Wiemy już, co zamachowca łączyło z Polską
Centralne Biuro Śledcze i ABW zdementowały doniesienia o tym, że w Polsce zatrzymano właściciela firmy internetowej handlującej chemikaliami w związku z zamachami w Norwegii.
- Nikt nie został w tej sprawie zatrzymany, ani nie zostały postawione zarzuty - mówi Wirtualnej Polsce Małgorzata Klaus, rzecznika wrocławskiej Prokuratury Okręgowej. - Dokonane w Polsce zakupy nie miały krytycznego znaczenia dla zamachu w Norwegii. Zamachowiec kupował chemikalia w całej Unii Europejskiej. Te produkty nie są zabronione, można je normalnie kupić - informuje ABW.
25.07.2011 | aktual.: 26.07.2011 11:17
Zakupy Andersa Breivika w Polsce nie miały krytycznego znaczenia dla konstrukcji ładunku wybuchowego - twierdzi ABW. Zdaniem agencji Norweg, który przyznał się do piątkowych zamachów w Oslo i na wyspie Utoya, miał z Polską kontakty wyłącznie handlowe.
Breivik kupował w Polsce głównie nawozy sztuczne. Surowce, które kupował w Polsce, nie były nielegalne i są dostępne na rynku - poinformował zastępca szefa ABW, Paweł Białek. Ponadto zakupów tych komponentów dokonywał w wielu krajach. Transakcje w Polsce miały charakter marginalny. W naszym kraju zakupił kilkaset gramów jednej substancji i 100 kilogramów drugiej. Nie wiadomo, jaki jest dokładny skład tych materiałów. ABW czeka na badania kryminalistyczne z Norwegii.
ABW współpracuje z policją i służbami europejskimi. Wczoraj przeprowadziła czynności w kilku miejscach w Polsce. Agencja bezpośrednio po zamachach przeanalizowała deklarację ideową Breivika. Właśnie tam pojawił się wątek zakupów w Polsce elementów do konstrukcji ładunku wybuchowego. Według Agencji, transakcje opisane w deklaracji Breivika, są zbieżne z rzeczywistymi.
ABW poinformowała również, że Polak, od którego Breivik kupował nawozy, nie został zatrzymany. Jest przesłuchiwany wyłącznie jako świadek. Wiceszef Agencji twierdzi, że Polak nie miał świadomości do jakich celów będzie przeznaczony nawóz, sprzedawany Breivikowi. ABW nie ma informacji o pobycie Breivika w Polsce.
ABW i CBŚ prowadziły działania na Dolnym Śląsku już wcześniej, po otrzymaniu informacji od służb norweskich. - Mogę powiedzieć jedynie, że w piątek dostaliśmy od policji norweskiej prośbę o sprawdzenie pewnych informacji i sprawdzaliśmy je. Zaangażowane w to było Centralne Biuro Śledcze, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wrocławska prokuratura - mówił rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Zakupy w polskim sklepie
W manifeście liczącym ponad 1500 stron, Anders Behring Breivik, Norweg podejrzany o piątkowy wybuch w Oslo oraz strzelaninę na wyspie Utoya, gdzie zginęły w sumie co najmniej 93 osoby, przyznaje się do zakupu chemikaliów w polskim sklepie.
Breivik opublikował swój manifest pt. "2083. Europejska Deklaracja Niepodległości" w internecie pod pseudonimem Andrew Berwick. Załączył do niego dziennik z opisem przygotowań do zamachu.
Pisze w nim, że zakupił w grudniu 2010 roku przez internet w polskim sklepie chemicznym Keten 0,3 kg azotynu sodu za kwotę 10 euro. Firma Keten z Wrocławia ma stronę internetową w języku norweskim. Azotyn sodu to środek używany do konserwacji mięsa, używany w Norwegii do konserwacji mięsa z łosia. Za środek Norweg zapłacił kartą płatniczą.
W tej samej firmie również w grudniu 2010 roku Breivik zamówił i opłacił przelewem bankowym (2 tys. euro) 150 kg proszku aluminiowego, ale narzekał, że dostawca jest niesolidny i ignoruje jego e-maile. Norweg tłumaczył w zamówieniu, że środek ten jest mu potrzebny jako składnik farby do zabezpieczania łodzi. Przyznał, że obawiał się, że polski sklep może być monitorowany przez europejskie agencje wywiadowcze.
W manifeście Norweg wielokrotnie powołuje się na polskie doświadczenia z historii. W sumie wymienia Polskę 47 razy.