"Wojna meczetów" w Iraku
Irak pogrążył się w "wojnie meczetów", gdy ekstremiści zniszczyli część ważnego
sanktuarium szyickiego w Samarze, a wzburzeni szyici odpowiedzieli
na to w całym kraju atakami na meczety sunnickie.
22.02.2006 | aktual.: 22.02.2006 18:03
Fala przemocy podniosła się mimo apeli przywódców obu społeczności religijnych o zachowanie spokoju i nawoływań rządu, by nie pogrążać kraju w wojnie domowej.
Podwójna eksplozja w Samarze, 110 km na północ od Bagdadu, nie pociągnęła za sobą, jak się zdaje, ofiar w ludziach, ale zniszczyła pokrytą złotem kopułę meczetu-mauzoleum Askarija, zwanego też Złotym Meczetem, i część murów tej świątyni. Znajdują się w niej groby dwóch z 12 szyickich imamów, Alego al-Hadiego (zm. w 868 r.) i Al-Hasana al-Askariego (zm. w 874 r.).
Według irackiego MSW czterej napastnicy, jeden w mundurze irackiego komandosa, a trzej ubrani na czarno i zamaskowani, wtargnęli do świątyni przed świtem, związali pięciu strzegących jej policjantów i podłożyli dwa ładunki, które rano wybuchły.
Przedstawiciel urzędu premiera Ibrahima Dżafariego powiedział, że aresztowano trzy osoby podejrzane o udział w ataku na sanktuarium.
W odpowiedzi na zniszczenie sanktuarium szyici zaatakowali w Bagdadzie, Basrze, Karbali i innych miastach kraju przeszło 30 meczetów sunnickich. Działacze sunniccy poinformowali, że część meczetów ostrzelano, inne obrzucono kamieniami, a kilka podpalono. Celem ataków były także biura partii sunnickich. Zginęło co najmniej sześć osób, w tym trzech duchownych sunnickich.
W Bagdadzie władze wysłały do sunnickich dzielnic kilkuset dodatkowych żołnierzy irackich, aby zapobiec starciom między szyitami i sunnitami. Zamknięto też ulice prowadzące do najważniejszej świątyni sunnickiej w Bagdadzie, meczetu Abu Hanify.
Adnan ad-Dulajmi, przywódca sunnickiego Frontu Zgody, ugrupowania, które w grudniowych wyborach powszechnych zdobyło w 275-miejscowym parlamencie 44 mandaty, wezwał rząd do wprowadzenia w całym kraju godziny policyjnej "aż do czasu, gdy sytuacja się uspokoi".
Duchowy przywódca irackich szyitów, wielki ajatollah Ali Sistani ogłosił siedmiodniową żałobę z powodu zniszczenia świątyni i - co rzadko robi - wezwał do protestów, ale podkreślił, że powinny być pokojowe, i zabronił atakowania meczetów sunnickich.
Radykalny duchowny szyicki Muktada as-Sadr ogłosił według agencji France Presse apel utrzymany w podobnym duchu, choć zapowiedział, że jego ruch wystąpi czynnie przeciwko ekstremistom "jeśli nie uda się to rządowi".
Premier Iraku Ibrahim Dżafari, przywódca szyickiej partii Zew Islamu, ogłosił w związku ze zniszczeniem złotej kopuły trzydniową żałobę narodową i powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że był to atak na wszystkich muzułmanów. Wyraził nadzieję, że Irakijczycy zatroszczą się o "wzmocnienie islamskiej jedności i będą chronić islamskie braterstwo oraz braterstwo narodowe Irakijczyków".
Również prezydent Iraku Dżalal Talabani, sunnicki Kurd, zaapelował o powściągliwość. Prezydent potępił atak na sanktuarium w Samarze i powiedział, że była to próba storpedowania toczących się obecnie rozmów na temat utworzenia rządu jedności narodowej. Amerykanie naciskają Dżafariego, aby powołał do niego także arabskich sunnitów.
Doradca rządu irackiego do spraw bezpieczeństwa narodowego Muwafak ar-Rubaji oświadczył, że ugrupowania takie jak irackie skrzydło Al-Kaidy czy Ansar as-Sunna próbują "popchnąć Irak do wojny domowej". Rubaji wezwał Irakijczyków, "sunnitów i szyitów", by "nie dali się ponieść emocjom".
Analitycy mówią jednak, że zniszczenie złotej kopuły sanktuarium w Samarze z pewnością zwiększy napięcie między dwiema społecznościami.
Szyici głęboko czczą swoim imamów i uważają ich za świętych- powiedział politolog z bagdadzkiego Uniwersytetu Mustansirija, Hazim al-Naimi. Z ich punktu widzenia jest to ciężki zamach, taki, jakim dla ogółu muzułmanów byłby atak na Mekkę.
Arabscy sunnici (20% Irakijczyków) utracili po upadku Saddama Husajna dominującą pozycję we władzach kraju. W grudniowych wyborach do parlamentu najwięcej mandatów zdobyły partie szyitów, stanowiących 60% ogółu ludności kraju, za Saddama dyskryminowanych.