ŚwiatWładimir Putin ratuje Baracka Obamę w sprawie interwencji w Syrii?

Władimir Putin ratuje Baracka Obamę w sprawie interwencji w Syrii?

Bez zgody Kongresu USA Barack Obama raczej nie wyda rozkazu do interwencji zbrojnej w Syrii, a przez to jego prezydentura zostałaby osłabiona w kraju i za granicą - twierdzą eksperci. Paradoksalnie wyjściem z trudnej sytuacji może być nowa propozycja Rosji.

Władimir Putin ratuje Baracka Obamę w sprawie interwencji w Syrii?
Źródło zdjęć: © AFP | Anwar Amro

Obama został wybrany na prezydenta USA, obiecując Amerykanom koniec dekady wojen, jednak przez ostatnie dwa lata był ostro krytykowany za brak zaangażowania Stanów Zjednoczonych w krwawy konflikt w Syrii. Dopiero gdy reżim Baszara al-Asada przekroczył wyznaczoną przez Obamę rok temu czerwoną linię i zdaniem Waszyngtonu użył 21 sierpnia broni chemicznej, prezydent opowiedział się za ograniczoną interwencją, by ukarać dyktatora. Wobec braku mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ i po wykluczeniu udziału Wielkiej Brytanii w interwencji prezydent wystąpił do Kongresu o zielone światło w tej sprawie.

"Cios dla władzy" Obamy

Z dotychczasowych szacunków wynika jednak, że kongresmeni nie daliby Obamie zgody na interwencję. - To byłby znaczny cios dla jego władzy i urzędu prezydenta. Osłabiłoby go to zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w kraju, w innych negocjowanych z Kongresem kwestiach - powiedział prof. James Thurber, dyrektor Centrum Studiów nad Kongresem i Urzędem Prezydenckim na American University.

Biały Dom przekonuje, że jako zwierzchnik sił zbrojnych Obama ma prawo wydać rozkaz w sprawie interwencji bez zgody Kongresu, choć kwestionują to niektórzy prawnicy i kongresmeni. Przypomina się, że bez autoryzacji Kongresu nastąpiła nie tylko interwencja w Libii sprzed dwóch lat, ale też udział USA w wojnie w Korei ponad 60 lat temu. Zdaniem ekspertów ta opcja jest jednak obecnie bardzo mało prawdopodobna.

- Przypuszczam, że jeśli Kongres odrzuci rezolucję, to prezydent nie rozpocznie interwencji. Podjęcie decyzji o zwróceniu się z tym do Kongresu, a potem zignorowanie jego postanowienia byłoby ruchem politycznie bardzo ryzykownym - powiedział ekspert Rady Stosunków Zagranicznych (CFR) Charles Kupchan. - Ale i brak decyzji w sprawie interwencji ustawiłby Obamę na przegranej pozycji, bo musiałby wtedy wycofać się z akcji zbrojnej, choć jasno powiedział, iż jest ona w interesie bezpieczeństwa narodowego - ocenił.

Niektórzy komentatorzy spekulowali nawet, że w przypadku zignorowania odmowy Kongresu, Republikanie pokusiliby się o rozpoczęcie procedury impeachmentu wobec Obamy. Ta próba - przy obecnej większości Demokratów w Senacie - zapewne by się nie powiodła. Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że już do końca kadencji pogorszyłoby to i tak złe stosunki Obamy ze zdominowaną przez Republikanów Izbą Reprezentantów. Jakikolwiek kompromis w ważnych dla prezydenta kwestiach, takich jak reforma imigracyjna czy sprawy budżetowe, stałby się przez to jeszcze mniej prawdopodobny.

Propozycja Rosji

Paradoksalnie wyjściem z sytuacji może się więc okazać najnowsza rosyjska propozycja, która w poniedziałek radykalnie zmieniła dynamikę wokół Syrii. - Jak na ironię, być może to prezydent Rosji Władimir Putin podsunął Obamie pomysł na wyjście z sytuacji - powiedział prof. Allan Lichtman, politolog z American University.

Rosja, jeden z największych sojuszników Syrii i najzagorzalszy przeciwnik interwencji wojskowej w tym kraju, zaproponowała w poniedziałek objęcie syryjskiej broni chemicznej kontrolą międzynarodową w celu jej późniejszego zniszczenia.

Syria, słowami swego szefa dyplomacji Walida el-Mualima, natychmiast "przyjęła propozycję z zadowoleniem", nie wchodząc jednak w szczegóły.

