Właściciel zakładu pogrzebowego podmienił ciała. Bliscy nie mają pretensji, ale sąd wymierzył karę grzywny
Właściciel firmy pogrzebowej z Szydłowca będzie musiał zapłacić 2 tys. zł grzywny za podmienienie ciał zmarłych. Gdy odbierał zwłoki, nie zweryfikował, czy zgadzają się z prawdziwą tożsamością mężczyzny. Po tym, jak zorientował się w pomyłce, próbował ją samodzielnie naprawić. - Nie mamy żalu do niego, tylko do szpitala - stwierdził jeden z krewnych zmarłego.
- Zwłok nie znieważyłem, wszystko odbyło się godnie - zapewniał w sądzie właściciel zakładu pogrzebowego z Szydłowca. Mężczyzna, któremu groziło 10 lat więzienia, ostatecznie został ukarany grzywną w wysokości 2 tys. zł, podaje echodnia.eu. Kiedy zorientował się, że pochował nie to ciało, które powinien, postanowił na własną rękę naprawić błąd.
Właściciel firmy pojechał na cmentarz, wyjął z grobu zmarłego i przewiózł go do zakładu pogrzebowego, gdzie przełożył ciało do specjalnego worka. Następnie udał się do prosektorium, żeby zamienić ciała. Tam jednak czekała na niego policja. Sprawa wyszła na jaw, bo do prosektorium w tym samym czasie przyjechał inny mężczyzna po odbiór zwłok. Ale jedyne, które tam się znajdowały, nie zgadzały się z wypisaną przy nich tożsamością.
Bliscy pomylonego zmarłego nie mają pretensji do właściciela firmy. - To uczciwy, dobry i uczynny człowiek. Nie mamy żalu do niego, tylko do szpitala - stwierdził jeden z krewnych w sądzie. Jak zaznaczyli, drugi pogrzeb został urządzony przez mężczyznę na jego koszt
Rodzina miała wątpliwości. Nic nie powiedziała
Do pomyłki doszło w październiku ub. roku. Grabaż odebrał ciało mężczyzny ze szpitala w Skarżysku i nie zweryfikował zwłok, podaje echodnia.eu. Przed pogrzebem ciało zostało wystawione na dwie godziny w kaplicy, ale rodzina, która się przy nim modliła, nie zgłosiła zastrzeżeń. Chociaż, jak przyznano podczas rozprawy, pojawiły się wątpliwości.
Wstrząsające nagranie. Brutalne pobicie nastolatki w Bydgoszczy
- Ale nikt nie reagował - zeznał zięć mężczyzny. Córka zmarłego podczas pogrzebu miała krzyczeć "Tato, to nie ty". - Ale wszyscy mnie uspokajali, mówili, że ludzie po śmierci się zmieniają - stwierdziła. Dwa dni potem do właściciela zakładu zadzwoniła pracownica szpitala i powiedziała, że wydała nie to ciało. Wtedy mężczyzna pojechał do placówki i rozpoznał zmarłego.
Źródło: echodnia.eu