Wojewoda podlaski ws. zatrzymania na granicy polsko-białoruskiej
Wojewoda podlaski Jan Dobrzyński nie czuje się urażony wczorajszym incydentem na granicy polsko-białoruskiej. Wojewoda, który wracał z Grodna do Białegostoku, musiał z niewiadomych powodów czekać 3 godziny na wjazd do Polski na przejściu Bruzgi-Kuźnica. Wcześniej uczestniczył w spotkaniu opłatkowym w polskim konsulacie generalnym w Grodnie. Była na nim między innymi nieuznawana przez białoruskie władze prezes Związku Polaków na Białorusi, Andżelika Borys.
W drodze do granicy wojewodzie towarzyszył swoim samochodem konsul Andrzej Krętowski. Oba auta zostały zatrzymane.
Jan Dobrzyński powiedział, że szkoda mu białoruskich pograniczników, którzy musieli wykonywać dziwne polecenia i przetrzymywać go na granicy. Według wojewody, oficerowie konsultowali sprawę wypuszczenia Polaków z osobami spoza straży granicznej. Dobrzyński dowiedział się, że jego samochód nie może przejechać pasem dyplomatycznym i powinien udać się do normalnej kolejki. Proponowano mu też, aby przesiadł się do samochodu konsula. Ten powiadomił swoich przełożonych, a wojewoda - dziennikarzy. Po jakimś czasie straż graniczna bez jakichkolwiek tłumaczeń pozwoliła polskiej delegacji na wyjazd z Białorusi.