I Trump, i demokraci liczą, że politycznie wygrają zamknięcie rządu [OPINIA]
Amerykański rząd wszedł w tryb zamknięcia. Rządowi pracownicy - ponad 50 tysięcy osób - zostali odesłani na bezpłatny urlop albo poproszeni o pracę bez wynagrodzenia. - Polaryzacja w amerykańskiej polityce jest tak wielka, że żadna strona nie będzie chciała ustąpić bez możliwości przedstawienia swojego porozumienia jako "zwycięstwa" - pisze dla WP Jakub Majmurek.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Rządowe agencje ograniczyły swoje działania wyłącznie do niezbędnych funkcji, głównie związanych z bezpieczeństwem narodowym czy obsługą najbardziej podstawowych świadczeń społecznych. Także konto amerykańskiej ambasady w Warszawie opublikowało komunikat, że w związku z przerwą w finansowaniu budżetowym zawiesza częściowo swoją działalność.
Do zamknięcia rządu dochodzi w Stanach, jeśli Kongres nie zaakceptuje na czas budżetu lub prowizorium budżetowego. Wcześniejsza runda finansowania skończyła się 30 września. Kongresowi nie udało się przyjąć nowej. Choć republikanie mają większość w obu izbach, to w Senacie - ze względu na reguły pracy tej izby - potrzebują 60 głosów, a więc musieliby przekonać co najmniej ośmiu demokratów. Ośmiu, bo republikański senator z Kentucky Rand Paul, przekonany, że nowe prowizorium nie idzie dość daleko w redukcji wydatków, głosował przeciw. Przekonali trzech.
Jak długo potrwa zamknięcie rządu? W trakcie pierwszej kadencji Trumpa, na przełomie 2018 i 19 roku – gdy ostatnio doszło do podobnej sytuacji – trwało ponad miesiąc. W najbliższych dniach republikanie będą próbowali przekonać kilku brakujących demokratów, by przegłosowali finansowanie rządu przynajmniej na kilka następnych tygodni, w trakcie których możliwe będzie wypracowanie dalszych rozwiązań dotyczących finansowania państwa. Jednak zarówno demokraci, jak i Trump wydają się przekonani, że grając twardo w sprawie zamknięcia, zyskają politycznie.
USA szykują się na wojnę? Jest komentarz eksperta
"Tego domagają się ludzie"!
W marcu przywództwo demokratów w Senacie porozumiało się z administrację i przegłosowało finansowanie na następne pół roku. Ta decyzja spotkała się z bardzo zdecydowaną krytyką ze strony demokratycznego zaplecza i najbardziej progresywnego skrzydła partii, które miało wielkie pretensje do lidera demokratów w Senacie, że nie przeciwstawił się Trumpowi i umożliwił finansowanie jego fatalnej polityki. Dziś kierujący Partią Demokratyczną w Senacie Chuck Schumer z Nowego Jorku jest o wiele mniej kompromisowo nastawiony niż w marcu.
Czego demokraci oczekują w zamian za odblokowanie rządowych pieniędzy? Głównie zmian w finansowaniu opieki zdrowotnej. Konkretnie chodzi o cofnięcie wprowadzonych latem przez republikanów cięć w programie Medicaid - finansującym opiekę zdrowotną seniorom, nieubezpieczonym kobietom w ciąży, dzieciom i osobom najuboższym - oraz przedłużenie dopłat do ubezpieczenia zdrowotnego, przysługującego uboższym, ale niekwalifikującym się do Medicaid Amerykanom. Jeśli ten ostatni program wygaśnie, to jak podaje "The New York Times", ubezpieczenie stracić może nawet 4 miliony Amerykanów, a 20 milionów zapłaci więcej za ubezpieczenie.
Demokraci liczą, że programy wsparcia dla ubezpieczeń zdrowotnych są tak popularne, że opór przed ich przedłużeniem, zwłaszcza w warunkach zamknięcia rządu, zaszkodzi republikanom. Jeśli z kolei Trump ustąpi, to będzie to pierwsze istotne polityczne zwycięstwo, jakie demokraci będą mogli ogłosić od czasu przegranych wyborów w listopadzie zeszłego roku. Schumer przynajmniej na razie twardo więc deklaruje: walczymy o to, czego domagają się ludzie i nie damy administracji pieniędzy, zanim nie spełni ona żądań wyborców.
Starcie z Trumpem ma jeszcze jedno tło: spór o to, kto ostatecznie efektywnie decyduje o wydawaniu federalnych środków. Demokraci stoją na stanowisku, że prezydent musi wydać środki, które Kongres przeznaczy na określony cel – nawet jeśli się z nim nie zgadza. Trump jest przekonany, że wcale nie. Np. że może zatrzymać środki zatwierdzone przez Kongres na pomoc dla organizacji LGBT+ w Afryce Wschodniej.
W piątek Sąd Najwyższy opowiedział się po stronie Trumpa, co jak przewiduje portal Vox, może usztywnić stanowisko demokratów – bo orzeczenie to daje Trumpowi prawną podkładkę do tego, by nie wywiązać się z żadnego budżetowego porozumienia, na jakie umówi się z Kongresem.
