Wielki papież i mały Kościół
Kiedy arcybiskup Stanisław Wielgus ogłosił swą rezygnację, wydawało się, że może to być początek odwrotu znad przepaści, nad która Kościół sam się zaprowadził. Niestety, było to tylko chwilowe złudzenie.
08.01.2007 08:51
Złudzenie, bo arcybiskup Wielgus nie zrezygnował sam. Niedopuszczenie do „zwycięstwa nihilizmu” – jak bardzo trafnie nazwał objęcie urzędu metropolity warszawskiego przez byłego agenta SB Jarosław Gowin – jest niestety wyłączną zasługą Benedykta XVI. Jego decyzję inspirował prawdopodobnie prezydent Lech Kaczyński. Natomiast sam Kościół nie znalazł w sobie tyle siły, by zaaplikować sobie to, co tak łatwo radzi innym – rachunek sumienia i pokutę.
Można było się o tym przekonać już w warszawskich archikatedrze, słuchając słów prymasa Józefa Glempa. Porównał on Wielgusa do świętego Piotra, wyraził zrozumienie dla błędów arcybiskupa z przeszłości i pogardę dla „świstków” z IPN. Dostało się oczywiście i mediom za sąd nad nieszczęsnym arcybiskupem. Miedzy wierszami prymas właściwie odciął się od decyzji Watykanu, a w każdym razie zademonstrował dla niej swe lekceważenie.
Nie zająknął się natomiast o tym, co było najbardziej bulwersujące, bardziej nawet niż przeszłość arcybiskupa. Że przez ostatnich kilka dni Wielgus kręcił, zapierał się, mijał z prawdą. A mówiąc wprost – bezwstydnie kłamał.
Można zrozumieć – tak jak ksiądz prymas - młodego człowieka sprzed lat, którego złamano groźbą i krzykiem. Trudno pojąć, jak człowiek dojrzały, mądry i wysoko postawiony w hierarchii kościelnej – a zatem mówiąc po świecku specjalista od ewangelizacji i nauki Chrystusa – oszukuje wiernych i całą Polskę. Czy to się godzi? Co gorsza, okłamywano nie tylko nie tylko nas. Wydaje się, że – mówiąc delikatnie i dyplomatyczne – całej prawdy nie przekazywano także Benedyktowi XVI. Klucząc, polski Kościół naraził na szwank nie tylko swój autorytet, ale też autorytet Ojca Świętego. Symptomatyczne, że poznawszy prawdę papież zdobył się na gest bezprecedensowy i zmienił swą decyzję. Nadkruszyło to być może wielowiekowa tradycję, na której zbudowany jest Kościół katolicki, ale pokazało wielkość Benedykta XVI. Na tle postaci papieża polski Kościół ze swymi krętactwami, chowaniem głowy w piasek i homilią prymasa Glempa jest po prostu mały. Skarlał bardzo szybko. Choć może był taki i wcześniej, ale wtedy z kolei tę małość
przesłaniał nam Jana Paweł II.
Sprawa arcybiskupa Wielgusa jest dla polskiego Kościoła wstrząsem z jeszcze jednego powodu. Po raz pierwszy tak głośny był głos tzw. katolików świeckich. I po raz pierwszy Kościół znalazł się pod tak silną presją mediów, które nie tylko drobiazgowo opisywały cała sprawę, ale też apelowały (czołówki z tytułami w rodzaju „Zatrzymać ingres!”) i radziły. W trakcie ostatnich gorących dni hierarchowie po staremu lekceważyli całkowicie opinie z zewnątrz, albo reagowali agresją. Trudno im będzie jednak w końcu nie dostrzec, że świat bardzo się zmienił i nawet hierarchiczna, wielowiekowa instytucja musi dziś liczyć się z czymś takim jak opinia publiczna.
Teraz, kiedy Episkopat apeluje o medialne wyciszenie i modlitwę za Kościół, być może biskupi w chwili refleksji zadumają się nad przyczynami kryzysu. Co prawda w niedzielę pod rezydencją prymasa na Miodowej można było usłyszeć starsze panie po staremu oskarżające o spisek masonów i żydów. Ale te głosy to jednak margines marginesu, a sami biskupi może w końcu zrozumieją, że największym zagrożeniem dla polskiego Kościoła jest niestety jego małość.
Igor Zalewski dla Wirtualnej Polski