Wnuk Lecha Wałęsy przeprasza za jazdę po pijanemu. Grozi mu 12 lat więzienia
Przed sądem trwa proces Dominika W., wnuka Lecha Wałęsy. Mężczyzna w lutym tego roku został zatrzymany przez policję za szaleńczy rajd samochodem. Był wówczas kompletnie pijany. Podczas ostatniej rozprawy przyznał, że to co zrobił, "to była głupota".
Dominik W. ma postawionych pięć zarzutów, m.in. niebezpiecznej jazdy po pijanemu, znieważenia policjantów i przemocy wobec ochroniarza. Grozi mu nawet 12 lat więzienia.
Wnuk Wałęsy został zatrzymany 25 lutego tego roku, gdy rozbijał się volkswagenem po ulicach gdańskiej Oruni. Jechał zygzakiem, uderzał w zaparkowane samochody, wjeżdżał na chodnik. Osobie, która próbowała go zatrzymać, groził, że ją zabije. Jak się okazało, za kierownicę wsiadł bez uprawnień, a we krwi miał blisko dwa promile alkoholu.
Wczoraj przed sądem zeznawały pielęgniarki, które po zatrzymaniu pobierały wnukowi Wałęsy krew do badań oraz ochroniarz sklepu, który chciał zabrać mu kluczyki od auta.
Jak relacjonuje "Fakt" Dominik W. słuchał opowieści o swoim zachowaniu z kamienną twarzą. Na koniec przeprosił, za to co zrobił. - To była głupota, żałuję, że wsiadłem tego dnia za kierownicę - powiedział w rozmowie z dziennikiem.
Ten proces nie jest jedynym, w którym Dominik W. zasiada na ławie oskarżonych. 21-letni mężczyzna odpowiada też za naruszenie nietykalności cielesnej swojej partnerki.
W sierpniu tego roku 21-latek został skazany na pół roku prac społecznych i zadośćuczynienie w wysokości tysiąca złotych za pobicie 22-letniej kobiety w Gdańsku. To koleżanka jego byłej dziewczyny, która stanęła w jej obronie.
Źródło: "Fakt"