Włodzimierz Cimoszewicz o wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej
Wejście Polski do Unii Europejskiej to najważniejsze wydarzenie we współczesnej historii naszego kraju - uważa Włodzimierz Cimoszewicz.
01.05.2014 | aktual.: 01.05.2014 03:46
Były minister spraw zagranicznych przypomina w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową, że kiedy rząd Leszka Millera w 2001 roku obejmował władzę, Polska wypadała najgorzej spośród krajów, które negocjowały przystąpienie. Do tego - jak mówi - nasi bratankowie Węgrzy zaczęli grać nieczysto.
Cimoszewicz przypomina, że zaczęli wówczas lansować koncepcję małego rozszerzenia, czyli przyjęcia do wspólnoty tylko tych krajów, które był już gotowe. Jednym z naszych największych sprzymierzeńców w tamtym czasie - jak mówi Cimoszewicz - był komisarz Gunter Verheugen, dla którego pełne rozszerzenie było ambicją osobistą.
"Trudny i ryzykowny krok"
Polityk dodaje, że trudnym i ryzykownym krokiem była decyzja o przeprowadzeniu referendum akcesyjnego, bo istniała obawa, że ze względu na niską frekwencję będzie ono nieważne. Jak przypomina, rząd zdecydował się wówczas na dwudniowe głosowanie, żeby zwiększyć szansę na frekwencję.
Cimoszewicz dodaje, że liczono także na pomoc Jana Pawła II. - Jakieś 3-4 tygodnie przed referendum byłem w Watykanie i rozmawiałem z papieżem. Potem była jakaś wielka pielgrzymka i był tam też Kwaśniewski, który jako pierwszy prezydent w historii przemawiał do pielgrzymów w Watykanie - relacjonuje polityk. Cimoszewicz przypomniał także, że to wówczas padły słynne słowa Ojca świętego "Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej".
Były minister spraw zagranicznych podkreśla, że to co najbardziej utkwiło mu w pamięci, to 1 maja 2004 roku, kiedy to wstąpienie pojechał świętować ze swoim niemieckim odpowiednikiem na moście na Odrze. Polityk podkreślił, że to było miejsce szczególne, bo tam się stykał się zachód ze środkową i wschodnią Europą. - Poza osobistymi wydarzeniami, takimi jak narodziny dzieci, to był najważniejszy moment w moim życiu - zaznaczył Cimoszewicz.
"Nie mam pretensji"
Polityk mówi, że nie ma pretensji do żadnego rządu, co do wykorzystania szans jakie dała nam Unia. Wątpliwości - jak mówi - ma co do tego, czy prawidłowo zdefiniowano cele, na które przeznaczamy środki europejskie.
Cimoszewicz podkreślił, że jego zdaniem poprawa infrastruktury drogowej, budowa chodników i basenów, choć poprawia jakość życia, nie jest potrzebą pierwszoplanową. Jego zdaniem, przyszłość naszego społeczeństwa zależy od nauki i edukacji, bo to są czynniki które we współczesnym świecie są silnikami napędowymi współczesnych państw.