Wielkie zagrożenie na dnie Bałtyku. Szwedzi cytują profesora z Polski
W pobliżu miejsca wycieków z gazociągu Nord Stream I i II naukowcy odkryli na dnie tysiące ton bojowych środków chemicznych, które po II wojnie światowej wrzucono do Bałtyku. W sobotę szwedzki dziennik "Dagens Nyheter" podał, że szwedzcy i polscy badacze sprawdzają, czy toksyczne substancje rozprzestrzeniły się przez eksplozje i jaki ma to wpływ na organizmy w morzu.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
Około 30 tysięcy ton bomb i pocisków wypełnionych m.in. gazem musztardowym, związkami arsenu i innymi toksynami po II wojnie światowej umieszczono w szczelnych pojemnikach i składowano na dnie Morza Bałtyckiego w pobliżu duńskiej wyspy Bornholm, niedaleko gazociągów Nord Stream I i II.
Jak podał w sobotę "Dagens Nyheter" naukowcy z Polski i Szwecji badają, czy przez eksplozje w pobliżu rurociągów nie doszło do rozprzestrzenienia się toksyn w morzu.
- Znaczna część tych pojemników jest całkowicie zardzewiała, a trucizny obecne są w osadach dennych, na dużej powierzchni. Prawdopodobnie znalazły się tam przez silne wycieki. Istnieje możliwość, że fala uderzeniowa zniszczyła amunicję, która była jeszcze nienaruszona, przez co do wody dostało się jeszcze więcej toksycznych substancji – powiedział "Dagens Nyheter" Jacek Bełdowski, profesor w Instytucie Oceanografii Polskiej Akademii Nauk.
By dokładnie dowiedzieć się ile substancji toksycznych znajduje się obecnie w wodzie, naukowcy muszą określić objętość osadów dennych, które powstały w wyniku eksplozji. Duński naukowiec Hans Sanderson z Aarhus University, zauważa, że zaburzone osady mogą pozostawać w wodzie przez bardzo długi czas.
- Podczas eksploracji tego miejsca za pomocą łodzi podwodnej obserwowaliśmy cząsteczki wirujące w wodzie - relacjonował Bełdowski.
Konsekwencje dla życia w Bałtyku
Badacze podkreślają, że na chwilę obecną nie mogą jeszcze stwierdzić, czy po wycieku gazu rzeczywiście do morza przedostały się duże ilości trucizn z bojowych środków chemicznych, więc trudno ocenić jaki będzie miało to wpływ na życie w Morzu Bałtyckim.
Naukowcy przekazali próbki wody i osadów do Wojskowego Instytutu Badawczego w Warszawie, w którym przeprowadzone zostaną niezbędne analizy. Badania potrwają około tygodnia.