Wirtualna Polska spędza dzień z Markiem Borowskim
Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda dzień polityków? Codziennie oglądamy ich w telewizji, ale co dzieje się pomiędzy kolejnymi wystąpieniami na wizji? Były marszałek Sejmu i lider SdPl Marek Borowski, kandydat na posła z pierwszego miejsca listy LiD w Warszawie, uchylił rąbka tajemnicy. Zgodził się, by reporterzy Wirtualnej Polski przez cały dzień towarzyszyli mu w wykonywanych obowiązkach. To pierwszy z cyklu artykułów, ukazujących dzień znanych polityków w gorącym, przedwyborczym okresie.
Galeria
[
]( http://wybory2007.wp.pl/galeriazdjecie.html?gid=9266845 )[
]( http://wybory2007.wp.pl/galeriazdjecie.html?gid=9266845 )
Dzień z Markiem Borowskim
Pierwszy make-up
Godz. 8.40 Hol w budynku Senatu RP. Marek Borowski, były marszałek Sejmu, przygotowuje się do wywiadu dla TV Biznes. To pierwszy punkt w kalendarzu lidera SdPl na ten dzień – bardzo długi dzień. Wizażystka maluje lidera SdPl. Jak się później okaże, będzie to jeden z wielu momentów tego dnia, kiedy marszałek będzie miał na sobie pełny make-up.
Tuż przed 9.00 jest już po wszystkim. Dotarliście? – zwraca się do nas marszałek i proponuje, żebyśmy do siedziby SdPl pojechali jego samochodem (błękitna skoda octavia w wersji kombi). Po drodze zabieramy jeszcze rzecznika prasowego marszałka i wiceburmistrza Ochoty Maurycego Seweryna.
Komu kibicuje Borowski?
Godz. 9.10Siedziba SdPl na ulicy Mokotowskiej, w pobliżu placu Zbawiciela. Z lekkim opóźnieniem marszałek Borowski dociera na wywiad z „Życiem Warszawy”. Wcześniej musi jeszcze zaparkować i wziąć kwit z parkometru. Rozmowa odbywa się w sali konferencyjnej – na ścianie kalendarz wyborczy z odręcznymi notatkami o codziennych zadaniach. Pod datą 21 października wpis – „Jarosław Kaczyński przestaje być premierem”.
Reporterka „Życia Warszawy” pyta o komunikację w stolicy. Marek Borowski przyznaje, że nie korzysta z autobusów ani tramwajów, a metrem jechał tylko na samym początku jego istnienia, kiedy zostało otwarte. Po mieście porusza się własnym samochodem. Co sądzi o korkach? Zdradza, że gdy utknie na dobre, zdarza mu się przekląć. Dodaje jednak, że mieszkając w dużym mieście trzeba nauczyć się żyć z korkami. Rzecznik marszałka Maurycy Seweryn dodaje, że podczas zeszłorocznych wyborów samorządowych, Marek Borowski był jedynym kandydatem na prezydenta stolicy, który poruszał się własnym samochodem i bez kierowcy.
Legia, czy Polonia? – pyta dziennikarka „ŻW”. Borowski stara się odpowiedzieć dyplomatycznie. Nie da jednak się ukryć, że bliżej mu do drużyny z Łazienkowskiej. Zaznacza przy tym, że nie cieszy go sytuacja Polonii. Warszawa zasługuje na dwa dobre, pierwszoligowe kluby – dodaje.
Pod czujnym okiem żony
Godz. 10.00 Siedziba SdPl. Czas na pracę ze sztabowcami, ustalenie harmonogramu działań na następne dni i przegląd prasy. W przerwie między spotkaniami, mamy szansę zajrzeć do gabinetu Borowskiego. Na biurku laptop, sterta gazet, a na honorowym miejscu zdjęcie żony Haliny. Sprawnym ruchem wycina z „Gazety Wyborczej” grafikę z wynikami najnowszego sondażu. Po chwili musimy wyjść – przyszedł kolejny gość.
Parlez-vous français?
Godz. 11.00 Sala konferencyjna w siedzibie SdPl. Na spotkanie z Borowskim przybyło kilkunastu dziennikarzy z Francji. Rozmowa odbywa się w języku Moliera. Borowski opowiada o sytuacji w Polsce swobodnie, z niewielką pomocą tłumaczki – podczas godzinnej rozmowy tylko cztery razy prosi ją o pomoc.
