ŚwiatWłoskie wybory do powtórki. Populiści się nie dogadali

Włoskie wybory do powtórki. Populiści się nie dogadali

Niecałe cztery miesiące po wyborach Włosi znów mogą pójść do urn wybierać parlament. Największym wygranym może okazać się skrajna prawica. O ile kraj wcześniej nie ogarnie permanentny paraliż

Włoskie wybory do powtórki. Populiści się nie dogadali
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Ettore Ferrari
Oskar Górzyński

Włoska polityka słynie z chaosu, częstych zmian i dramatów. Ale jeszcze nigdy nie było tak, że po wyborach nie udało się utworzyć żadnego rządu. Aż do teraz. Po dwóch miesiącach rozmów populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd (M5S), skrajnie prawicowej Ligi i Forza Italia Silvio Berlusconiego, a także lewicowej Partii Demokratycznej, niemal wszyscy ich uczestnicy mają dość.

Rząd tymczasowy? To strata czasu

W poniedziałek prezydent Sergio Mattarella podjął jeszcze jedną próbę, proponując sformowanie tymczasowego, "neutralnego" rządu do czasu, kiedy w końcu się dogadają. Tłumaczył, że pozostające w chwiejnej sytuacji finansowej Włochy nie mogą pozwolić sobie na przedłużanie politycznego chaosu i niepewności. I owszem, udało mu się zjednoczyć siły polityczne, ale tylko w jednym: w solidarnym odrzuceniu jego pomysłu i wezwaniu do jak najszybszych wyborów.

"Mattarella chce 'neutralnego rządu"? Na miłość boską, potrzeba odważnego, zdeterminowanego i wolnego rządu, który w Europie będzie bronił zasady WŁOSI NA PIERWSZYM MIEJSCU, który będzie bronił pracy i granic, a nie rządzi tylko by dociągnąć do pierwszego" - napisał na Twitterze lider Ligi Matteo Salvini.

Zapewnił potem, że tego samego zdania jest jego rywal z Ruchu Pięciu Gwiazd Luigi di Maio. Według dziennika "La Stampa", nacjonalista Salvini obwiniał o porażkę negocjacji Silvio Berlusconiego, z którym w wyborach współtworzył prawicową koalicję. Zdobyła ona łącznie najwięcej mandatów, lecz zbyt mało, by rządzić samodzielnie. Były premier i magnat nie chciał jednak dać zgody na sformowanie rządu z M5S, bo bał się, że zostanie odsunięty na margines. Fiaskiem skończyły się też potem pertraktacje między Pięcioma Gwiazdami a Partią Demokratyczną.

Salvini na fali

W rezultacie to jednak Salvini może okazać się największym zwycięzcą politycznego impasu. Podczas gdy notowania innych sił pogorszyły się od czasu wyborów, jego Liga zyskała cztery-pięć punktów procentowych (cieszy się teraz poparciem 21-22 proc. Włochów) stając się drugim ugrupowaniem w kraju (na pierwszym miejscu pozostaje M5S z 32 proc.) Sam Salvini wyszedł na prowadzenie w rankingu najpopularniejszych politycznych przywódców w kraju. Przy korzystnych wynikach następnych wyborów nie jest wykluczone, że spełni się jego ambicja zostania premierem.

Jeszcze niedawno taki scenariusz był nie do pomyślenia. Liga - do niedawna pod nazwą Liga Północna - była ugrupowaniem z marginesu, a jej zasięg ograniczał się tylko do północy kraju. Ale pod wodzą Salviniego partia zmieniła się w nowoczesną, populistyczną, "cywilizowaną" skrajną prawicę na wzór podobnych Marine Le Pen czy austriackiej Partii Wolności. Podobnie jak te partie, Liga porzuciła lub złagodziła najbardziej radykalne postulaty takie jak opuszczenie UE czy strefy euro. Pozostała jednak przy tym, co nieustannie daje jej polityczne paliwo: krytyce imigracji i imigrantów, krytyce Brukseli i rządzących elit oraz podkreślaniu, że Włochy muszą wstać z kolan i odzyskać swoją godność. Podobnie jak tamte ruchy, nie zrezygnowała też ze swoich prorosyjskich sympatii.

Potencjalny sojusznik

Mimo to hipotetyczny rząd Salviniego mógłby być cennym sojusznikiem rządu PiS w Europie. Politycy Ligi chcą dołączyć do Polski i innych krajów naszego regionu, by zmieniać Unię na własną modłę. Podobnie widzą to w PiS. W marcu we Włoszech gościli wysłannicy Morawieckiego i rozmawiali ze wszystkimi siłami prawicy.

- Jeśli powstanie centroprawicowy rząd, niezależnie z kim na czele, to będziemy przy wszystkich różnicach się wspierać - mówi WP działacz PiS. - Ustalono, że bardzo szybko dojdzie do wizyty. Także w sprawie unijnego budżetu były ramowe ustalenia - dodaje.

Najpierw jednak taki rząd musi powstać. Włoska prawica liczy, że impas rozwiążą kolejne wybory - prawdopodobnie już w lipcu.

- Wygramy sami. Wy-gra-my sa-mi! A potem, w końcu, przejdziemy od słów do czynów - zapewniał Salvini w wideo zamieszczonym na Facebooku.

Ale nie wszyscy podzielają ten optymizm. Nie sprzyja mu zresztą kształt włoskiej sceny politycznej. Bo mimo wzrostów notowań Ligi niewiele wskazuje na to, że nowe wybory przyniosą coś innego niż nowy polityczny impas.

- Kryzys polityczny może przekształcić się w kryzys instytucjonalny. Tymczasem są tacy, którzy nie patrzą dalej, niż własny pępek i którzy udają że niczego nie widzą - komentuje Ferruccio de Bortoli, były redaktor naczelny dziennika "Corriere della Sera". - Myślą tylko o swojej ostatecznej wygranej, nie myśląc o kosztach i ryzykach dla wszystkich Włochów - dodaje.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
silvio berlusconiwłochyliga
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)