Włamali mu się do domu i chwycił za broń. Miał 0,1 mg/l alkoholu, więc... zajęła się nim policja
Żona obudziła go o 3 w nocy i poinformowała, że na posesji są włamywacze. By ich odstraszyć, wychylił się przez okno, krzyknął i oddał dwa strzały ostrzegawcze w powietrze. Jego problemy zaczęły się w momencie, gdy na miejsce przyjechała policja. "Doszliśmy do kuriozum" - ocenia ekspert.
Napastników było dwóch. Wystrzały z broni palnej bojowej wystraszyły ich na tyle skutecznie, że uciekli. Wezwani na miejsce funkcjonariusze stwierdzili, że mieszkaniec miał broń legalnie, ale zawartość alkoholu w wydychanym przez niego powietrzu wyniosła 0,13 mg/l.
W związku z tym Komendant Wojewódzki Policji wszczął z urzędu postępowanie administracyjne w sprawie cofnięcia mu pozwolenia na posiadanie broni.
Sąd pozostał nieugięty. Skarga mężczyzny oddalona
Napadnięty mężczyzna został przesłuchany w Wydziale Postępowań Administracyjnych. Zeznał, że w sierpniową noc 2015 r.F nie nosił broni ze sobą, ale chcąc odstraszyć włamywaczy, poszedł po nią do kasetki. Użył jej wyłącznie w celu wyeliminowania zagrożenia.
Przyznał, że przed położeniem się spać "spożył niewielką ilość alkoholu". Potwierdziły to badania alkomatem, bo poziom alkoholu w jego organizmie był naprawdę bliski dolnej granicy normy.
Mężczyzna bronił się też podkreślając, że broni użył tylko na terenie swojej posesji. Te fakty nie miały jednak większego znaczenia dla wymiaru sprawiedliwości.
"W wyniku analizy zgromadzonego materiału dowodowego, Komendant Wojewódzki Policji cofnął skarżącemu pozwolenie na broń palną bojową do celów ochrony osobistej".
Mężczyzna złożył w tej sprawie skargę. Teraz oddalił ją Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie.
Zobacz także: Syryjscy uchodźcy w Jordanii. Życie jest silniejsze od wojny
Ekspert: "Głębokie poczucie niezgody i bezsens przepisów"
- Organy policji stanęły w bardzo trudnej sytuacji. Z punktu widzenia prawa nie mieli innego pola manewru. Ale osobiście czuję oczywiście głębokie poczucie niezgody i bezsens przepisów - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską adwokat Krzysztof Kuczyński.
Prawnik jest też instruktorem strzelectwa i prowadzi Gdańską Szkołę Strzelectwa. Zaznacza, że mamy tu do czynienia z udokumentowanym przypadkiem zgodnej z przepisami obrony koniecznej. Bycie pod wpływem alkoholu nie powinno mieć więc znaczenia, gdyż najważniejsza była obrona bezpieczeństwa własnej rodziny. Tym bardziej, jeśli mówimy o śladowych ilościach.
- Oczywiście sięgając po broń mężczyzna podjął ryzyko, że użycie jej będzie szczególnie rozpatrywane i analizowane. Ale jeśli sąd stwierdził, że obrona konieczna była skuteczna i zgodna z przepisami, to uniewinnił go od jakiegokolwiek zarzutu. W takiej sytuacji pozwolenie na broń nie powinno być odbierane – uważa Kuczyński.
- Doszliśmy więc do kuriozum, że osoba mająca pozwolenie na broń, na przykład jeśli wypiła pół piwa, powinna raczej sięgać po nóż. Zarówno w prawie cywilnym jak i w prawie karnym funkcjonuje pojęcie wyższej konieczności, do czego należy też obrona konieczna. Organy powinny więc kierować się rozsądkiem – zaznacza ekspert.
Na koniec dodaje, że jego wątpliwości budzi też samo zakwalifikowanie użycia załadowanej broni w obrębie własnej posesji jako jej "noszenia". Jak mówi, istotą noszenia jest jej przemieszczanie w przestrzeni publicznej. Niestety Ustawa o broni i amunicji jest w wielu miejscach na tyle ogólna, że pozwala na rozbieżne interpretacje.