Francuskich dziennikarzy interesuje m.in. stosunek LiD-u do stanowiska polskiego rządu wobec Europejskiego Dnia przeciw Karze Śmierci, legalizacji związków homoseksualnych, aborcji, eutanazji. Pytają o możliwe koalicje LiD-u po wyborach. Borowski podkreśla, że LiD jest w konflikcie z PiS, jako przyszłych koalicjantów widzi PO lub PSL. Pytamy później o znajomość francuskiego. Marszałek ubolewa, że teraz bardzo rzadko używa tego języka i pewne słowa mu uciekają. Opowiada, że uczył się francuskiego na początku prywatnie, a potem na SGPiS, gdzie studiował handel międzynarodowy. "Czerwona ratuje życie"
Godz. 13.00 Parking przed Pałacem Kultury od strony Al. Jerozolimskich. W pobliżu hal Kupieckich Domów Towarowych, jak co środę, stoi zaparkowany autobus do pobierania krwi. W związku z apelem kandydata do Senatu z ramienia LiD i wiceprzewodniczącego SdPl Bartosza Dominiaka - krew mają oddać kandydaci do Senatu z okręgu warszawskiego. Akcja prowadzona jest pod hasłem „Czerwona ratuje życie”. Wokół autobusu zebrała się grupka reporterów. Marek Borowski także chce oddać krew.
Jak każdy honorowy krwiodawca musi wypełnić ankietę. Przy jednym z pytań, pojawia się jednak wątpliwość – przeciwwskazaniem do oddania krwi jest szczepienie przeciwko grypie wykonane w ciągu ostatnich 48 godzin. Okazuje się, że lider SdPl szczepił się niecałe 32 godziny temu. Szybki „telefon do przyjaciela” i doktor marszałka wyklucza oddanie krwi tego dnia. Mimo wszystko Borowski nie rezygnuje, odda krew następnego dnia. Borowski żartuje, że „kto ma błękitną krew, też się nadaje”. Reporterzy zarzucają akcji wymiar wyborczy. Zdobywanie głosów poprzez dobre uczynki zawsze się przyda – podkreśla Borowski. Marszałek już wcześniej wielokrotnie oddawał krew, m.in. po katastrofie w Chorzowie.
Ostre przyspieszenie, mocne hamowanie
Godz. 13.30 Ul. Świętokrzyska. Jedziemy samochodem lidera SdPl. Już podczas wywiadu dla „Życia Warszawy” usłyszeliśmy, że marszałek lubi prowadzić szybko i dynamicznie. Przekonujemy się, że mówił prawdę...
Czerwona kanapa pośród drzew
Godz. 14.00 Park Skaryszewski na warszawskiej Saskiej Kępie. W parkowej scenerii będzie kręcony najnowszy spot wyborczy Lewicy i Demokratów. Ekipa realizatorów zajęła spory trawnik w centrum parku. Na soczyście zielonej trawie rekwizyty – czerwona kanapa, luksusowe biurko. Przed przyjazdem Borowskiego, swoją reklamówkę zdążyła nakręcić Jolanta Banach – w wyborach startująca z trzeciego miejsca listy LiD w Gdańsku. Marszałek znów trafia w ręce wizażystki. Po chwili dostaje do ręki swój tekst i oddala się z planu. Ze wzrokiem skierowanym w stronę drzew, powtarza kwestie, które za chwilę ma wygłosić przed kamerą.
Okolica nie należy do najcichszych. Pracę przerywa po kolei: jadąca na sygnale karetka, grupa krzyczących dzieci i przelatujący samolot. Ekipa musiała zadowolić się czterema próbami – na więcej nie ma czasu. Reżyser spotu, Jacek Prześluga, podkreśla, że z Markiem Borowskim dobrze się współpracuje. Ma do nas zaufanie. Wierzy, że nie działamy na jego szkodę. LiD jest produktem mało znanym, trzecim na rynku, który musi się wyróżnić. Kandydat na posła ma być żywym człowiekiem, nie koturnowym. Marek Borowski daje się namówić niemal do wszystkiego – mówi. Dodaje, że niektórzy politycy „nie chcą wyjść ze swoich majtek”. Borowski do nich nie należy. Po nagraniu biegniemy do samochodu, lider SdPl spieszy się na następny tego dnia wywiad. Znana twarz za kierownicą
Godz. 14.30. Praga Północ. Po nagraniu na Saskiej Kępie, Borowski jedzie na wywiad do Superstacji. Na ul. Targowej korek. Żartuje, że czasem kierowcy zerkają na niego podczas jazdy. Pytamy, czy przepuszczają przy zmianie pasa. Zanim się zorientują, sam wjadę – odpowiada.
Do nagrania coraz mniej czasu. Borowski dzwoni do dziennikarza z Superstacji. Jestem na Targowej, ale jest korek. Mogę się spóźnić – mówi. Jestem już umalowany – zaznacza. Parkujemy przy ul. Wileńskiej do studia na Inżynierskiej niedaleko. Borowski wysiada z auta, rzuca kluczyki w stronę Maurycego i biegiem pokonuje drogę do telewizji. Pytamy rzecznika, skąd w marszałku taka werwa. Zawsze jest taki – odpowiada Maurycy Seweryn. Od niego się nauczyłem, że nie można żyć na pół gwizdka - tak się do niczego w życiu nie dojdzie – dodaje.
Czas na herbatę
Godz. 15.00 Studio Superstacji. Na miejscu okazuje się, że jest opóźnienie – Borowski spędza chwilę w bufecie, wypija szybką kawę, zagryza snickersem. W międzyczasie ogląda w telewizji wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego w Łapach. Lider SdPl wziął udział w programie "Tea Time". Dziennikarki pytały m.in. o jego zdanie w sprawie zgody na przyjazd do Polski obserwatorów OBWE. To dobrze, tylko po co było robić wcześniej tyle zamieszania – odpowiada Borowski.
Po wyjściu ze studia znów wracamy do samochodu. Po drodze mija nas grupka około dziesięcioletnich chłopców. Na twarzy jednego z nich maluje się wyraz niedowierzania. Zobaczcie, to ten... No, ten... – krzyczy do kolegów. Nazwiska sobie nie przypomniał.
Mały Manhattan
Godz. 15.20 Marszałek jedzie na Sadybę po żonę Halinę, razem odbiorą wnuki z przedszkola. Wiecie jaką mam dzisiaj średnią prędkość? – pyta Borowski. 18 km/h – precyzuje. To przez ten korek na Targowej. Teraz średnia wzrośnie, bo mkniemy przez Most Siekierkowski. W tle majaczy Pałac Kultury i Nauki, wokół niego piętrzą się hotele i biurowce. Borowski podkreśla, że to jeden z jego ulubionych widoków w Warszawie. Nazywam go „małym Manhattanem”- dodaje.
Dziadek pracuje w telewizji
Godz. 16.10 Kabaty. Marek Borowski to dziadek 5-letniego Jasia oraz 3-letnich bliźniaków - Antosia i Kajtka. W przedszkolu poruszenie. Wnuki chętnie pozują z dziadkiem i babcią do zdjęć. Pytają, czy będą nocować u dziadków. Babcia tłumaczy, że marszałek musi iść do pracy. Dziadek idzie do telewizji – mówi jeden z bliźniaków.
Pojedynek na koniec dnia
Godz. 18.00 Warszawska siedziba Wirtualnej Polski na ulicy Siennej. Dzień marszałka Borowskiego wieńczy debata z Grzegorzem Schetyną, sekretarzem generalnym PO. To pierwsza z serii wyborczych debat, jakie będą organizowane w studio WP. Debatę prowadzi publicysta „Rzeczpospolitej” Igor Janke. To o czym porozmawiamy Grzesiu? O koszykówce? – zwraca się Borowski do Schetyny. O koszykówce zawsze – odpowiada polityk PO.
Podczas debaty rozmawiają jednak o czymś innym. Główne tematy dotyczą bieżących wydarzeń w kampanii wyborczej, m.in. wojny na spoty. Pytania rozmówcom zadają również uczestnicy sondy ulicznej – istotne jest dla nich, czy Polacy zdarzą z budową stadionów na Euro 2012 i czy politykom uda się zatrzymać falę wyjazdów lekarzy z kraju.
Po godzinnej debacie pytamy lidera SdPl, czy każdy z gorących, przedwyborczych dni jest tak napięty. Prawie każdy – śmieje się Borowski. Występ w studiu wyborczym WP to ostatni punkt dnia - marszałek może wreszcie wrócić do domu, do żony.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska