Wojna na teczki dotknie też Kraków
"W noworocznym wydaniu 'Rzeczpospolitej'
znalazł się wywiad z prof. Jadwigą Staniszkis. Jednym z głównych
wątków była zapowiadająca się w najbliższym czasie 'wojna na
teczki', czyli wykorzystywanie akt b. SB w walce politycznej. Na
pytanie: kogo dotknie owa wojna, pani profesor odpowiada: 'Mam
obawę, że na przykład środowiska krakowskiego, choćby przy okazji
sprawy Karkoszy, którego broni mecenas Widacki'. Dlaczego akurat
środowiska krakowskiego? - zastanawia się "Gazeta Krakowska".
03.01.2005 | aktual.: 03.01.2005 07:23
Zdaniem Zbigniewa Fijaka, lidera krakowskiej Platformy Obywatelskiej, sprawa Karkoszy, wydawcy publikacji podziemnych w okresie stanu wojennego, oskarżonego o współpracę z SB, nie może mieć z tym nic wspólnego< - podaje dziennik. Karkosza był poza formalnymi strukturami podziemia. Mogły natomiast dotrzeć do Warszawy informacje o publikacjach w niektórych krakowskich gazetach o rzekomych lub prawdziwych 50 agentach działających w "Solidarności" UJ. Być może dotarł też fragment mojego wywiadu, w którym zapowiadam publikację listy wszystkich współpracowników SB działających w Krakowie - mówi Zbigniew Fijak.
Dodaje, iż powołał nieformalny, kilkuosobowy zespół, który przygotowuje publikację na ten temat, która 'wstrząśnie Krakowem" - informuje gazeta. Te informacje mogły zaniepokoić pewne środowiska krakowskie, zwłaszcza związane z kręgiem "Tygodnika Powszechnego". Wyrazicielem tych niepokojów jest senator Krzysztof Kozłowski, który występował o wstrzymanie tego rodzaju akcji przez Instytut Pamięci Narodowej. Prof. Staniszkis często bywa w Krakowie, więc ten niepokój mógł do niej dotrzeć - mówi Zbigniew Fijak.
Sprawa jest prosta. Skoro Zbigniew Fijak biega po Krakowie i opowiada, że wyda książkę o agenturze krakowskiej, skoro powołał czteroosobowy zespół do jej opracowania, w którym notabene jest tylko jeden historyk z UJ, to nic dziwnego, że echa tego słychać też w Warszawie. W końcu Fijak jest prawą ręką Jana Rokity - mówi "Gazecie Krakowskiej" senator Krzysztof Kozłowski. Istotnie, senator Kozłowski wysłał list do prof. Leona Kieresa, szefa IPN, w którym zwraca uwagę na wadliwość prawa, które nie przewiduje mechanizmów obrony dla "dziko lustrowanych". Senator zwraca też uwagę na może zbyt daleko idącą łatwość w udostępnianiu akt dziennikarzom i historykom - informuje gazeta. (PAP)