PublicystykaWiktor Świetlik: "PiS i wieś są na siebie skazane" (OPINIA)

Wiktor Świetlik: "PiS i wieś są na siebie skazane" (OPINIA)

Protesty rolnicze przechodziła każda ekipa rządząca i wątpliwe, by PiS stracił poparcie wyborcze tej grupy społecznej. Chyba, że bardzo się postara.

Piątka dla zwierząt. PiS jest skazany na wieś?
Piątka dla zwierząt. PiS jest skazany na wieś?
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Mateusz Marek, Mateusz Marek

13.10.2020 15:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Czy w sprawie ochrony zwierząt i rolnictwa jest przestrzeń pomiędzy europosłanką Spurek dążącą do całkowitego zakazu spożycia mięsa, a posłem Sośnierzem, twierdzącym, że zwierzę to pozbawiona odczuć maszyna z mięsa? Wielu uczestników polskiego życia publicznego zachowuje się tak, jakby pośrodku niczego nie było, a przecież większość z nas nie podpisuje się pod tezami żadnego z tych parlamentarzystów.

W tym tygodniu Mateusz Morawiecki przedstawił projekt łagodzący rygory wiejskiej rewolucji ekologicznej zapowiedzianej latem. Przesunięcie terminu wejścia zmian, odszkodowania dla dotkniętych nimi rolników, rezygnacja z zakazu uboju rytualnego w przypadku drobiu, i co – bardzo ważne – rezygnacja z pomysłu, by inspekcje gospodarstw przeprowadzali ekologiczni aktywiści, a zajmowały się tym wyłącznie publiczne instytucje. Zapewne, gdyby tym językiem rozmawiano z rolnikami przed kilkoma tygodniami dzisiejszy konflikt z częścią producentów rolnych byłby mniejszy, a zarazem wciąż władza wychodziłaby naprzeciw żądaniom bardzo licznej części społeczeństwa zaangażowanej w sprawy poprawy losu zwierząt i ekologii.

"Piątka dla zwierząt". Norki, psy i koty

Medialnie najgłośniejszy biznes "norkowy", który stał się symbolem konfliktu PiS z częścią producentów rolnych jest faktycznie malutką kropelką w morzu polskiej produkcji rolnej. Aż takiej roli nie odgrywa w niej także ubój rytualny, choć nie jest on z kolei już aż tak nieistotny, jak twierdzą zwolennicy całkowitej likwidacji tej – nie da się ukryć, że okrutnej – formy zabijania zwierząt na mięso. Pozostają inne kwestie, jak choćby sprawa psów łańcuchowych, których los budzi powszechne społeczne politowanie. Bo Polacy generalnie kochają zwierzęta. W polskich gospodarstwach domowych trzymanych jest około 15 milionów psów i kotów, co czyni nas, proporcjonalnie, europejskim liderem. Błyskawicznie rośnie też wartość branży weterynaryjnej, a złośliwi od lat mawiają, często nie bez racji, że Polacy na kurację czworonoga są w stanie wydać więcej niż na rehabilitację dziadków.

W całej sprawie równie ważne jak ocena poszczególnych rozwiązań, były chyba emocje. Powiązane często z Konfederacją organizacje przedstawiły "Piątkę Kaczyńskiego" jako naplucie rolnikom w twarz. Potraktowanie ich jako dzikich nieokrzesańców katujących zwierzęta, których siłą trzeba cywilizować. Najgorsze wrażenie sprawiała propozycja, by kontrole w gospodarstwach mogły współprzeprowadzać organizacje pozarządowe. Dobrze, że tu następuje odwrót.

Powstaje pytanie – dlaczego tak nie komunikowano tego od początku? Dlaczego producentowi rolnemu z likwidowanej gałęzi z miejsca nie powiedziano jasno: doceniamy to, co do tej pory robiłeś. Niestety, zmiany cywilizacyjne sprawiają, że musisz się przebranżowić, ale my ci w tym pomożemy i pokryjemy choć częściowo straty, tak jak pomogliśmy przedsiębiorcom, których biznesy zostały wstrzymane na czas epidemii. Dziś rząd zaczyna rozmawiać właśnie tym językiem. Dlaczego tak późno? Pewnie w dużym stopniu dlatego, że cały wcześniejszy projekt stał się szachownicą do walki wewnątrz obozu władzy, z którą mieliśmy ostatnio do czynienia.

"Piątka dla zwierząt". Da radę bez łańcucha

Czy te propozycje przekonają protestujących? Protestujących z reguły nic nie przekonuje, ale też grupa demonstrantów nie jest reprezentacją całej wsi. Trochę jak protestujący "przedsiębiorcy" okazywali się nie tylko niereprezentatywni, ale często mający niewiele wspólnego z biznesem. A czy wieś trwale pokłóci się z PiS-em? Wątpliwe.

Po pierwsze dlatego, że bardzo dużo mu zawdzięcza. Transfery społeczne, systemy dofinansowań wdrażane przez ekipę Morawieckiego, wsparcie dla OSP, świetlic, kół gospodyń. W końcu, co nie bez znaczenia, bliższy system wartości (w przypadku wielu polityków raczej deklarowany niż reprezentowany), opartych na tradycji, szacunku dla wspólnoty religijnej, rodziny.

Równocześnie konflikt z wsią powinien być tym, czego władza powinna za wszelką cenę unikać. Samowystarczalność polskiej gospodarki okazała się bardzo ważna w okresie kryzysu covidowego. Wyśmiewane niegdyś małe i średnie gospodarstwa dominujące w Polsce, dziś na całym świecie traktowane są jako przyszłość. Wyspecjalizowani producenci wysokiej jakości żywności. To dla przyszłości dużo ważniejsza grupa niż – z całym szacunkiem – twórcy różnych startupów, czy projektanci pojazdów elektrycznych.

Ten spór nie ma sensu i dobrze, że wykonano wiarygodny ruch w kierunku rolników zarazem nie podpisując się pod tezami, że krowa to maszynka z mięsa, a łańcuch dla psa to konieczny element funkcjonowania gospodarstwa wiejskiego. Pytanie, czy ten ruch będzie kontynuowany, bo przecież jedyną stałą cechą polskiej polityki jest jej nieprzewidywalność, a polska prawica bynajmniej nie jest pod tym względem wyjątkiem.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (0)