Trwa ładowanie...
15-12-2005 06:10

Wigilijny festiwal

Wartość opłatka spada, Wigilia ulega inflacji - nikt nie ucieknie przed grudniowym łamaniem się opłatkiem na rozmaitych imprezach.

Wigilijny festiwalŹródło: PAP
d23uhj3
d23uhj3

Jak zwykle wszystko zaczęło się na wiele dni przed pierwszą gwiazdką. Choćby w parlamencie. Tam już 8 grudnia dzielono się wigilijnym opłatkiem. Prymas Józef Glemp życzył posłom i senatorom zdrowia, ukochania prawdy, odwagi w obronie sprawiedliwości. Parlamentarzyści sobie nawzajem życzyli wszystkiego najlepszego.

Profesor Roch Sulima, antropolog kultury z Uniwersytetu Warszawskiego, akurat oglądał to w telewizji, gdy wyrwaliśmy go do odpowiedzi: Czy dobrze, że mnożymy wigilijne życzenia i opłatki? Profesor najpierw widział zalety.

- Spotkaniom, które poprzedzają główny rytuał świąteczny, coraz częściej towarzyszą duchowni, nie są to więc już tylko spotkania towarzyskie - tłumaczył. - To okazja do tworzenia więzi. To akt wspólnoty. Opłatek pozwala stanąć oko w oko ludziom z różnych opcji, pozycji, o różnych poglądach. Pozwala zapomnieć o waśniach. Ale pech chciał, że po opłatkowych parlamentarzystach telewizja pokazała Stefana Niesiołowskiego. Senator PO nie chciał się jednać. Powiedział, że nie znosi obłudy, hipokryzji.

To zastanowiło profesora Sulimę. Bo może jednak nie jest tak dobrze, jak mogłoby się wydawać? Może my za mało dzielimy się opłatkiem, a za bardzo bierzemy udział w teatrze opłatkowym?

d23uhj3

Bigos w odrzutowcu

- Dzielmy się opłatkiem, ale niech się coś za tym kryje - tłumaczy nam Stefan Niesiołowski. - Choćby odrobina sympatii. Opłatek, za którym jest tylko pustka, nazywa opłatkowaniem. Nie chciał brać udziału w opłatkowaniu parlamentarnym. - Jak miałbym się dzielić z Lepperem, Giertychem, Kurskim? Czy musiałem słuchać, jak Beger życzy "łask bożych"? Cieszy się, że nie musiał. A to "opłatkowanie" to nawet nie jego określenie. Tylko znajomego księdza, który też jest uczulony na puste gesty.

Księża przed świętami mają jeszcze więcej wigilii niż politycy. Już na długo przed 24 grudnia wypełniony jest nimi kalendarz arcybiskupa Józefa Życińskiego. Najwięcej jest zaproszeń z zakładów pracy. Kto by nie chciał przeżyć spotkania opłatkowego z arcybiskupem? A są jeszcze spotkania z księżmi służącymi samotnie w parafiach i tymi w domu księży emerytów. Arcybiskup Życiński nie tylko jest zapraszany, ale i zaprasza na wigilię do swojego stołu. Najczęściej biednych, opuszczonych, z rodzin wielodzietnych. - Ja mam na razie pięć zaproszeń na spotkania wigilijne - wzdycha profesor Roch Sulima.

Marszałek Sejmu Marek Jurek w ubiegłym tygodniu miał 10 takich zaproszeń. Świąteczne obciążenie wicemarszałka Bronisława Komorowskiego było dużo większe - każdego dnia przynajmniej po dwa, trzy spotkania.

d23uhj3

Profesor Tomasz Nałęcz, gdy był wicemarszałkiem, też miał świąteczne urwanie głowy. - Polityk nie może chodzić tylko tam, gdzie serce każe. Musi być też tam, gdzie trzeba - wyjaśnia. W pierwszym roku poselskiej kariery przyswajał sobie tę prawdę, w kolejnych już go nie uwierała. Ale zauważył, że im więcej wigilii przed Wigilią, tym większa inflacja przeżycia. - Z takimi spotkaniami jest gorzej niż z pieniędzmi - ocenia. - W nadmiarze przeszkadzają.