Prezydent USA sceptyczny

Prezydent Obama zastrzegł w poniedziałek, że do zmiany w stanowisku Syrii trzeba podchodzić ze sceptycyzmem/ Jednak ocenił, że propozycja jest "potencjalnie przełomowa", a rząd USA "podejdzie do niej poważnie". - Ta propozycja daje Obamie szansę na zachowanie twarzy, biorąc pod uwagę silną opozycję wobec interwencji nie tylko w Kongresie, ale i w społeczeństwie - tłumaczy Lichtman.

Prof. Thurber przyznał, że wszystkie scenariusze są możliwe. - Wciąż jeszcze może wydarzyć się wiele rzeczy, które mogą przekonać Obamę do wycofania się (z interwencji w Syrii)
. Mamy teraz naprawdę historyczne czasy pod względem władzy prezydenta, tego co zrobi Obama, tego co zrobi Putin, tego co może się zdarzyć na Bliskim Wschodzie - powiedział.

- Rosjanie przychodzą Obamie na ratunek - komentował w CNN były republikański kandydat w ostatnich prezydenckich prawyborach w tej partii i były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich.

Gdyby jednak rosyjską propozycję udało się wprowadzić w życie, to prezydent Obama mógłby śmiało mówić, że to sukces USA. Już w poniedziałek podkreślał, że gdyby USA nie zagroziły użyciem siły w Syrii, to propozycja prawdopodobnie nigdy by się nie pojawiła. Przekonywał też, że należy utrzymać presję na reżim Baszara al-Asada i dlatego Kongres powinien poprzeć plany administracji.

Kiedy głosowanie Kongresu?

Obecnie nie jest jednak pewne, czy i kiedy Kongres będzie głosował nad rezolucją zatwierdzającą interwencję. W środę Senat miał głosować w sprawie formalnego rozpoczęcia debaty w tej sprawie, co otworzyłoby drogę do głosowania Senatu nad rezolucją. Ale wieczorem w poniedziałek, wskazując na "międzynarodowe dyskusje", lider demokratycznej większości w Senacie Harry Reid poinformował, że wycofał swe poparcie dla głosowania w środę. Jego współpracownicy tłumaczyli, że chce on, by przed głosowaniem wyjaśniła się kwestia rosyjskiej propozycji.

Część komentatorów podkreśla, że ta propozycja może okazać się na rękę nie tylko Obamie, ale i wielu Demokratycznym kongresmenom, którzy są przeciwni interwencji, ale nie chcieliby podważać wiarygodności prezydenta.

Mimo licznych briefingów z udziałem parlamentarzystów oraz wielogodzinnych przesłuchań członków rządu w Kongresie, liczba kongresmenów zapowiadających, że zagłosują przeciw interwencji, rosła niemal z każdym dniem od ogłoszenia zamiaru jej przeprowadzenia. W poniedziałek media i think tanki obliczyły, że już ok. 230 z 435 członków Izby Reprezentantów publicznie ogłosiło, iż zagłosuje przeciw bądź się ku temu skłania.

- Liderzy obu partii wsparli interwencję, ale trzy grupy stworzyły dziwną koalicję na "nie". Są to liberalni Demokraci oraz Republikanie, którzy zgadzają się, że USA powinny mniej angażować się za granicą, a także Republikanie, którzy po prostu bardzo nie lubią Obamy i zawsze będą głosować przeciwko niemu - mówi prof. Lichtman.

Większe są szanse na przyjęcie rezolucji w 100-osobowym Senacie, gdzie większość mają Demokraci. Zdaniem ekspertów różnica między postawą senatorów a kongresmenów wynika z faktu, że ci drudzy ze względu na przyszłoroczne wybory do Kongresu są pod większą presją opinii wyborców.

- Tylko jedna trzecia miejsc w Senacie będzie obsadzana w przyszłym roku (jednej trzeciej senatorów kończy się sześcioletni mandat - przyp.). Dwie trzecie senatorów nie weźmie udziału w wyborach, nie odczuwają więc takiej presji jak kongresmeni w Izbie Reprezentantów (gdzie wszystkim kończy się dwuletni mandat - przyp.). Senatorowie mają znacznie większą swobodę, by głosować za prezydentem, jeśli chcą - powiedział Thurber.

Mimo czynionych wysiłków rządowi USA nie udało się dotąd przekonać opinii publicznej, zmęczonej wojnami w Iraku i Afganistanie, do interwencji w Syrii. Według najnowszego sondażu Pew Research Center zaledwie w tydzień odsetek przeciwników wojskowej operacji w Syrii wzrósł o 15 punktów procentowych i wynosi obecnie 63 proc.

Z Waszyngtonu Inga Czerny, PAP

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)