Wielki chaos w sądach. Wojna na górze, obywatele ofiarami [OPINIA]

Sąd Najwyższy w najnowszej uchwale stwierdził, że nie można rozstrzygać spraw cywilnych w taki sposób, w jaki narzucił to ustawodawca w jednej z ustaw covidowych. W efekcie najważniejszy sąd w Polsce mówi jedno, ustawa - drugie. A "zwykli" sędziowie nie wiedzą, co robić. Jedno jest pewne: bałagan w wymiarze sprawiedliwości będzie jeszcze większy, niż był dotychczas.

Budynek Sadu Najwyższego w Warszawie
Budynek Sadu Najwyższego w Warszawie
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Marek Kowalczyk/REPORTER
Patryk Słowik

27.04.2023 | aktual.: 27.04.2023 17:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Sprawa dla osób, które nie interesują się prawem, w pierwszej chwili może wydawać się mało interesująca. Chodzi bowiem o rzecz na pozór techniczną - czyli ilu sędziów powinno orzekać w drugiej instancji. W praktyce jednak kwestia ta jest fundamentalna. Bez właściwej obsady sądu, nie ma bowiem prawidłowo wydanego orzeczenia. Tymczasem - w świetle najnowszych zdarzeń - nikt nie wie, jaka obsada sądu jest właściwa. Albo, mówiąc inaczej, wszyscy wiedzą doskonale, tyle że się w swych ocenach różnią. Nawet w tej kwestii powstał spór.

Specjalne pomysły

Wszystko zaczęło się od - oczywiście, zgadliście - pandemii koronawirusa.

Wtedy politycy doszli do wniosku, że trzeba ograniczyć transmisję wirusa oraz uprościć funkcjonowanie sądów. Jednym z rozwiązań było ograniczenie składu sądu orzekającego w drugiej instancji w sprawach cywilnych do jednego sędziego, zamiast - co do zasady - składu trzyosobowego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zrobiono to w - uwaga, uwaga - 15zzs[1] ust. 1 pkt 4 (sic!) ustawy z dnia 2 marca 2020 r. o szczegółowych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.

I do dzisiaj norma ta obowiązuje, pomimo że o pandemii koronawirusa najczęściej przypominamy sobie jedynie przy wchodzeniu do przychodni, gdy ochroniarz informuje nas, że "przecież obowiązuje nakaz noszenia maseczek".

Gdy wprowadzano składy jednoosobowe w drugiej instancji, w środowisku prawniczym trwała zażarta dyskusja. Jedni mówili, że to dobrze - bo pandemia, potrzebne nadzwyczajne rozwiązania, a szybkość postępowania rozumiana jako prawo obywatela do usłyszenia wyroku po dwóch latach, a nie latach siedmiu, jest cnotą.

Inni mówili, że składy jednoosobowe w instancji odwoławczej to patologia - bo jeden sędzia nie zapozna się ze sprawą tak dobrze jak zapoznać się z nią może trzech sędziów, a prawo do gruntownego przeanalizowania sprawy przez sąd jest cnotą.

Wydawało się jednak, że dyskusja jest akademicka, bo - czy to się komuś podobało, czy nie - przepis istniał, a sądy orzekały jednoosobowo.

4:3 w Sądzie Najwyższym

Jeden z sądów jednak postanowił zapytać Sąd Najwyższy, czy tak można. I Sąd Najwyższy, w prestiżowym siedmioosobowym składzie, stwierdził właśnie, że nie można. Stwierdził to co prawda większością czterech sędziów do trzech, ale w końcu, co by nie mówić, demokracja.

Co więcej, Sąd Najwyższy nadał wydanej 26 kwietnia 2023 r. uchwale moc zasady prawnej. Mówiąc najprościej: to najcięższe działa, jakie Sąd Najwyższy może wytoczyć. Niespotykane jest, by sędzia sądu powszechnego lekceważył uchwałę Sądu Najwyższego z nadaną mocą zasady prawnej.

