Władze Bogatyni wiedziały o zagrożeniu?
Jak ktoś leży na ziemi, to się go przynajmniej nie kopie - mówił w TVN24 burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielowicz. To odpowiedź na krytykę szefa MSWiA Jerzego Millera. Miller porównywał rano sytuację w Bogatyni i w Zgorzelcu: - Gdyby burmistrz Zgorzelca rządził w Bogatyni, mielibyśmy inną sytuację - mówił. Tymczasem - jak ustaliło radio RMF FM - już w piątek do gminnego zespołu zarządzania kryzysowego kierowane były ostrzeżenia.
Zobacz zdjęcia: Jak mała rzeka zniszczyła miasto
Zobacz także: Wielka woda w Zgorzelcu
Andrzej Grzmielowicz mówił: - Zarzuty ministra uważam za niedorzeczne. To, co spotkało Bogatynię to kilkumetrowa fala wody. Jak na coś takiego przygotować miasto?
Jak ustalili dziennikarze radia RMF FM do gminnego zespołu zarządzania kryzysowego w Bogatyni zostały w piątek wysłane e-mailem dwa ostrzeżenia: meteorologiczne i hydrologiczne. Burmistrz miasta, odpowiadając na krytykę ze strony szefa MSWiA Jerzego Millera stwierdził, że żaden faks nie dotarł i nikt nie informował samorządu o zagrożeniu.
Ostrzeżenia wysłało w piątek przed południem z Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu. Najpierw trafiły one do starostwa powiatowego w Zgorzelcu; stamtąd tego samego dnia jeszcze przed godz. 14.00 oba e-mailem wysłano do zespołu zarządzania kryzysowego w Bogatyni - twierdzi RMF FM. W dokumencie była prognoza pogody na weekend i informacje o ulewnych deszczach, silnym wietrze, możliwych podtopieniach i zniszczeniach.
W rozmowie z dziennikarzem RMF FM burmistrz Bogatyni twierdzi jednak, że pierwszy raz słyszy o tych ostrzeżeniach. Ta informacja jest nieprawdziwa. - Nie przypuszczam, żeby ktoś to przeoczył - powiedział. Jednocześnie dodał, że ostrzeżenia nawet miesiąc wcześniej i tak nic by nie dały. Siła żywiołu była zbyt duża - podkreślał Andrzej Grzmielewicz.
Podczas porannej wypowiedzi Miller zarzucał burmistrzowi, że wojsko i zastępy straży pożarnej musiały "wejść w rolę samorządu terytorialnego". Jak mówił Miller, podczas jego wizyty "burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielewicz nie wiedział nawet, jaki jest poziom wody". - Mówił, że obawia się o brak chleba, ale nie zadzwonił do żadnego z piekarzy - twierdził Miller.
Minister dodał: - Gdyby burmistrz Zgorzelca rządził w Bogatyni, mielibyśmy inną sytuację. Bardzo byłem ujęty skutecznością i profesjonalnym postępowaniem burmistrza Zgorzelca, to że Zgorzelec tak wygląda, to zasługa skutecznego działania władz miasta. W Bogatyni chyba tego zabrakło - ocenił.
Zobacz, jak pomóc powodzianom