PolitykaWielu Polaków na to czekało - sprawiedliwość po latach?

Wielu Polaków na to czekało - sprawiedliwość po latach?

1 stycznia 2010 r. wchodzi w życie specjalna ustawa tzw. deubekizacyjna. Na jej mocy ponad 41 tys. funkcjonariuszy służb PRL i członków WRON (lub wdów po nich) straci prawo do superemerytur. Na to, że przepisy ustawy okażą się niezgodne z Konstytucją liczą posłowie SLD, który zaskarżyli ją do Trybunału Konstytucyjnego. – Zapisy tej ustawy w sposób demonstracyjny naruszają obowiązujące prawo - mówi Wirtualnej Polsce Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej, jeden ze współautorów wniosku zaskarżającego.

Wielu Polaków na to czekało - sprawiedliwość po latach?
Źródło zdjęć: © PAP | Damazy Kwiatkowski

W wyniku nowych przepisów o ponad połowę zmniejszą się emerytury m.in. autorów stanu wojennego generałów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka, którzy otrzymują co miesiąc po około 8 tys. zł. Znacznie obniżą się dochody 25 byłych generałów SB, którzy będą dostawać 2,5 tys. zł. Średnie świadczenia ponad 10 tys. innych oficerów SB zmniejszą się nawet do 900 zł miesięcznie, a emerytura niższych stopniem i stażem funkcjonariuszy może spaść w okolice minimum socjalnego, czyli 654 zł. Również członkom WRON emerytura wojskowa naliczana będzie po 0,7 proc. podstawy wymiaru za każdy rok służby w wojsku - począwszy od 8 maja 1945 r.

Sprawiedliwość po latach

- Ustawa zapewnia elementarną uczciwość w stosunku do tych, którzy byli za komuny prześladowani. To sprawiedliwość niestety spóźniona, bo dawni oprawcy przez lata pobierali wyższe świadczenia emerytalne niż ich ofiary – mówi Wirtualnej Polsce poseł PO Sebastian Karpiniuk, jeden z autorów ustawy.

Z Karpiniukiem zgadza się Arkadiusz Mularczyk, który pracował nad konkurencyjnym projektem ustawy deubekizacyjnej autorstwa PiS (ze względu na arytmetykę sejmową inicjatywa nie przeszła). - Ci ludzie byli tarczą i mieczem systemu komunistycznego, oni go tworzyli, a tymczasem byli bardziej faworyzowani niż ludzie „Solidarności”. To była zupełna paranoja. Tylko przez działania Aleksandra Kwaśniewskiego, który wetował kolejne projekty za czasów swojej prezydentury, tak długo nie można było zmienić tego stanu rzeczy – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Mularczyk.

Zdaniem posła PiS, obowiązująca od 1 stycznia 2010 r. ustawa nie jest idealna, ale jest dużym krokiem naprzód w stosunku do stanu, który był wcześniej.

IPN się postarał

IPN wywiązał się z trudnego zadania nałożonego na tę instytucję przez sejm - odpowiedział na blisko 200 tys. zapytań o przeszłość emerytów. Choć, jak podkreślał prezes IPN Janusz Kurtyka, sejm na tę gigantyczną pracę nie przewidział dodatkowych środków. – By nie „zawalić” tej ustawy, musieliśmy ograniczyć realizację innych programów Instytutu, m.in. sprawdzeń dla Biura Lustracyjnego – tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Arseniuk, rzecznik prasowy IPN. W przypadku ponad 41 tys. osób IPN wystawił informacje o przebiegu służby w organach bezpieczeństwa państwa. W stosunku do ok. 31 tys. osób nie potwierdzono takiej służby. Odnośnie 120 tys. zapytań w IPN nie odnaleziono dokumentów osobowych.

Przy realizacji ustawy IPN napotkał na pewne problemy, związane przede wszystkim z tajnym, tzw. zastrzeżonym zbiorem IPN. Znajdują się w nim akra dotyczące ok. 2 tys. funkcjonariuszy, których ujawnienie mogłoby zaszkodzić interesowi państwa. Jak poinformował Wirtualną Polskę Arseniuk, prace w tym zbiorze wspólnie z funkcjonariuszami Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego już trwają. – Spotkaliśmy się z dobrą wola ze strony ABW. Rozpoczęto także rozmowy z Agencją Wywiadu – mówi WP Arseniuk. Jak zapowiada Arseniuk, być może już na początku stycznia problem funkcjonariuszy, których nie objęło obniżenie emerytur, zostanie rozwiązany.