"Albo się porozumiemy albo nie spodoba się wam, co zrobię"
Trump na razie niewiele robi sobie z zamknięcia rządu. Wielu komentatorów zwraca uwagę, że administracja i przywództwo republikanów w Kongresie nie podjęło realnego wysiłku, by porozumieć się z demokratami, by wyjść naprzeciw ich żądaniom. Lider republikanów w Senacie, John Thune z Dakoty Południowej, proponował demokratom przegłosowanie prowizorium na kilka tygodni i negocjacje w kwestii subsydiów do ubezpieczeń zdrowotnych po tym, gdy rząd zostanie już otwarty. W warunkach skrajnej polaryzacji demokraci nie są jednak w stanie zaufać swoim kolegom z konkurencyjnej partii.
Trump grozi, że jego administracja może wykorzystać zamknięcie rządu do tego, by trwale ograniczyć federalne programy – w tym te szczególnie istotne dla demokratów – i zredukować liczbę pracowników rządowych. Takie zmiany wprowadzone w nadzwyczajnej sytuacji zamknięcia rządu mogłyby okazać się praktycznie nieodwracalne. Szef Biura Zarządzania i Budżetu Białego Domu Russel Vaought nie ukrywa, że to byłoby jego polityczne marzenie. Prezydent mówi więc demokratom w swoim stylu: "Albo się szybko porozumiemy, albo możecie być pewni, że nie spodoba się wam, jak rozwinie się sytuacja".
Demokraci odpowiadają, że jeśli Trump będzie miał taki polityczny plan, to i tak będzie zwijał federalny rząd i zwalniał pracujących dla niego ludzi i ustępując mu, nic nie zyskają. Zakładają też, że mimo wszystko prezydent blefuje, że ostatecznie uzna, że sytuacja, gdy Kongres kontrolowany przez jego partię nie jest w stanie przegłosować finansowania rządu, politycznie mu szkodzi.
Trump może być jednak przekonany, że to demokraci mają w sprawie zamknięcia rządu znacznie niższy próg bólu niż republikanie. Pracownicy rządowych agencji to raczej wyborcy demokratów, gdy zamknięcie będzie się przedłużać to reprezentujące ich związki zawodowe, mające przełożenie na Partię Demokratyczną, zaczną naciskać na jej przywództwo, by porozumieli się z Trumpem, choćby po to ich członkowie mogli wrócić do pracy i zacząć ponownie otrzymywać pensje.
Trump i republikanie przekonują opinię publiczną, że demokraci zamknęli rząd, by zapewnić darmową opiekę zdrowotną "nielegalnym migrantom" – co ma przenieść dyskusję nad zamknięciem rządu z niewygodnego dla republikanów tematu zdrowia, gdzie wyborcy bardziej ufają demokratom, na teren migracji, gdzie to partia prezydenta jest bliżej większości.
Zarzut Trumpa to w najlepszym wypadku półprawda, bo demokraci nie domagają się oczywiście niczego takiego, choć wśród cięć, jakie chcą odwrócić, jest też finansowanie niektórych świadczeń zdrowotnych dla migrantów. Chodzi o tych o uregulowanym prawnie statusie i medycznej pomocy w nagłych, ratujących życie przypadkach, która mogłaby w niektórych sytuacjach objąć osoby nieposiadające prawa do legalnego pobytu. Niemniej, ta ćwierćprawda może okazać się politycznie skuteczna, bo temat migracji wywołuje wielkie emocje i wielu Amerykanów jest gotowych posunąć się bardzo daleko, by ją ograniczyć.
Z czasem, jak liczą republikanie, kolejni demokraci mogą zacząć się łamać.
Już teraz, także w bynajmniej nierepublikańskich mediach, jak "The Washington Post", pojawią się głosy, że demokraci stali się zakładnikami swojego radykalnego skrzydła i że ich strategia nie zmusi Trumpa do ustępstw, a cenę zapłacą za nią pracownicy rządowi i obywatele potrzebujący dostarczanych przez nich usług.
Dysfunkcjonalna polaryzacja
Jednocześnie polaryzacja w amerykańskiej polityce jest tak wielka, że żadna strona nie będzie chciała ustąpić bez możliwości przedstawienia swojego porozumienia jako "zwycięstwa". O porozumienie może być więc po obu stronach znacznie trudniej niż w 2018 roku. Wtedy demokratycznych senatorów do kompromisu skłaniało to, że ciągle niektórzy z nich walczyli o reelekcję w bardziej konserwatywnych stanach. Teraz Senat jest bardziej regionalnie spolaryzowany niż siedem lat temu.
Przeciągające się zamknięcie rządu będzie dla całego świata kolejnym znakiem tego, jak głębokie są podziały we współczesnych Stanach i jak dysfunkcjonalny potrafi być tamtejszy system politycznym. Jaka nie byłaby polaryzacja w Polsce, ciężko nam sobie wyobrazić podobną sytuację.
Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski
Z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu "Filmweb". Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".