Wiesław Dębski: nasi kochani politycy korzystają z burzy krymskiej
- Polskie wojsko w rozsypce? Po kilku dniach musielibyśmy przejść do partyzantki - czytam na jednym z portali internetowych. I ciarki przechodzą mi po plecach. Toż to niemal wojna u naszych granic, Putin napina muskuły… A tu taka niespodzianka… rozsypka, partyzantka… Ale dwanaście amerykańskich F-16 już leci na pomoc. Leci, leci i dolecieć nie mogą. Miały lądować w poniedziałek, później we wtorek, teraz mowa jest o środzie. Strach się bać…
11.03.2014 | aktual.: 11.03.2014 19:47
Ale zostawmy te strachy na boku, bo jednak pozakrymskie życie w Polsce toczy się w miarę normalnie. Politycy, jak to zwykle oni, najpierw zwarli szeregi, rozdawali uśmiechy i ściskali sobie dłonie (choć Kaczyński nie wszystkim). A później - znów jak zwykle - rzucili się sobie do gardeł, wyzywając premiera polskiego rządu od tchórzy.
Bieda nadal piszczy. Roboty wciąż brakuje. W szpitalach pacjenci walczą o wolne łóżka, po kościołach miota się jakieś wraże gender…
A za nieco ponad dwa miesiące pierwszy akt cyklu poczwórnych wyborów. Zaczynamy od elekcji do Parlamentu Europejskiego. Wiadomo, to jest najbardziej tłusty kąsek - wysokie pensje, szybkie emerytury, wielka kasa na utrzymanie biur poselskich (i zatrudnienie krewnych oraz znajomych królika). O prestiżu nie wspominając.
Tymczasem nasi kochani politycy korzystają z burzy krymskiej i w zaciszu gabinetów rozdają europejskie frukty. Gdy się przyglądam temu, co na wierzch wypływa, mam poczucie wielkiego targu, załatwiania wewnątrzpartyjnych interesów oraz nagradzania ludzi uległych i zasłużonych w politycznych nawalankach. Absolutnie nie mam natomiast wrażenia, że ktoś chce nam wytłumaczyć po co oni, do cholery, się do tej Brukseli pchają (poza kasą oczywiście).
Wszyscy u nas stadnie rozmawiają - a to o alkomatach, a to o bestii T., zręcznie przerzucają się na europosła Protasiewicza. I z gracją przechodzą do Krymu. O przyszłości Unii Europejskiej, o polskiej w niej roli, o tym, jak wykorzystać związaną z naszym członkostwem w Unii szansę gadać im się nie chce. To nie jest bowiem sensacja, to nie okazja do głupawych popisów retorycznych. Po co zamulać własną kampanię wyborczą.
Nawet listy kandydatów do Parlamentu Europejskiego tworzone są pod publiczkę. Jakże bowiem wytłumaczyć, że na jednej z nich jest celebrytka, znana z tego, że jest znana. Na innej biegaczka przez płotki; znana (i lubiana) pływaczka; świetny były piłkarz (dopiero przy tej okazji ujawniający swoje podobno lewicowe przekonania). Z każdymi wyborami takich rodzynków jest na listach więcej. I nikogo nie obchodzi, jakie te osoby mają poglądy, a przede wszystkim, jakie mają kompetencje.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ONI najzwyczajniej w świecie sobie z nas żartują. Siedzą w tych swoich gabinetach, trzymają długopis i ustalają: - Wpisz moją Marysię, to ja poprę twoją Kasię. - Ale Marysia przecież nie zna języków? - No i co z tego, podeślę jej rozmówki polsko-angielskie. I tak, nazwisko, po nazwisku.
Na cuda na listach zwrócił moją uwagę pewien młody człowiek. Powiedział tak: - Do Parlamentu Europejskiego wybiera się znana pływaczka. Fajnie, lubię ją, ale jakie ona ma kompetencje?
I tak, wespół w zespół, najpierw się oburzając, później szukając wyjścia z tego cyrku znaleźliśmy wyjście takie: niech w tych wszystkich parlamentach, europejskich i krajowych, będzie o połowę mniej stołków. Wtedy politycy będą mieli mniej możliwości rozdawania tych stołków na lewo i prawo. I pomarzyliśmy: i niech ludzie nie głosują na tych, których aparat partyjny usadził na tzw. miejscach biorących. Ale to akurat marzenie możemy spełnić sami: nie oddawajcie swojego cennego głosu na ludzi z pierwszej trójki listy wyborczej. Wybierzcie ciekawych kandydatów z dalszych miejsc.
PS Gdy pisałem ten tekst, za plecami szumiał mój telewizor. A w nim: w Łasku prezydent Komorowski mówi o 15 latach Polski w NATO i nie tylko. Nagle pstryk... Komorowski znika. A wszystkie telewizje informacyjne przełączają się na oświadczenie Janukowycza!!!