"​Rozpoznanie sprawy cywilnej przez sąd drugiej instancji w składzie jednego sędziego ukształtowanym na podstawie art. 15zzs[1] ust. 1 pkt 4 ustawy z dnia 2 marca 2020 r. o szczegółowych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (jednolity tekst: Dz.U. z 2021 r., poz. 2095 ze zm.) ogranicza prawo do sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy (art. 45 ust. 1 Konstytucji RP), ponieważ nie jest konieczne dla ochrony zdrowia publicznego (art. 2 i art. 31 ust. 3 Konstytucji RP) i prowadzi do nieważności postępowania (art. 379 pkt 4 k.p.c.)" - stwierdził Sąd Najwyższy.

Sądowa niewiedza

Teraz czytelnik, który nie jest prawnikiem, słusznie może zapytać, co z tego wynika. Ja zaś, jak przystało na prawnika-publicystę, zgodnie z prawdą odpowiadam: a cholera wie. Przy czym wiadomo, że lepiej na pewno nie będzie, może być jedynie gorzej.

Sprawa wygląda tak, że zgodnie z ustawą w cywilnych sprawach odwoławczych powinien orzekać sąd w składzie jednego sędziego. Zgodnie z uchwałą Sądu Najwyższego orzekać powinien sąd w składzie liczniejszym, co do zasady - trzech sędziów.

Sąd Najwyższy twierdzi, że jeśli orzekać będzie jeden sędzia - wyrok będzie można wydrukować, zmiąć w dłoniach i wyrzucić do kosza.

Ustawodawca twierdzi, że taki wyrok będzie ważny i można się nim posługiwać. I na przykład na jego podstawie żądać zapłaty od kontrahenta, z którym się wygrało w sądzie. Lada moment zapewne do mediów wyjdzie któryś z polityków Suwerennej Polski (sic2!; odsyłam do tekstu kolegi Michała Wróblewskiego) i powie, że Sąd Najwyższy nie ma prawa bawić się w ustawodawcę.

W sądach powszechnych naprawdę nie wiedzą, co mają robić. Udowodnił to Piotr Szymaniak na łamach portalu GazetaPrawna.pl.

W rozmowie z nim Wojciech Łukowski, prezes Sądu Okręgowego we Wrocławiu, powiedział: "Jeśli natomiast pyta mnie pan co ja bym zrobił, gdybym miał orzekać w sprawie odwoławczej, to jako sędzia z grubo ponad ćwierćwiecznym stażem stosowałbym obecnie obowiązującą ustawę, czyli orzekałbym w składzie jednoosobowym. Bo sąd jest od sądzenia. Chyba, że strony złożyłyby wniosek o rozpoznanie w składzie trzyosobowym. Jedno jest pewne, będzie kolosalny bałagan".

Z kolei Maciej Strączyński, prezes Sądu Okręgowego w Szczecinie, w rozmowie z Szymaniakiem zwrócił uwagę na to, że może się okazać, że w wielu sądach okręgowych będzie brakować sędziów w wydziałach odwoławczych. Prezesi bowiem poprzenosili sędziów do wydziałów orzekających w pierwszej instancji. Teraz, być może, będą przenosić ich ponownie.

W Sądzie Apelacyjnym w Krakowie z kolei wczoraj dolosowano po dwóch sędziów do spraw rozstrzyganych dzisiaj (poinformował o tym radca prawny Olaf Maciejowski).

Ktoś złośliwy mógłby napisać, że dobrze się stało - dzięki temu, że dolosowani sędziowie dostali kilkanaście godzin na zapoznanie się ze sprawami, konstytucja nie została podeptana.

Wyroki do kosza

Kłopotliwe jest to, co się stanie ze sprawami już zakończonymi oraz sprawami w toku.

Sąd Najwyższy stwierdził, że "przyjęta w uchwale wykładnia prawa obowiązuje od dnia jej podjęcia".

