Wieś już nie daje plonów. Fatalne dane o dzietności Polaków
Liczba urodzeń na wsi dramatycznie spada. Po raz pierwszy w statystykach obszary wiejskie zrównały się z miastami. Ogólnie: jest coraz gorzej i kryzys demograficzny będzie się pogłębiał.
Takie wnioski można wysnuć z najnowszego opracowania Głównego Urzędu Statystycznego "Sytuacja społeczno-gospodarcza kraju w 2021 roku".
Wynika z niego przede wszystkim, że pod względem urodzeń dzieci wieś coraz bardziej upodabnia się do miasta. To zaś przekłada się na pogarszanie się sytuacji demograficznej.
Wieś już nie rodzi
Kluczowy wskaźnik to tzw. współczynnik dzietności. W 2020 r. (to najnowsze dane GUS) wyniósł on 1,38. Oznacza to, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypadło 138 urodzonych dzieci.
Szukają sposobu, by posłowie nie stracili na Polskim Ładzie? Wiceminister zdziwiony
W 2019 r. współczynnik dzietności wynosił w Polsce 1,42. W 1990 r. niemal 2,00.
Optymalnie powinien wynosić 2,10-2,15. Dopiero taki rezultat zapewnia tzw. prostą zastępowalność pokoleń i jest korzystny dla stabilnego rozwoju demograficznego.
Co ciekawe, w ostatnich latach współczynnik dzietności w miastach nieznacznie wzrasta. Spada za to na wsi.
W 2020 r. po raz pierwszy doszło do zrównania sytuacji w miastach i na obszarach wiejskich - i tu, i tu współczynnik dzietności wyniósł dokładnie 1,38. Oznacza to, że mitem stało się twierdzenie, iż na wsi kobiety rodzą więcej dzieci.
Z czego to wynika? GUS w najnowszym opracowaniu nie stawia żadnych hipotez. W innych badaniach urzędu jednak wysnuwano przypuszczenia, że to z jednej strony efekt upodabniania się życia na wsi do tego wielkomiejskiego. Z drugiej zaś - młode kobiety ze wsi często wyjeżdżają do miasta na studia lub za pracą. I często tam rodzą dzieci.
GUS zauważa, że obecnie najwyższa płodność cechuje kobiety w wieku 26-31 lat. Oznacza to podwyższenie wieku najczęstszego rodzenia dzieci średnio o 6-8 lat w stosunku do początku lat transformacji ustrojowej oraz o 2-4 lata w stosunku do początku XXI wieku. W konsekwencji w 2020 r. mediana wieku kobiet rodzących dziecko wyniosła prawie 31 lat (wobec 26 lat w 1990 r. i 2000 r.).
Po publikacji tego typu opracowań internauci regularnie spierają się o skuteczność programu 500 plus, który wprowadził rząd Zjednoczonej Prawicy.
- Co by było z demografią, gdyby nie 500 plus - tego nikt nie wie. Możemy przyjąć, że jeśli program jakoś zadziałał, to był to wpływ niewielki. Być może współczynnik dzietności dzięki 500 plus zwiększył się o dwie setne? Trudno to szacować, bo jest wiele zmiennych, jak choćby zmniejszająca się liczba kobiet w wieku rozrodczym, kwestia wchodzenia i wychodzenia z kryzysów ekonomicznych. Natomiast na pewno 500 plus nie okazało się skutecznym programem prodemograficznym - oceniał w maju 2021 r. w rozmowie z WP prof. Ryszard Szarfenberg, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Walka o emerytury
Malejąca liczba urodzeń będzie coraz dobitniej przekładała się na pogorszenie struktury demograficznej Polski. Ta już teraz jest kiepska.
Istotny tu jest udział osób w wieku produkcyjnym w ogóle populacji oraz osób w wieku poprodukcyjnym, czyli przede wszystkim emerytów. Generalne założenie jest bowiem takie, że ci pierwsi pracują na utrzymanie tych drugich (z kolei obecni emeryci dawniej pracowali na utrzymanie swoich ojców i dziadków). Ważne więc jest, by było wiele rąk do pracy.
GUS szacuje, że odsetek osób w wieku produkcyjnym w ogóle populacji wynosi obecnie 59 proc. W 2010 r. było to 64 proc.
Z kolei szybko wzrasta liczba osób w wieku poprodukcyjnym. Jest to obecnie 8,6 mln osób, czyli 22,6 proc. ogólnej populacji. W 2000 r. było to 5,7 mln osób, co stanowiło niespełna 15 proc. ogółu Polaków.
To coraz poważniejsze wyzwanie dla systemu emerytalnego. Stąd kolejne pomysły na jego reformowanie. W ostatnich dniach "Rzeczpospolita" informowała, że rozważana jest koncepcja powiązania wysokości emerytury z dochodami dzieci emeryta. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zaprzeczyło, by brało pod uwagę wprowadzenie takiej zasady.
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl