Nowe informacje po tragedii. "Zmiótł ich na wstecznym"

Cofając samochodem dostawczym, potrącił kobietę idącą przez przejście dla pieszych z dzieckiem w wózku. A potem stał w miejscu wypadku i przekonywał, że kobieta zemdlała i się przewróciła. Prokurator wnioskował o areszt dla mężczyzny. W sobotę sąd podjął decyzję w głośnej sprawie.


Do potrącenia kobiety z wózkiem doszło na przejściu dla pieszych
Do potrącenia kobiety z wózkiem doszło na przejściu dla pieszych
Źródło zdjęć: © PAP
Paweł Buczkowski

- Grzegorz M. usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Świadek nie widział wypadku

Dramat rozegrał się w środę po południu przed jednym z bloków przy ul. Szeligowskiego w Lublinie.

- Wyszedłem z domu z młodszym dzieckiem na spacer i zobaczyłem na osiedlowej ulicy zbiegowisko. Wśród ludzi była sąsiadka z moim starszym, dwuletnim synem na rękach. Usłyszałem, że opiekunka syna zemdlała i przewróciła się z wózkiem - relacjonuje Jakub Kosikowski w rozmowie z Wirtualną Polską.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W chwili zdarzenia dwulatek był w wózku i na szczęście nic mu się nie stało. Niestety, kobieta doznała bardzo poważnych obrażeń zagrażających jej życiu.

Początkowo nikt nie podejrzewał, że do sytuacji mogło dojść z powodu potrącenia przez pojazd. Ktoś zadzwonił na numer 112, ale nie powiedział nic o wypadku, więc operator numeru alarmowego wysłał na miejsce tylko karetkę pogotowia. Patrol policji nie został zadysponowany.

- Świadek, który zadzwonił na numer alarmowy, relacjonował, że nie widział uderzenia, tylko leżącą już na ziemi kobietę - przyznaje nadkom. Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie.

Ojciec nabiera podejrzeń

- Wózek wprawdzie był roztrzaskany, ale wszyscy na miejscu mówili o omdleniu. Musiałem się zająć dwójką płaczących dzieci, więc tylko wziąłem wózek i zaniosłem na klatkę schodową - opowiada pan Jakub.

Nieprzytomna kobieta została przewieziona do szpitala przez Zespół Ratownictwa Medycznego. Pan Jakub też pojechał do szpitala, żeby sprawdzić jej stan zdrowia i przekazać ratującym ją medykom najważniejsze informacje. Sam jest lekarzem i zaczął podejrzewać, że obrażenia, jakie odniosła opiekunka jego dziecka, coraz bardziej nie pasują do wersji o omdleniu i upadku.

- Wróciłem na miejsce zdarzenia. Zobaczyłem, że na ulicy są ślady ciągnięcia wózka po jezdni. Zadzwoniłem do administracji osiedla z informacją, że podejrzewam, że to było raczej potrącenie, a nie omdlenie. Okazało się, że w pobliskim żłobku jest kamera, która obejmowała ten teren. Administracja poinformowała o sprawie policję - relacjonuje pan Jakub.

Stali obok i mówili, że kobieta zemdlała

Dopiero po jakimś czasie na komendę zgłosili się dwaj mężczyźni: kierowca i pasażer dostawczego renault. Jak się później okazało, to właśnie to auto podczas cofania w osiedlowej uliczce potrąciło kobietę idącą z wózkiem z dzieckiem przez przejście dla pieszych.

Ponadto okazało się, że mężczyźni byli na miejscu od samego początku. Widział ich nawet pan Jakub, oczywiście nie wiedział wtedy, że mają coś wspólnego ze sprawą. Jak relacjonuje, obaj mówili, że widzieli, jak kobieta się przewraca. Nie wspominali jednak nic o tym, że doszło do potrącenia.

Sąd nie zgadza się na areszt

W sobotę kierowca renault Grzegorz M. usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego. Jak ustalił prokurator, mężczyzna cofał samochodem i uderzył w kobietę, w wyniku czego doznała poważnych obrażeń, głównie głowy.

Podczas przesłuchania kierujący nie przyznał się do zarzucanego czynu.

- Przyjęliśmy, że mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenia - dodaje Agnieszka Kępka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie. To dlatego, że zgłosił się na policję dopiero po jakimś czasie od zdarzenia. I właśnie z tego powodu prokurator wnioskował o areszt dla mężczyzny. Jednak w sobotę sąd zdecydował, że Grzegorz M. nie trafi do aresztu. Nie zastosował też żadnego innego środka zapobiegawczego.

Nie wiadomo, czy w chwili zdarzenia mężczyzna był trzeźwy, bo badanie odbyło się dopiero po pewnym czasie od wypadku. Będzie to przedmiotem badania rachunkiem retrospektywnym.

Prokuratura będzie analizować też decyzję sądu o odrzuceniu wniosku o areszt, na razie nie ma jeszcze decyzji o jej ewentualnym zażaleniu.

Ostrzeżenie dla rodziców

W swoim wpisie w mediach społecznościowych pan Jakub radzi rodzicom, aby zapinali swoje dzieci w wózkach. - U mnie to uratowało życie i zdrowie syna, wózek wziął na siebie całe obrażenia - przekonuje.

Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj też:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (318)