Wildstein: zakaz informowania o Solorzu to cenzura prewencyjna
Prezes TVP Bronisław Wildstein nazywa "cenzurą prewencyjną" sądowy zakaz informowania przez telewizję publiczną o domniemanej współpracy właściciela Polsatu Zygmunta Solorza-Żaka z PRL-owskimi służbami specjalnymi. Wildstein powiedział, że TVP złoży zażalenie na to postanowienie sądu.
Zakaz, w ramach tzw. zabezpieczenia powództwa, nałożył 23 stycznia na TVP Sąd Okręgowy w Warszawie i ma on trwać do zakończenia procesu, jaki Solorz-Żak wytoczył TVP za program "Misja specjalna", w którym podano, że w latach 1983-85 był on współpracownikiem służb specjalnych PRL. Solorz domaga się od TVP przeprosin i przekazania "pewnej kwoty" na cele społeczne. Żąda też zakazania "dalszego rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na jego temat". Nie wykluczył "dochodzenia odszkodowania z tytułu utraconych korzyści majątkowych".
Nałożony przez sąd zakaz to rodzaj cenzury prewencyjnej, a co więcej jest on oparty na zupełnie nieuzasadnionych przesłankach, które mijają się z rzeczywistością - uważa Wildstein.
Według "Misji specjalnej", na mikrofilmach zachowały się w IPN informacje na temat Solorza; jest m.in. zobowiązanie do współpracy z SB z 15 lipca 1983 r., w którym przybrał on pseudonim Zegarek, później Zeg. Zdaniem autorów reportażu, Solorza jako agenta "chciano wykorzystać do rozpracowywania środowiska emigracyjnego w Monachium", gdzie siedzibę miało m.in. Radio Wolna Europa i polska misja kościelna. "Misja specjalna" podała, że "Zeg" przekazał informację o paczce do jednego z opozycjonistów, w której miał być lakier, a w istocie - farba drukarska. SB miała zrobić użytek z tej informacji.
Sam Solorz-Żak w kilku wypowiedziach publicznych oświadczał, że nie był agentem. "Zmuszono go do podpisania zobowiązania do współpracy, ale tej współpracy nigdy nie podjął" - oświadczył w programie "Misja specjalna" mec. Józef Birka, bliski współpracownik Solorza. Przyznał, że w latach 80. Solorz-Żak był za granicą nielegalnie. Szantaż służb specjalnych, które zmusiły go do podpisania zobowiązania, polegał na tym, że gdyby zobowiązania nie podpisał, nie otrzymałby paszportu i miałby sprawę karną.
Oprócz TVP, Solorz-Żak pozwał za rozpowszechnianie informacji na temat jego domniemanej współpracy ze służbami także wydawcę "Naszego Dziennika" oraz prof. Andrzeja Zybertowicza. Zakaz publikowania do końca procesu informacji o domniemanej współpracy Solorza-Żaka ze służbami specjalnymi sąd nałożył także na "Nasz Dziennik".
Orzekanie przez sądy zakazu publikacji określonych materiałów przez różne redakcje wielokrotnie było przedmiotem krytyki środowiska dziennikarskiego. O zmianę prawa w tym zakresie apelowało w ubiegłym roku m.in. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i Centrum Monitoringu Wolności Prasy.