Jak powiedział WP Arseniuk, prace związane z wykonywaniem ustawy IPN zrelacjonuje w specjalnym raporcie, który ukaże się w formie książkowej, prawdopodobnie na przełomie stycznia i lutego. - Ta książka to kawał dobrej, naukowej roboty. Publikacja będzie doskonałym źródłem wiedzy na temat komunistycznej bezpieki – ocenia Arseniuk.

PiS też miał swój projekt

Wcześniejszy projekt ustawy obniżającej świadczenia byłych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa PRL przygotowany przez Prawo i Sprawiedliwość był znacznie bardziej radykalny. Przede wszystkim zakładał najniższe emerytury (w wysokości 600 zł) dla wszystkich esbeków, bowiem - jak mówi poseł Mularczyk - "wszelkie awanse wynikały z gorliwości w służbie".

PiS chciał także upublicznienia na stronach IPN danych esbeków. - To był bardzo dobry pomysł, bo ludzie mają prawo wiedzieć, czy w ich otoczeniu są osoby, które działały na ich szkodę. A dziś, by pozyskać taką wiedzę, mają do dyspozycji wyłącznie publikacje historyków. Chcieliśmy, żeby IPN stworzył katalog, gdzie każdy esbek byłby opisany, a ich dane byłyby jawne i powszechnie dostępne – tłumaczy poseł. Rozwiązania proponowane przez PiS zakładały także, że byli esbecy zostaliby pozbawieni prawa pełnienia funkcji publicznych na 10 lat (w 44 kategoriach zawodowych). Emerytury nie byłyby obniżane funkcjonariuszom pozytywnie zweryfikowanym oraz tym, którzy wykazaliby, że współpracowali z opozycją.

Czy PiS wróci do swoich pomysłów? – Jesteśmy realistami, w obecnym sejmie takie projekty nie mają szansy realizacji. A warto byłoby także np. rozszerzyć tę ustawę na służby wojskowe PRL. Niejednokrotnie były one równie szkodliwe dla Polski i Polaków, co Służba Bezpieczeństwa – uważa poseł PiS.

Losy ustawy ważą się w TK

Ustawa deubekizacyjna od początku budziła kontrowersje lewicy. W lutym posłowie wybrani z list SLD w całości zaskarżyli ją do Trybunału Konstytucyjnego. Rozpatrzenie wniosku lewicy Trybunał wyznaczył na 13 stycznia.

Janusz Zemke z Sojuszu Lewicy Demokratycznej, jeden ze współautorów wniosku, podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że narusza ona w sposób rażący obowiązujące prawo, m.in. art. 2 Konstytucji, zgodnie z którym RP jest demokratycznym państwem prawa, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. Stoi także w sprzeczności z zasadą równości, ochrony praw nabytych i zaufania obywatela do stanowionego przez państwo prawa.

Jak podkreśla Zemke, SLD nie chce bronić ubeków, ale państwa prawa. – Ten, kto łamał prawo powinien został ukarany, ale od wymierzania kary są sądy, a tymczasem sejm zastosował zasadę odpowiedzialności zbiorowej – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. – Wszyscy ci, którzy pracowali w określonych organach państwa, bez wyjątku przejdą na emerytury minimalne. To grupa kilkudziesięciu zawodów, która została w sposób jednakowy potraktowana. Bez decyzji sądu wydano wobec tych osób dożywotni wyrok zmniejszenia emerytury, bez możliwości odwołania – ciągnie.

Zemke zwraca tez uwagę na inny problem, który dotyczy ok. 10 tys. oficerów, którzy zostali pozytywnie zweryfikowani w 1990 r., dostali od Rzeczypospolitej zapewnienie, że mają kwalifikacje moralne, przestrzegali prawa i nie naruszali godności innych ludzi i w wolnej Polsce pracowali w wywiadzie i kontrwywiadzie. - Ci ludzie po 20 latach dowiadują się, że ich oszukano, że weryfikacja to była kompletna lipa. Ustawa obniżająca ich świadczenia wyrządza im krzywdę moralną – mówi zbulwersowany Zemke.

Zdaniem konstytucjonalistów, Trybunał raczej nie zakwestionuje rozwiązań PO. Przede wszystkim dlatego, że byłym funkcjonariuszom UB i SB będą przysługiwały emerytury obliczane na zasadach ogólnych, czyli będzie to zrównanie praw zwykłych obywateli i pracowników PRL-owskich służb specjalnych. Ważne jest także to, że funkcjonariusze, którzy tracą przywileje emerytalne, będą mieli prawo odwołać się od tej decyzji. Prof. Piotr Winczorek zapytany przez Wirtualną Polskę o opinię na temat ustawy, odpowiedział dyplomatycznie: – Zostawmy tę sprawę Trybunałowi.

Wniosek lewicy TK rozpatrzy w pełnym składzie. Sprawozdawcą jest sędzia Andrzej Rzepliński.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)