Nie musi się już też dwoić i troić Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej. W ostatnich latach latał to do Iraku, to do Afganistanu. Zabierał dla żołnierzy polską kiełbasę, jaja, kapustę na bigos. Jego córka od małego była przyzwyczajona, że taty nie ma w domu. - Jedynym wyjątkiem była Wigilia - wspomina. - Tego dnia rodzina by mu nie podarowała. Swoje wigilie z żołnierzami musiał więc planować przed lub po 24 grudnia.

Zacieranie w kontekście

- Wigilię wypada przygotować - ocenia szef prężnej firmy w Trójmieście. Firma specjalizuje się w branży elektrycznej, ma więc dużo zamówień na koniec roku. Ale ma też aspiracje. Co roku, mniej więcej w połowie grudnia trzeba zorganizować świąteczne spotkanie dla przyjaciół firmy. Najlepiej w dobrym hotelu z noclegiem. Wigilijna kolacja, małe upominki.

d23uhj3

Później znów upominki, znów kolacja - tym razem dla pracowników. Żeby było miło jak w rodzinie. Ale już bez zbędnych kosztów. Wystarczy catering. Dwa termosy barszczu na suszonych grzybach, pierogi, śledzie w sosie rodzynkowym, karp w sosie chrzanowym, karkówka w sosie tatarskim. Na rozgrzewkę grzane wino z goździkami, konkurs ubierania choinki na czas, a dla najodważniejszych - karaoke.

Firmy dbają, aby później ich strona internetowa pełna była "świątecznych" zdjęć z podpisami: "Oto nasza załoga, jesteśmy wielką rodziną" albo: "Atmosfera była gorąca. Wszyscy się świetnie bawili". Nawet jeśli nikt się nie bawił. I nawet jeśli, tak jak w pewnej warszawskiej firmie informatycznej, wszyscy stali zbici w smutną gromadkę - na zdjęciach widać, że patrzą wyczekująco na kolegę, który przebrał się za Mikołaja.

Z wykonanych w zeszłym roku badań CBOS wynika, że upominki świąteczne trafiały w ręce jednego na 10 zatrudnionych Polaków. Z okazji Bożego Narodzenia pracodawcy dają też podwyżki albo premie, choć może na nie liczyć tylko 18 procent zatrudnionych. Dzielenie się opłatkiem, biesiadowanie przy choince? To jak w banku ma już 42 procent pracowników.

d23uhj3

- To nie są spotkania opłatkowe w imię wspólnoty czy prawd wiary. To są spotkania dla pomyślności firmy - mówi profesor Sulima. - Choć kontekst jest religijny, to cel praktyczny. Ubolewa, że zaciera się granica między tym, co świeckie, a tym, co święte. Że robi się z tego marketing, sposób zarządzania kapitałem ludzkim.

Ręce do góry! Merry Christmas!

Niektórzy marudzą. Złorzeczą nawet, że trzeba świętować w pracy. Potrafią usiąść przy komputerze i anonimowo, na forum, wylać całą swoją żółć. Tak jak twister2 (podajemy fragment po usunięciu najbrzydszych wyrazów):

"Mery żesz krysmes! Wigilia w pracy! Najpiękniejszy dzień w życiu każdego dobrego pracownika. To dziś właśnie facet, który co roku wyrzuca z pracy 100 osób (najlepiej tuż przed emeryturą - ale są wyjątki) i obcina co roku po 5 procent premii, wepchnie mi do gardła taką śliczną kanapeczkę z krewetkami. I będzie mi z całego serca życzył wesołych świąt, dużo optymizmu. To właśnie dziś - kiedy mam najwięcej roboty - będę mógł pójść poudawać, że śpiewam kolędy razem z innymi ofiarami "tradycji" i licznym gronem wazeliniarzy. Robota nie zając. Najwyżej przyjdę do pracy w sobotę... Nie udawaj, że zachorowałeś, gdy szef chce ci złożyć życzenia wszystkiego najlepszego, najszczersze i w ogóle, żebyśmy razem byli. Dopadną cię" - przewiduje twister2.

d23uhj3

Firmy zaczynają się więc coraz bardziej starać, abyś nie uciekł przed poczuciem zbliżenia i wspólnoty. Przyciągają oryginalnymi, choć dalekimi od tradycji miejscami świętowania. W Szczecinie można zorganizować wigilię w lokalu kubańskim - latynoskie rytmy, karaibska kuchnia. Tylko na rozbieg pojawiają się barszczyk i pierogi z kapustą.

