wyborczej bazy, czy też Trump i jego administracja naprawdę zamierzają skierować całą siłę amerykańskiego państwa przeciw Antifie?

Czy administracja do reszty utraciła kontakt z rzeczywistością?

Słuchając tego, co czołowi amerykańscy politycy mówili w środę, trudno było się oprzeć poczuciu absurdu i powstrzymać się od pytań, czy prezydencka administracja nie utraciła do reszty kontaktu z rzeczywistością.

Trump, Noem czy Bondi mówili o Antifie tak jakby była to wyrafinowana, działająca w podziemiu sieć, koordynująca ataki na cele w Ameryce z tajnej siedziby w jakimś głęboko zakonspirowanym bunkrze. Tymczasem, jak zgodnie twierdzi większość badających temat ekspertów, Antifa w ogóle nie jest organizacją. To bardziej idea niż struktura, symbol, po który sięgają różne grupy na całym świecie protestujące przeciw skrajnej prawicy. Tak też jeszcze do niedawna Antifę postrzegało FBI, tradycyjnie jedna z najbardziej konserwatywnych instytucji amerykańskiego państwa – a przynajmniej ówczesny dyrektor agencji Christopher Wray, zeznający w 2020 przed Kongresem, gdy Trump w reakcji na protesty Black Lives Matter po raz pierwszy próbował wziąć Antifę na celownik.

Różne grupy identyfikujące się z Antifą łączy szeroko rozumiany antyfaszyzm i lewicowa polityczna afiliacja, ale niekoniecznie jedna, konkretna ideologia. Sztandar Antify może łączyć komunistów i socjaldemokratów, anarchistów i radykalne nurty feminizmu.

Antifa działa głównie przez demonstracje uliczne, które czasami faktycznie łączą się z przestępstwami przeciw mieniu czy fizycznymi starciami z przedstawicielami radykalnej prawicy. W 2020 w trakcie rozruchów, jakie wybuchły w Portland po zabójstwie przez policjanta czarnego George’a Floyda, identyfikujący się z Antifą mężczyzna zastrzelił członka lokalnej skrajnie prawicowej grupy Patriot Prayer. Ale tego typu przypadki zdążają się bardzo rzadko. Skala lewicowej przemocy nijak się ma do apokaliptycznych wizji, malowanych przez Trumpa i jego ludzi i do przemocy, jakiej w Stanach dopuszcza się skrajna prawica.

Jeszcze niedawno na stronach Departamentu Sprawiedliwości można było znaleźć raport potwierdzający, że akty politycznej przemocy dokonywane ze skrajnie prawicowych pobudek przebijają wszystkie inne motywacje – został jednak niedawno zdjęty, jako wyraźnie niepasujący do politycznej linii administracji.

Wskazówka absurdu wybiła poza skalę, gdy sekretarz Noem zaczęła mówić o "dziewczynie założyciela Antify", niedawno aresztowanej w Portland, która, jak wyraziła nadzieję polityczka, ujawni w śledztwie informację na temat organizacji. Biorąc pod uwagę, że Antifa jako ruch powstała w latach 30. ubiegłego wieku, kobieta, o której wspomina Noem, musi być albo naprawdę wiekowa, albo gustować w znacznie starszych partnerach.

Całkowicie oderwana narracja prezydenta i jego otoczenia koresponduje z tym, co administracja mówi o rzekomo "znajdującym się w stanie wojny" Portland i Chicago, gdzie Trump wysłał Gwardię Narodową w celu pilnowania obiektów należących do ICE, służby mającej walczyć z nielegalną migracją. Noem opowiadając o niedawnej wizycie w Portland, mówiła o dręczącej miasto "armii Antify". Zdjęcia z jej wizyty pokazywały jednak, że w mieście powitali ją głównie dziennikarze i góra kilkudziesięciu protestujących, w tym jeden przebrany za kurczaka. Także żadne inne obiektywne relacje z Portland nie potwierdzają słów prezydenta o "mieście w stanie wojny", a sędzia, która zablokowała użycie federalnych sił w mieście, wskazała to zresztą w swoim uzasadnieniu wyroku.

Gra na własną bazę?

Po co administracja buduje alternatywną rzeczywistość, narażając się na śmieszność? Część komentatorów bagatelizuje całą sprawę, interpretując ją jako prężenie retorycznych muskułów przed własną polityczną bazą, z którego ostatecznie niewiele wyniknie.

Gdy we wrześniu Trump wydał rozporządzenie wykonawcze uznające Antifę za krajową organizację terrorystyczną, to nie brakowało głosów, że trudno właściwie powiedzieć, jakie miałyby być jego praktyczne skutki. W Stanach ciągle obowiązuje pierwsza poprawka do konstytucji, pozwalająca obywatelom stowarzyszać się w celu działania na rzecz realizacji politycznych celów, w tym tych antyfaszystowskich. Państwo nie może pozbawić ich tego prawa, może co najwyżej wyciągać konsekwencje wobec jednostek, które łamią konkretne przepisy np. dotyczące stosowania przemocy bądź nawoływania do niej.

Inni komentatorzy wskazują, że wszystkie działania Trumpa związane z Antifą czy z działalnością ICE są po prostu próbą odwrócenia uwagi od realnych problemów administracji. A tych jest niemało. Problem kosztów życia – jeden z kluczowych czynników dających Trumpowi zwycięstwo w 2024 roku – wciąż jest dotkliwie odczuwany przez wielu Amerykanów. Rząd działa w stanie zamknięcia, pracownicy federalni nie otrzymują pensji, wiele państwowych instytucji zawiesiło normalne działanie, a żadnej perspektywy porozumienia z demokratami w Kongresie nie widać.

Prezydent jest bardzo niepopularny i jak tak dalej pójdzie, to republikanie przegrają wybory połówkowe za rok. A to niemal na pewno będzie oznaczać próbę impeachmentu Trumpa – nawet jeśli nie skończy się ona sukcesem, to cały proces będzie upokarzający dla głowy państwa. Trump gra więc na mobilizację własnej bazy i eskaluje konflikt wokół spraw prawa i porządku oraz migracji, a więc spraw, gdzie do tej pory miał przewagę nad demokratami.

Uderzenie w społeczeństwo obywatelskie?

Oprócz tych kalkulacji wojna z Antifą może mieć jeszcze jeden cel: rozprawę ze społeczeństwem obywatelskim. Od września Trump grozi, że jego administracja zajmie się osobami i instytucjami, finansującymi "lewicowy terror", wskazując między innymi te związane z Georgem Sorosem.

Jak w czwartek podała agencja Reutera, powołując się na anonimowe źródła w Białym Domu, administracja planuje "uruchomić cały aparat antyterrorystyczny" – Departamenty Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Wewnętrznego, skarbówkę i FBI – przeciw lewicowym grupom, podejrzanym o "organizowanie i finansowanie przemocy". Kluczową rolę w przygotowaniu tej akcji ma odgrywać Stephen Miller, najbardziej radykalny urzędnik prezydenckiej administracji.

Celem takiej operacji byłaby nie tyle walka z "lewicową przemocą", co użycie wyolbrzymionego, by nie powiedzieć, że wymyślonego, zagrożenia "lewicowym terrorem" do rozprawy z lewicowym społeczeństwem obywatelskim, z całą siecią oddolnych organizacji, skupiających obywateli gotowych aktywnie działać w proteście przeciw działalności Trumpa.

Na całym świecie – od Wenezueli Maduro, przez Węgry Orbána, po Rosję Putina – autorytarny dryf zaczynał się od ataku na media, niezawisłe sądy i organizacje pozarządowe, a konkretnie na ich finansowanie. Nawet jeśli akcja administracji Trumpa nie skończy się żadnymi wyrokami skazującymi, to odstraszy wiele zamożnych jednostek i instytucji od finansowania organizacji źle widzianych przez obecne rządy, ograniczając narzędzia politycznego działania opozycji wobec republikanów.

Dlatego jak kuriozalne nie byłyby wypowiedzi o "dziewczynie założyciela Antify", wojnę administracji z antyfaszystami lepiej potraktować poważnie, dostrzegając zagrożenie, jakie może ona stwarzać dla społeczeństwa obywatelskiego. Państwo w Stanach ma wszelkie narzędzia, by walczyć z aktami przemocy dokonywanymi w imię "walki z faszyzmem" i nawet środowiska z różnych przyczyn najdalej sceptyczne wobec Antify powinny zachować zdrową nieufność, gdy taki prezydent jak Trump domaga się kolejnych.   

Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek

Z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu "Filmweb". Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".

Najciekawsze śledztwa, wywiady i analizy dziennikarzy WP. Konkretnie i bez lania wody. Nie przegapisz tego, co najważniejsze!

Wybrane dla Ciebie

Oskarżyła Brejzę. Urzędniczka stanie przed sądem
Oskarżyła Brejzę. Urzędniczka stanie przed sądem
UE uruchamia nowy system. Będzie rejestr podróżnych z innych krajów
UE uruchamia nowy system. Będzie rejestr podróżnych z innych krajów
Śmierć nastolatków. Szkoła żegna 15-letniego Wiktora
Śmierć nastolatków. Szkoła żegna 15-letniego Wiktora
Zełenski na łączach z Macronem. Ukraina prosi o wsparcie w obronie powietrznej
Zełenski na łączach z Macronem. Ukraina prosi o wsparcie w obronie powietrznej
Antycyklony nad Europą. W Polsce będzie wyjątkowo sucho
Antycyklony nad Europą. W Polsce będzie wyjątkowo sucho
Strzelanina w barze w Karolinie Południowej. 20 rannych, 4 osoby nie żyją
Strzelanina w barze w Karolinie Południowej. 20 rannych, 4 osoby nie żyją
Zełenski znów rozmawiał z Trumpem. Drugi dzień z rzędu
Zełenski znów rozmawiał z Trumpem. Drugi dzień z rzędu
Izrael podkreśla. To nie koniec działań wojska w Gazie
Izrael podkreśla. To nie koniec działań wojska w Gazie
Awantura w barze w Kijowie. Nagle mężczyzna wyciągnął broń
Awantura w barze w Kijowie. Nagle mężczyzna wyciągnął broń
Mężczyźni wypadli z auta. Tragiczny wypadek na drodze 694
Mężczyźni wypadli z auta. Tragiczny wypadek na drodze 694
Zaginięcie nastolatków z woj. łódzkiego. Policja prosi o pomoc
Zaginięcie nastolatków z woj. łódzkiego. Policja prosi o pomoc
Sikorski zakpił z Pieskowa. Tak skomentował rosyjską propagandę
Sikorski zakpił z Pieskowa. Tak skomentował rosyjską propagandę