Wizyta Baracka Obamy wisi na włosku
Barack Obama prędzej zrezygnuje z udziału w uroczystościach pogrzebowych na Wawelu, niż zdecyduje się na dojazd samochodem z lotniska zastępczego - uważa Krzysztof Liedel, ekspert z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. Zagrożenie pyłem wulkanicznym dla lotnictwa nad Europą, postawiło pod znakiem zapytania podróż prezydenta USA do Polski. Biały Dom podkreśla jednak, że przyjazd jest wciąż planowany.
Zobacz galerię: Czarna chmura zagraża samolotom
Erupcja wulkanu Eyjafjallajokull na Islandii miała poważne konsekwencje dla północnej Europy. Z jej powodu ruch lotniczy nad północną Europą i na trasie Ameryka Północna-Europa zamarł. Polska przestrzeń powietrzna została niemal całkowicie zamknięta. W tej chwili normalnie funkcjonuje jedynie port lotniczy w Rzeszowie. Działające jeszcze przed południem lotnisko Kraków-Balice zostało zamknięte dla dużych samolotów, w tym rejsowych. Jacek Sasin z Kancelarii Prezydenta zapowiedział jednak, że - mimo utrudnień - przesunięcie pogrzebu Pary Prezydenckiej na inny termin jest ostatecznością.
Według prognoz przygotowanych przez norweski instytut meteorologiczny, chmura pyłu wulkanicznego obejmie prawie całą Europę i pozostanie nad Polską do soboty po południu. Czy to zakłóci przyjazd amerykańskiego prezydenta? Władze portu lotniczego w podrzeszowskiej Jasionce zapewniają, że są w stanie przyjąć samolot Baracka Obamy. Czy prezydent się na to zdecyduje i z Air Force One przesiądzie się do samochodu? Odległość, jaką musiałby wówczas przejechać to ok. 165 km. - Być może Amerykanie wezmą pod uwagę możliwość lądowania na innym lotnisku, jednak każde odstępstwo od normalnie stosowanych praktyk to zwiększone ryzyko dla ochrony amerykańskiego prezydenta. Dlatego bardzo rzadko do takich rozwiązań dochodzi – mówi Liedel. Jeśli pył wulkaniczny uniemożliwi lądowanie w Krakowie, to - zdaniem eksperta - Amerykanie zrezygnują z udziału prezydenta Obamy w uroczystościach na Wawelu. Jak twierdzi Liedel, jeśli taka decyzja zapadnie, dojdzie do tego w ostatniej chwili.
A co z przywódcami pozostałych państw? - Każdy kraj podejmie indywidualne decyzje. Naturalnie głowy państw ościennych mają ułatwione zadanie - mogą przyjechać w kawalkadzie samochodów – mówi ekspert z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska