Wirtuoz z Nakła

Odtąd twoje życie będzie się dzielić na przed i po konkursie – napisał Krystian Zimerman do Rafała Blechacza

31.10.2005 | aktual.: 31.10.2005 09:16

20-letni Rafał Blechacz wyłączył telefon komórkowy i nie chciał rozmawiać z dziennikarzami na długo przed rozpoczęciem XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. A i w trakcie wolał grać, niż mówić. Nawet nie chciał słuchać, jak spisują się konkurenci. Na każdym etapie zmagań, zaraz po swoim występie, znikał. I jak mógł najszybciej, wracał z rodzicami do Nakła. W rodzinnym miasteczku, w Kujawsko-Pomorskiem czekał na werdykt jury. – I słusznie – komentuje jego profesorka, Katarzyna Popowa-Zydroń. – Nawet najwygodniejszy pokój hotelowy nigdy nie jest domem, gdzie człowiek szybko odzyskuje spokój i równowagę. A wewnętrzne uspokojenie jest niezbędne, żeby dobrze zagrać. W Nakle, z dala od dziennikarzy i konkursowej wrzawy, Rafał po prostu nabierał sił do dalszej walki.

W rezultacie, gdy się okazało, że to Rafał zdobył pierwsze miejsce, nawet żurnaliści akredytowani przy konkursie niewiele potrafili powiedzieć o zwycięzcy. Kim jest ten niewysoki, drobny, piwnooki i utalentowany młodzieniec? – zastanawiali się wszyscy.

Ci, którzy go dobrze znają, mówią, że jest inny, nietypowy, bardzo skromny, pracowity, nad wiek dojrzały. I zaskakujący. Od dziecka.

Pierwsze melodie

Tata Rafała, Krzysztof Blechacz (48 lat, agent ubezpieczeniowy) – pamięta jak dziś – bardzo się zdziwił, gdy zauważył, że czteroletni synek sam podchodzi do pianina odziedziczonego po dziadku, wiejskim nauczycielu, i próbuje wystukać zasłyszane melodie. – W dodatku nieźle mu to wychodziło. I zawsze chętnie słuchał, gdy grałem mu dziecięce piosenki – z uśmiechem przypomina dawne czasy pan Krzysztof. Wtedy nawet nie pomyślał, że rośnie w ich domu następca Krystiana Zimermana. Oboje z żoną przypuszczali, że raczej zostanie księdzem. – Bo tak chętnie chodził z nami do kościoła. I siedział w ławce cichutko, wyraźnie oczarowany – wspomina mama, Renata Blechacz (45 lat, niepracująca zawodowo nauczycielka). Szybko się okazało, że to nie powołanie, lecz zafascynowanie kościelnymi organami, które trwa do dzisiaj.

Skąd ten talent?

Ponieważ wyraźnie garnął się do instrumentu, gdy miał pięć lat, rodzice zapisali go do ogniska muzycznego, a potem dowozili do Bydgoszczy na prywatne lekcje gry na pianinie. I trochę dziwili się zapewnieniom nauczycieli, że Rafał jest bardzo utalentowany, że ma zadatki, że trzeba go dalej kształcić bardziej intensywnie. Zastanawiali się, skąd taki talent u ich dziecka.

Doszli do wniosku, że to po Blechaczach. A dokładnie po pradziadku – wiejskim nauczycielu, który umiał grać na trąbce, akordeonie i skrzypcach. W dodatku potrafił zaszczepić miłość do muzyki wszystkim trzem synom. I razem mogli muzykować na rodzinnych przyjęciach i weselach. Potem synowie przekazali muzyczne abecadło dzieciom. A te swojemu potomstwu. I tak od czterech pokoleń prawie każdy Blechacz umie grać na jakimś instrumencie. Ale muzyka dotąd była dla nich tylko przyjemnością. Na chleb zarabiali inaczej. Dopiero Rafał skończył nie tylko podstawową i średnią szkołę muzyczną, ale nawet poszedł do bydgoskiej akademii muzycznej. Mimo to aż do matury pianistyczna edukacja w Bydgoszczy była dopełnieniem nauki w zwyczajnej podstawówce i ogólniaku w Nakle. Choć dojazdy były męczące, rodzice Rafała nie chcieli zbyt wcześnie stawiać przyszłości syna na jedną kartę. Jednak wszystko od początku wskazywało, że chłopak jest stworzony do grania.

Muzyczny dynamit

To Jacek Polański, bydgoski nauczyciel, 13 lat temu zadecydował, że mały Rafał nadaje się do podstawowej szkoły muzycznej: – Na wstępnym przesłuchaniu od razu zauważyłem, że ten maluch jest bardzo utalentowany. Taki mały kwiatek o wielkiej sile. Już wtedy tkwił w nim jakiś dynamit muzyczny. A koleżanka, która była razem ze mną, gdy zobaczyła, co taki malec potrafi, zwyczajnie się popłakała – wspomina Jacek Polański. Bydgoski pedagog przez ponad osiem lat opiekował się Rafałem i uważnie mu się przyglądał: – Od początku zadziwiał mnie pracowitością, dokładnością, wewnętrznym spokojem i wrażliwością na dźwięk. Po prostu – nietypowe dziecko – twierdzi.

– Rafał zawsze był inny – potwierdza Ewa Stąporek-Pospiech, dyrektor Państwowego Zespołu Szkół Muzycznych w Bydgoszczy. – Przede wszystkim od razu było widać, że bardzo lubi grać. Poza tym był chętny do dialogu. Gdy dostał książkę o Chopinie, szybko ją przeczytał i chciał dyskutować na ten temat. Na koncercie swojej pani profesor, gdy inni tylko słuchali albo się nudzili, on siedział z partyturą w ręku i śledził każdy dźwięk. A potem się dopytywał: dlaczego pani tak zagrała, bo ja bym to zrobił inaczej.

– Już jako dziecko potrafił godzinami ćwiczyć przy pianinie. Często się zastanawiałam, skąd on bierze tę cierpliwość – wspomina mama, Renata.

Tylko srebro i złoto

Pierwsze sukcesy wychowanka przyszły błyskawicznie. Po dwóch latach nauki mały Blechacz zajął IV miejsce na Ogólnopolskim Przesłuchaniu Uczniów Szkół Muzycznych. I to było pierwsze i ostatnie tak odległe miejsce. Później sięgał wyłącznie po złoto i srebro. – Miał 11 lat, gdy zdobył pierwsze miejsce na festiwalu bachowskim, choć wtedy siedząc przy fortepianie, ledwo sięgał pedałów. Był tam najmłodszy, najmniejszy. A grał najtrudniejszy repertuar – wspomina z dumą Polański.

Pięć lat temu Rafał trafił pod opiekę prof. Katarzyny Popowej-Zydroń – Polki z bułgarskimi korzeniami, która 30 lat temu startowała w Konkursie Chopinowskim razem z Zimermanem i zdobyła wtedy wyróżnienie. Nowy uczeń nie zrobił początkowo na niej szczególnego wrażenia: – Miał dobrze rozczytane nuty, ustawienie ręki było też w porządku, ale nie rzucił mnie na kolana – wspomina pani profesor. – Jednak już po kilku spotkaniach zaczęło wychodzić z niego coś, z czym nie zetknęłam się wcześniej mimo długiej praktyki pedagogicznej. Wszystkie moje uwagi chwytał w lot. Jakby to wszystko już wiedział, tylko zapomniał. Miałam wrażenie, że nasze lekcje odkrywały coś, co w nim tkwiło od dawna. Ja tylko wyciągałam z niego tę prawiedzę. Wtedy zrozumiałam, że mam do czynienia z chłopcem wybitnie utalentowanym. * Na pożyczonym fortepianie*

Rafał zdobywał laury w całej Polsce i zaczął się przygotowywać do bardzo prestiżowego konkursu pianistycznego w Hamamatsu w Japonii, ale ciągle grał na pianinie. – Na kursie mistrzowskim w Dusznikach-Zdroju przedstawiciel Yamahy nie mógł w to uwierzyć. I z dobrego serca, za darmo, na trzy miesiące pożyczył mi fortepian, żebym się mógł dobrze przygotować – z wdzięcznością wspomina Rafał. Renata Blechacz: – Zdawaliśmy sobie sprawę, że syn potrzebuje lepszego instrumentu, ale fortepiany są tak kosztowne, że nie było nas na to stać. W końcu gdy postanowiliśmy jednak zaciągnąć kredyt, Rafał w 2003 r. wygrał konkurs w Hamamatsu.

Zwycięzca otrzymał 50 tys. zł nagrody. A Yamaha – na szczęście – dała korzystną zniżkę i dzięki temu wystarczyło na lśniący, czarny fortepian, który zajmuje pół największego pokoju państwa Blechaczów w ich mieszkaniu w nowoczesnym bloku stojącym niedaleko głównej ulicy Nakła.

Do salonu wraz z instrumentem wprowadził się Rafał. Na białej ścianie powiesił swoje najcenniejsze fotografie. Z Ewą Rubinstein z podpisem: „Dla Rafała bardzo serdecznie” i z tournée po Japonii: on skupiony gra, a w tle skośnooka orkiestra. A na trzeciej fotce stoi obok swojego największego idola – Krystiana Zimermana. Spotkali się przypadkiem w Katowicach, w marcu tego roku. Wielki Zimerman odbierał tytuł honoris causa. Rafał grał poloneza. – Powiedział, że podoba mu się moja interpretacja – opowiada z dumą w głosie Rafał. Widać, że pochwała tego pianisty wiele dla niego znaczy. Nic dziwnego. To jego nagrań od dawna słucha najchętniej. To on był – wydawało się do niedawna – niedościgłym wzorem młodego pianisty z Nakła.

Na pewno – choć nie mówił o tym głośno – marzył, żeby Zimermanowi dorównać. I z całą pewnością od trzech lat bardzo solidnie przygotowywał się do Konkursu Chopinowskiego. Przez ostatnie kilka miesięcy ćwiczył siedem-osiem godzin dziennie. I nawet zaczął biegać do lasu. 3 km, co drugi dzień, żeby wzmocnić cały organizm. I właśnie to bieganie było dla niego trudniejsze niż codzienna porcja ćwiczeń z instrumentem. Wychowania fizycznego nigdy nie lubił. Od dawna powtarza: – Zamiast kopać piłkę nożną, wolę grać na instrumencie. – A ja bym chciała, żeby popracował choć trochę nad sylwetką – przyznaje pani Blechacz. – Niestety nic nie dają moje namowy. Syn nie przywiązuje też wagi do ubrania. Nosi to, co mu kupię w sklepie i przyniosę do domu, bo chodzenia na zakupy nie znosi. Nie jest smakoszem. Je, co przyrządzę. Dla niego liczy się tylko muzyka.

Cały blok słucha

Do żmudnych fortepianowych ćwiczeń przyzwyczaili się nie tylko rodzice i siostra, 13-letnia Paulina, ale również wszyscy mieszkańcy bloku. Na szczęście Blechaczowie mają wyrozumiałych sąsiadów, którzy nie tylko nie narzekają, ale nawet są zadowoleni z muzyka za ścianą. – Przyzwyczaiłam się do jego grania. I słucham jak radia – mówi jedna z sąsiadek.

– Dlatego nie muszę – jak inni – okładać fortepianu poduszkami, żeby wytłumić dźwięk – cieszy się Rafał. Ale żeby nie nadużywać sąsiedzkiej cierpliwości, ustawił fortepian na grubym dywanie i nie otwiera skrzydła, żeby mniej niosło dźwięki.

Rafał od dawna zatopiony jest w muzyce niemal całkowicie. Studia w Akademii Muzycznej im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy uzupełniają codzienne, wyczerpujące granie. W wolnych chwilach gra na kościelnych organach i słucha muzyki poważnej. Na nic innego już nie ma czasu. I pewnie to skupienie na muzyce dało tak dobre rezultaty na Konkursie Chopinowskim. – Rafał miał wszystko, co jest potrzebne, żeby osiągnąć sukces – twierdzi prof. Popowa-Zydroń. – Talent, pracowitość, odpowiedni wiek, dobre doświadczenia na liczących się konkursach, oddanych rodziców, środowisko, które go wspiera, oraz dobrego nauczyciela. I wygrał. Wierzyłam, że może to zrobić, choć – przyznaję – nie przypuszczałam, że uczyni to w takim stylu.

„Odtąd Twoje życie, podobnie jak od 30 lat moje, będzie się dzielić na przed i po konkursie”, tuż po zwycięstwie napisał Rafałowi z Nowego Jorku Krystian Zimerman. Wielki pianista ufundował własną nagrodę za najlepsze wykonanie sonaty. I, oczywiście, przyznał ją Rafałowi Blechaczowi.

Małgorzata Szczepańska-Piszcz

Ważniejsze, muzyczne osiągnięcia Rafała Blechacza

2002 – II nagroda na V Międzynarodowym Konkursie Młodych Pianistów „Artur Rubinstein in Memoriam” w Bydgoszczy

2003 – II nagroda (pierwszej nie przyznano) na V Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Hamamatsu w Japonii

2004 – I miejsce na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Maroku

2005 – I nagroda oraz nagrody za najlepsze wykonanie mazurków, poloneza i koncertu na XV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)