Wilkosz-Śliwa: zrobiliśmy bardzo wiele ws. afery Rywina
Biorąc pod uwagę, że śledztwo (w sprawie tzw. afery Rywina – przyp. red.) trwa niewiele ponad miesiąc myślę, że zrobiliśmy bardzo dużo. (...) To nie jest przeciąganie sprawy. Wszyscy chyba zgodzimy się co do tego, że jest to sprawa niezwykle skomplikowana, w jakimś wymiarze precedensowa, obnażająca zupełnie bezprecedensową sytuację – powiedziała w Salonie Politycznym Trójki Małgorzata Wilkosz-Śliwa z Prokuratury Apelacyjnej.
Jolanta Pieńkowska: Pani prokurator na prace Prokuratury Apelacyjnej w sprawie Rywina narzekają nie tylko członkowie sejmowej komisji śledczej, którzy powiedzieli, że są zdumieni tym co znaleźli w aktach, w tym sensie, że za mało w tych aktach jest, narzeka też sam Adam Michnik, który mówi, że prokuratura przeciąga sprawę i że on sam przesłuchiwany drugi raz czuł się jak podejrzany. Czy Pani zdaniem prokuratura zrobiła wszystko, co mogła do tej pory?
Małgorzata Wilkosz-Śliwa: Biorąc pod uwagę, że śledztwo trwa niewiele ponad miesiąc myślę, że zrobiliśmy bardzo dużo.
Jolanta Pieńkowska: Ale czy wszystko, co można było.
Małgorzata Wilkosz-Śliwa: Wszystko, co można było w sprawie będzie wiadomo w momencie, w którym prokurator zdecyduje w jaki sposób ją zakończyć, czy skierowaniem aktu oskarżenia do sądu, czy umorzeniem, trudno mi powiedzieć.
Jolanta Pieńkowska: I Pani zdaniem te kilka tygodni to nie jest przeciąganie sprawy.
Małgorzata Wilkosz-Śliwa: Nie, to nie jest przeciąganie sprawy. Wszyscy chyba zgodzimy się co do tego, że jest to sprawa niezwykle skomplikowana, w jakimś wymiarze precedensowa, obnażająca zupełnie bezprecedensową sytuację.
Jolanta Pieńkowska: Pani mówi niezwykle skomplikowana, Adam Michnik mówi - sprawa jest prosta, przecież to Rywin przyszedł do mnie z propozycją łapówki, a nie ja, czy ktokolwiek inny przyszedł do Rywina.
Małgorzata Wilkosz-Śliwa: Ja rozumiem, że takie emocje mogą towarzyszyć osobom, które uczestniczą w charakterze świadków lub też podejrzanych, którym Pan Adam Michnik nie jest, ja rozumiem, że z takich względów może takie emocje posiadać i opinie wyrażać, ale nie wiem, na czym by to się miało zasadzać, bo był przesłuchiwany jako świadek po raz pierwszy, po raz drugi, mnie nic nie wiadomo na temat tego, by jego status procesowy miał się odmienić, wiem też, że są to odczucia i też emocjonalne reakcje Pana redaktora Michnika niż przełożenie na procesowy status redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej".
Jolanta Pieńkowska: Z drugiej strony można zapytać, dlaczego prokuratura dopiero na wniosek komisji śledczej zdecydowała o sprawdzeniu billingów Lwa Rywina, jego komputerów, przeszukaniu jego biur, czy mieszkania.
Małgorzata Wilkosz-Śliwa: Może zaraz na to pytanie odpowiem, ale jeszcze na chwileczkę powrócę do pierwszego fragmentu mojej odpowiedzi, zarzucanie, że nic nie zrobiliśmy w kontekście ponownego przesłuchania redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej", z tego co wiem, nie tylko Pan redaktor Michnik miał być ponownie przesłuchany, wynika właśnie z tego, że wybranie pierwszej puli materiału dowodowego bardzo często w procesie pojawia się konieczność uzupełnienia wcześniejszych zeznań, zadania dodatkowych pytań.
Jolanta Pieńkowska: A jeśli Adam Michnik mówi, że żadne merytoryczne pytanie w czasie trzech godzin przesłuchania nie padło.
Małgorzata Wilkosz-Śliwa: Nie sądzę, by nie padło, trudno mi się tu ustosunkować, dlaczego Pan redaktor tak powiedział, ja uznaję prawo każdej osoby do własnej reakcji, wyrażania własnych emocji, natomiast z tego, co ja wiem, były to pytania, które z punktu widzenia wyjaśnienia pewnych okoliczności w sprawie, były niezbędne. Dlatego ponowne zaproszenie Pana Adama Michnika do prokuratury i ponowne uzupełniające jego przesłuchanie. Zapewniam Państwa, że one nie były jakimś propagandowym zabiegiem, tylko koniecznością procesową. (Polskie Radio/mk)