PublicystykaKataryna: Władza zakłamuje zbrodnie na Żydach, aby przypodobać się radykałom [Opinia]

Kataryna: Władza zakłamuje zbrodnie na Żydach, aby przypodobać się radykałom [Opinia]

Nawet coraz bardziej odważne zakłamywanie polskich zbrodni na Żydach nie jest wcale powodowane zrozumiałym przecież poczuciem wstydu z kawałka polskiej historii, ale cynicznym i koniunkturalnym przymilaniem się do coraz większej grupy radykałów.

80. rocznica mordu w Jedwabnem
80. rocznica mordu w Jedwabnem
Źródło zdjęć: © PAP | Michał Zieliński
Kataryna

12.07.2021 19:08

  • 10 lipca 1941 – Jedwabne.
  • 11 lipca 1943 – Wołyń.
  • 12 lipca 1995 – Srebrenica.

Tak, ludzie są zdolni do takich rzeczy. Nie tylko wtedy, nie tylko tam. Jako gatunek jesteśmy po prostu ułomni i w sprzyjających okolicznościach niektórych z nas można skutecznie poszczuć na sąsiadów.

Podjechaliśmy tam na rowerach. Wcześniej poszliśmy do majątkowej kuźni i okuliśmy pałki na końcu żelazem, aby lepiej było zabijać. Wypędziliśmy Żydówki z piwnicy i kazaliśmy im powsiadać na wóz. Zawieźliśmy je do boczkowskiego lasu, gdzie był wykopany okop. Tam kazaliśmy wszystkim Żydówkom porozbierać się do koszul i majtek. Zaczęliśmy prowadzać po jednej nad okop i tam zabijaliśmy pałkami. Tkacz zabił cztery Żydówki. Jeszcze przed zabiciem pięciu, zgwałcili jedną Żydówkę. Po zgwałceniu Żydówki ja wziąłem pałkę drewnianą od Tkacza i sam osobiście zabiłem Żydówkę, uderzając ją pałką trzy razy w głowę, i wpadła do okopu. Z pomordowanych Żydówek otrzymałem pantofle i jedną sukienkę. Trzy dni później do sołtysa przyjechała niemiecka żandarmeria i na jej polecenie pokazałem miejsce mordu. Jeden żandarm zapytał mnie, czym my ich zabijali, ja powiedziałem, że pałkami – to fragment zeznań świadka/uczestnika/kata akurat nie z Jedwabnego, ale z Bzury koło Szczuczyna, gdzie – jak w kilku innych miejscach - Polacy wybijali swoich żydowskich sąsiadów. Tak jak wiele kilometrów dalej, dwa lata później, Ukraińcy wyrzynali swoich polskich współobywateli.

W okrągłą, 80. rocznicę mordu w Jedwabnym, najwyższym rangą urzędnikiem Rzeczpospolitej był ustępujący Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Prezydent Andrzej Duda wysłał do Jedwabnego doradcę rangi tak niskiej, że pierwszy raz usłyszałam jego nazwisko. Niewiele miejsca rocznicy i obchodom poświęcili politycy władzy i bliskie im media, głupio wierząc, że nieprzyjmowanie do wiadomości niewygodnych faktów ma magiczną moc zmieniania historii. Pół biedy, jeśli to wymowne milczenie nad jedwabieńską zbrodnią jest spowodowane zrozumiałym ludzkim wstydem, że na naszej polskiej ziemi mogło się wydarzyć coś, co wydarza się regularnie w każdym innym zakątku świata.

A przecież my jesteśmy wyjątkowi - nie bylibyśmy zdolni do zrobienia Żydom w Jedwabnem tego, co nam zrobili Ukraińcy na Wołyniu. Gorzej, i niestety chyba bliżej prawdy, jeśli milczenie, a nawet coraz bardziej odważne zakłamywanie polskich zbrodni na Żydach, nie jest wcale powodowane zrozumiałym przecież poczuciem wstydu z kawałka polskiej historii, ale cynicznym i koniunkturalnym przymilaniem się do coraz większej grupy radykałów, dla których Jedwabne to tylko kolejna odsłona odwiecznej wojny z Żydem.

Nikt oficjalnie nie podważył ustaleń śledztwa

20 lat temu Instytut Pamięci Narodowej ustalił, że mordu w Jedwabnem dokonali Polacy - z podpuszczenia i za przyzwoleniem Niemców, ale to Polacy zabijali. O ile wiem, nikt od tamtego czasu oficjalnie nie podważył ustaleń tamtego śledztwa, nie podjęto go też na nowo, a dopóki tak się nie stanie, ustalenia IPN są oficjalnie obowiązującą wersją tamtych wydarzeń.

Można rozmawiać o liczbach, można się spierać o przyczyny, można szukać lekcji o Polsce i Polakach, ale napisać tej historii na nowo już się nie da. Dwadzieścia lat temu przeprosił za Jedwabne polski prezydent, przeprosił też polski Kościół, nawet politycy prawicy – jak Jan Olszewski – umieli uszanować i uznać tamten gest. Jeśli nie jako przyjęcie na siebie narodowej winy, to oddanie hołdu ofiarom. Dwadzieścia lat później nawet przed tym się wzdrygamy. A przecież nawet wierzący, że Jedwabne było zbrodnią wyłącznie niemiecką, nie powinni mieć problemu z oddawaniem hołdu jej ofiarom – przeciwnie, środowiska prawicy, które potrafią tygodniami grać na antyniemieckich fobiach, puszczając w głównym wydaniu "Wiadomości" Tuska mówiącego po niemiecku, mogłyby wykorzystać Jedwabne do przypomnienia skali niemieckich zbrodni na Polakach, w tym przypadku tych pochodzenia żydowskiego.

Jeśli władza regularnie przypominająca o doznanych od Niemców krzywdach ten jeden temat odpuszcza, może to znaczyć tylko jedno – nie ma pomysłu, jak ją przypisać Niemcom, w całości uniewinniając Polaków. Milczenie, a w tym roku nawet przepychanki, nad jedwabieńskimi mogiłami nie zmienią historii, bo do tego brakuje rzeczowych argumentów. Mogą jedynie podgrzewać negatywne emocje i wzajemne niechęci, co jest najbardziej na rękę tym, którzy na robieniu z Polski państwa-antysemity chcieliby coś dla siebie ugrać.

Mądra władza wiedziałaby, że historii Jedwabnego nie napisze się na nowo, wymazując z niej Polaków. Odpowiedzialna władza rozumiałaby, że polską racją stanu jest budowanie wizerunku Polski jako państwa zdolnego do zmierzenia się z własną trudną przeszłością. Odważna władza nie bałaby się garstki krzykaczy, z którymi nawet wstydziłaby się publicznie pokazać.

Czytaj także:

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)