Pensjonat Jansówka pod Poznaniem proponuje jeszcze lepsze zabawy integracyjne, świetne na firmową wigilię: ucieczka z Alcatraz, Poszukiwanie Zaginionej Arki, Psy Wojny. Ta ostatnia gra cieszy się szczególnym wzięciem.

- Przebijają ją tylko Sami Swoi - mówi Robert Jans, właściciel Jansówki. Do Samych nie trzeba żadnej wigilijnej elegancji, za to trzeba krzepy: każą iść do lasu po choinkę, to idziesz. Drwa narąbać, to rąbiesz. Zanim Sami Swoi zasiądą do wieczerzy, umordują się jeszcze zaprzęganiem konia, rozpalaniem kominka, pieczeniem chleba, rzucaniem podkową, beretem lub czymkolwiek.

d23uhj3

Inaczej jest z Psami Wojny - tu wysiłek wszystkich koncentruje się na znalezieniu winnego. Z przecieków wiadomo, że ktoś szpieguje, mąci, donosi wrogom. Przed wigilijną kolacją trzeba szpiega wykryć! Unieszkodliwić! Można go pokonać na moście linowym, na ścianie wspinaczkowej albo położyć w strzelaninie na pistolety ładowane kulami z farbą. - Wszyscy bardzo są zadowoleni - mówi Robert Jans. - A najcięższe zadania zawsze biorą na siebie dyrektorzy.

Będziem bronić istnienia

Są wigilie, na których je się niewiele, raczej łyka łzy. Tak jak w 2002 roku pod likwidowaną Fabryką Kabli "Ożarów". Wyjątkowo piękna pogoda, minus 11 stopni, 247. dzień protestu, przyfabryczny parking, namiot, szopka. Załoga zbuntowana i raczej bez apetytu. Łamią się opłatkiem, śpiewają swoje własne kolędy: Pójdźmy wszyscy dziś do bramy Bo fabryki nie oddamy Będziem bronić jej istnienia Do ostatniej chwili tchnienia...

Ci, którzy stracili nie tylko pracę, ale i dom, też świętują, posilają się to tu, to tam. Im, tak jak bogatym (czyli tym z mieszkaniami i rodziną), wigilie też wypadają różnie, nie zawsze tylko 24 grudnia.

Urząd Dzielnicy Warszawa Ochota zaprasza pięć dni wcześniej, po mszy w parafii Opatrzności Bożej. Będzie koncert kolęd, opłatek, bigos świąteczny i cukierki dla dzieci. W Bytomiu samotni i biedni też będą mogli doświadczyć świątecznej atmosfery z wyprzedzeniem - 20 grudnia w świetlicy profilaktyczno-wychowawczej będą jasełka i występ Rycerzy Niepokalanej. W Milanówku potrzebujący i niepełnosprawni zaczną łamać się opłatkiem 22 grudnia w miejskiej hali sportowej. W Bydgoszczy bezdomni i bezrobotni liczą, że nie skończy się na jednym opłatku.

- Kiedy człowiek wie, jak się zakręcić, to wigilijnych przysmaków starczy mu do Trzech Króli - zdradza pan Józef, samotny ogrodnik po technikum, ale bez pracy, niestety. Bez żony i dzieci zresztą też. Ma plan przećwiczony w poprzednich latach: wigilia u jezuitów, później w Caritasie, następnie w stołówce PCK przy szpitalu zakaźnym, no i pod kasami na Dworcu Bydgoszcz Leśna...

Sławomir Warczyński, który chodzi na te same wigilie co pan Józef, mówi, że to przyjęcia z klasą. Barszczyk, rybka, kapustka. Zawsze jest ksiądz, czasami nawet jakiś ważny polityk albo urzędnik - Warczyński ich nie odróżnia. Ale patrzy i zastanawia się: dlaczego siedzą, a nie wezmą nic do ust? Najedli się już gdzie indziej czy co?

d23uhj3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d23uhj3
Więcej tematów