Wojna dronów na froncie. "Rosjanie wyciągnęli wnioski"

Praktycznie nie ma dnia bez informacji z frontu o atakach rosyjskich dronów na ukraińskie miejscowości. Z drugiej strony coraz częściej pojawiają się doniesienia o atakach bezzałogowców na obiekty w Rosji. Wojna na drony i ich unieszkodliwianie jest też elementem trwającej ukraińskiej ofensywy.

Drony po obu stronach frontu stały się bardzo ważnym orężem. Ukraińcy i Rosjanie nauczyli się doskonale z nimi walczyć
Drony po obu stronach frontu stały się bardzo ważnym orężem. Ukraińcy i Rosjanie nauczyli się doskonale z nimi walczyć
Źródło zdjęć: © Facebook | Internet
Sylwester Ruszkiewicz

W tym starciu obie strony stosują coraz więcej nowoczesnych metod.

Według kanału Baza w Telegramie we wsi Łukino pod Moskwą w środę rano świadkowie mieli słyszeć wybuch po zestrzeleniu bezzałogowca. Dwa inne drony miały runąć na ziemię w rejonie Naro-Fomińska na południowy zachód od Moskwy, niedaleko jednostki wojskowej. Z kolei Ministerstwo Obrony Rosji poinformowało, że trzy drony próbowały atakować cele w obwodzie moskiewskim. Z komunikatu ministerstwa wynika, że drony zostały obezwładnione za pomocą środków do walki radioelektronicznej.

To kolejny w ostatnich tygodniach atak maszyn, do którego dochodzi w rejonie stolicy Rosji. Przypomnijmy, że 30 maja Moskwa została zaatakowana przez większą liczbę dronów. Nieoficjalnie mówiło się o 25, resort obrony informował, że zestrzelono osiem dronów. W wyniku ataku uszkodzone zostały dwa budynki w Moskwie, których mieszkańcy musieli zostać ewakuowani.

- W obliczu dużych zniszczeń tureckich Bayraktarów, których używała ukraińska armia, Kijów postawił na własną produkcję dronów o zasięgu nawet do 1000 kilometrów. W efekcie mamy eskapady bezzałogowców w kierunku Moskwy. To symboliczne uderzenia, w ramach odwetu za rakietowe ataki na Kijów. Ma to wstrząsnąć Kremlem i zasiać strach wśród mieszkańców Moskwy - mówi Wirtualnej Polsce płk rez. Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints.

Jak dodaje, Rosjanie jednak wyciągnęli wnioski z wcześniejszych ataków ukraińskich dronów.

- Dało się to zauważyć już kilka miesięcy temu, kiedy nagrania z udziałem ukraińskich maszyn, praktycznie zniknęły z mediów społecznościowych. To właśnie wtedy Ukraina przeszła na masowe używanie komercyjnych dronów. Po pierwsze - w celu rozpoznania. Opracowali do nich oprogramowanie, które jest w stanie lepiej niż ludzkie oko identyfikować zamaskowany sprzęt itd. Po drugie - do atakowania Rosjan. A po trzecie -  do wypuszczania się na Moskwę – mówi były wiceszef SKW.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nieoficjalnie mówi się, że nowoczesne ukraińskie drony mogą bez przeszkód poruszać się w przestrzeni powietrznej Rosji. Powód? Rosyjskie środki obrony przeciwlotniczej, bazujące na sowieckich technologiach, nie są w stanie neutralizować takich maszyn. Według nieoficjalnych danych na Ukrainie działa ponad 10 producentów różnego typu dronów. Niektóre z tych bezzałogowców mogą przemieszać się na odległość od 500 do nawet 1500 km.

Rosyjska wojna elektroniczna

Ale nie tylko Rosjanie mają kłopot z ukraińskimi dronami. Według amerykańskich analityków wojskowych, cytowanych przez portal Breaking Defence, Ukraina ma tracić miesięcznie do 10 tys. dronów, głównie z powodu rosyjskiej wojny elektronicznej.

- Rosjanie, jak zobaczyli masowe użycie ukraińskich dronów, zaczęli kalkulować co można zrobić. I w pierwszej kolejności skupili się na odcinaniu wszystkich radiowych częstotliwości - pasma GSM. Zakłócali i zagłuszali sterowanie dronami. Jak Rosjanie zaczęli zagłuszać sygnał GSM, ukraińska armia zwiększyła zapotrzebowanie na Starlinki i sygnał GPS. Ale Rosjanie też zaczęli sygnał GPS zakłócać - mówi płk rez. Maciej Matysiak.

Jego zdaniem problemy z elektronicznymi metodami unieszkodliwiania dronów uwydatniają się podczas trwającej ukraińskiej ofensywy.

- Rosjanie zakłócają bowiem również naprowadzanie systemów artyleryjskich, m.in. polskiego zestawu Topaz czy amerykańskiego HIMARS. A brak systemów precyzyjnego rażenia potęguje kłopoty Ukrainy. Rosjanie odrobili lekcję, dla nich istotniejsze jest unieszkodliwienie precyzyjnej artylerii przeciwnika. Dron musi mieć pokonać kilkadziesiąt kilometrów, żeby ostrzelać pozycje przeciwnika. Artyleria jest szybsza. Jej odcięcie jest kluczowe - mówi nasz rozmówca.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z kolei w programie eksperta ds. wojskowości Jarosława Wolskiego "Wolski o Wojnie" poruszono inny powód mniejszej skuteczności ukraińskich bezzałogowców.

"Misja jaka musi wykonać dron"

- Problemem ukraińskich strat dronów nie jest zagłuszanie przez przeciwnika albo rozbijanie bezzałogowców poprzez strzelanie do nich. Jestem zdania, że powodami strat, nawet jeśli sięgają już 10 tysięcy dronów, jest głównie zła ocena pogody, nieumiejętność pilotażu i brak wyszkolenia pilotów. Bardzo dużo strat wynika też z misji, jaką musi wykonać dron. Bardzo często jest tak, że po stracie jednego drona drugi musi "powisieć" jeszcze trochę przed powrotem. Wówczas traci się drugiego - mówi Borys Romanko, prezes Klubu Strzelających Inaczej, operator dronów bojowych oraz szkoleniowiec ukraińskich żołnierzy.

Jak informował brytyjski "The Guardian", o ile w grudniu 2022 r. ukraińscy operatorzy dronów byli w stanie przelecieć ok. 3 km, o tyle w kwietniu 2023 r. mogli już zaś latać nie dalej niż 500 metrów. Najbardziej intensywną pracę rosyjskich "zagłuszarek" mieliśmy w bitwie o Bachmut.

Jak przekazywali ukraińscy żołnierze, ich drony mogły zaryzykować lot w odległości zaledwie kilkaset metrów od swoich operatorów. Dalej traciły połączenie.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiedronyofensywa
Wybrane dla Ciebie