Wiesław Dębski: po co polski rząd wydaje pieniądze na dozbrajanie armii?
Ach ta dziura budżetowa. Każda boli, ale kryzysowa najbardziej. Najnowszą minister Jacek Rostowski wycenił na 24 mld zł. I szuka, gdzie tylko się da kasy na jej zasypanie. Szuka oczywiście w kieszeniach ludzi najuboższych – tutaj od dawna znajduje najwięcej kasy – z VAT-u, podnoszonych akcyz, ograniczania dopłat do lekarstw - pisze Wiesław Dębski w najnowszym felietonie dla WP.PL
17.08.2013 | aktual.: 18.09.2013 16:16
Czytaj także wcześniejsze felietony Wiesława Dębskiego
A tuż obok, całkiem niedaleko, leży cała góra złota. W sumie całe 150 mld zł. Miliardów!!! Można je bezboleśnie dla Polaków użyć do zasypywania kolejnych dziur w budżecie. Leżą te pieniądze u ministra obrony Tomasza Siemioniaka. Przeznaczyć je chcą nasi władcy na nową kupę żelastwa. W ciągu 10 lat, roczek po roku, wydając po 15 mld zł na dozbrajanie polskiej armii.
Po co nam to? Szczególnie teraz, gdy wszyscy na świecie z każdej strony oglądają każdy wydawany grosz? Przecież zakończyliśmy już okupację Iraku, zaczynamy wracać z wyprawy afgańskiej. I - jak zapowiedział prezydent Bronisław Komorowski – nie będziemy już uczestniczyć w wyprawach na antypody świata.
Może więc obce hordy stoją już u naszych granic? Raczej nie. Sam minister Siemioniak powiedział w „Gazecie Wyborczej”: „Nie zagraża nam obecnie wojna w klasycznym rozumieniu tego słowa, np. taka jak pierwsza czy druga wojna światowa. Najbardziej prawdopodobny jest cyberatak na nasze systemy komputerowe. (…) Na pewno nie możemy lekceważyć zagrożeń terrorystycznych”. Wielce mądre to słowa. Bo jeszcze niedawno, kilka lat temu, minister Bogdan Klich przekonywał mnie, że klasyczny atak na naszą wschodnią granicę wciąż jest możliwy.
Ataki ekonomiczne, zamieszki uliczne
Zastanawiam się więc, jak w walce z cyberatakami czy terrorystami przenoszącymi bomby w walizkach pomogą nam nowe czołgi i samoloty? Po co wydawać tyle kasy na wojnę tradycyjną? Przecież prawie wszyscy nasi sojusznicy z NATO tną wydatki wojskowe z wielkim zapałem. Ale dobrze, pomogę trochę panu ministrowi. Ja dostrzegam inne jeszcze zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski. To na przykład ataki ekonomiczne. Ale przecież nie klasyczne bombardowania budynków naszych banków i firm! Raczej mogą to być ataki na konta, systemy zabezpieczeń, ograniczenia w dostępie naszych towarów na obce rynki, wrogie przejęcia giełdowe. Podobnie w przypadku jeszcze jednego zagrożenia – zamieszek ulicznych, będących efektem strachu ludzi o swoją przyszłość. Czym to grozi widzimy po doświadczeniach południa Europy i północy Afryki. Tego się bójcie panie i panowie politycy a nie najazdu ruskich czołgów!!! Ale i tu nie bomby pomogą, lecz mądra polityka gospodarcza i społeczna, sprawiedliwy podział tego, co wszyscy wytworzymy, troska o
każdą duszyczkę, która w tych trudnych czasach nie daje sobie rady. Zamiast więc ciąć wydatki społeczne, lepiej ograniczać wydatki zbrojeniowe.
Przejdźmy jednak od ogółu do szczegółu – o szczegółach Siemioniak też mówi. Na przykład o nowych koncepcjach obronnych. - Nazwaliśmy je – dumnie obwieszcza szef MON – „polskie kły” (cha, cha, cha…). I dodaje: „polska armia powinna dysponować potencjałem odstraszania, który atak na nas uczyni nieopłacalnym, ponieważ odwet będzie dotkliwy”. Kogo chcemy przestraszyć? W głowach polskich polityków tkwi tylko jeden wróg: Rosja. Ta jednak, chciałbym nieśmiało przypomnieć, też ma swój „potencjał odstraszania”, w dodatku jej odwet naprawdę może okazać się „dotkliwy”. Zwłaszcza jeśli zważyć, że na nasze rosomaki i F-16 oni mogą odpowiedzieć rakietami jądrowymi.
Inny szczegół: wśród potencjału odstraszania mają być bezzałogowce bojowe. To nowa zabawka generałów: żołnierz siedzi sobie przy komputerze i steruje czymś w rodzaju samolotów bez załogi. Klika w czerwony guzik i gdzieś spada grad bomb – zabijając najczęściej nie tylko wroga, ale i ludność cywilną. I jakoś nikt nie pyta, przeciwko komu te potwory skierujemy, skoro nie będziemy już uczestniczyć w wojnach w dalekich krajach? Można się z naszych militarystów śmiać. Ale przecież oni mają w ręku 150 miliardów tak nam potrzebnych złotych. Może więc – panie prezydencie – poważnie porozmawiajmy o tej kasie. Może wspólnie znajdziemy lepszy sposób jej wydania. By ludziom żyło się bezpieczniej. Wszystkim!!!
Wiesław Dębski specjalnie dla WP.PL
PS. Jeśli ktoś przypomni, że mamy w ustawie zapisane wydawanie na modernizację armii 1,95 proc. PKB, to odpowiadam – tę ustawę można równie szybki zmienić, jak tę likwidującą pierwszy próg ostrożnościowy w przypadku budżetu…