Zdaniem Sądu Najwyższego więc sprawa rozstrzygnięta 25 kwietnia 2023 r. przez sąd w składzie jednoosobowym jest zgodna z konstytucyjnymi standardami, ale już sprawa rozstrzygnięta 27 kwietnia 2023 r. - niezgodna.

Żaden normalny człowiek się w tym nie połapie. A ktoś może rezolutnie zapytać, czy przepis może być niekonstytucyjny od konkretnego dnia, jeśli w międzyczasie nic się nie wydarzyło. Oraz jak zachowałby się Sąd Najwyższy, gdyby ktoś go spytał, jak oceniać sprawy zakończone przed dniem wydania uchwały. Czy wówczas sędziowie uznaliby, że wszystko było w porządku?

Co więcej, uchwałę wydano 26 kwietnia 2023 r. w ciągu dnia. I tego 26 kwietnia, przed wydaniem kontrowersyjnego orzeczenia, w Polsce wydano kilkaset wyroków w, jak stwierdził po fakcie Sąd Najwyższy, niewłaściwym składzie. W efekcie te kilkaset wyroków powinno wylądować w koszu. Ludzie, których sprawy były rozstrzygane, mieli pecha. Trudno, co zrobić.

Tak samo jak pecha będą mieli ci, którym sprawy pospadają z wokand, bo w sądach dojdą do wniosku, że lepiej rozstrzygać sprawy w składach wieloosobowych. Tyle że nie wszyscy zadziałają tak błyskawicznie jak Sąd Apelacyjny w Krakowie, a gdzieniegdzie – być może – jakiś skrupulatny sędzia powie, że potrzebuje pół roku na zapoznanie się z kilkudziesięcioma tomami akt.

Dwa podejścia

Są oczywiście argumenty przemawiające za tym, by w drugiej instancji nie orzekał jeden sędzia. Tak zwana kolegialność jest wartością - sędziowie bowiem mają różne kompetencje, znają się w różnym stopniu na poszczególnych sprawach, w wieloosobowym składzie mają możliwość rozmawiać ze sobą, przekonywać się wzajemnie do danego rozstrzygnięcia.

Wieloosobowe składy są też lepiej odbierane przez obywateli. Gdy orzeka jeden sędzia, wielu osobom z lekkością przychodzi twierdzenie, że na pewno "sędzia był kupiony", że "ja słyszałem, że sędzia grał w golfa z adwokatem drugiej strony" itd. Przy składzie wieloosobowym rozżalenie niekiedy również przyjmuje taką postać, ale z dziennikarskiego doświadczenia wiem, że ludzie niezadowoleni z wyroków rzadziej stawiają zarzuty sędziom, gdy było ich na sali kilku. Jakkolwiek by to więc nie brzmiało, kolegialność sprzyja budowaniu zaufania do wymiaru sprawiedliwości.

Z drugiej strony – jeśli Sąd Najwyższy uznaje, że jednoosobowy skład nie gwarantuje spełnienia konstytucyjnych standardów, warto pamiętać, że w wielu sprawach, bez przepisów covidowych, jednoosobowe składy sędziowskie w drugiej instancji orzekają. Tak w sprawach cywilnych (np. postępowania uproszczone), jak i w sprawach karnych. Z nimi Sąd Najwyższy kłopotu nie ma. Czy tylko dlatego, że zazwyczaj sprawy te mają mniejszy ciężar gatunkowy? Z punktu widzenia obywatela każda sprawa, która go dotyczy, jest przecież najważniejsza. I chronić konstytucyjnie należy tego, który spiera się o 5 tys. zł, jak i tego, który walczy o 500 tys. zł.

Bez zbędnej zwłoki

Żebyśmy dobrze się zrozumieli: ja nie bronię ustawodawcy przed "złym" Sądem Najwyższym. Uważam, że w świetle wydanej właśnie uchwały odpowiedzialność za zapanowanie nad tym chaosem jest właśnie po stronie polityków. Co więcej, jeżeli zmiana składów wieloosobowych na jednoosobowe w sprawach cywilnych w drugiej instancji była związana z pandemią koronawirusa, być może już czas powrócić do wcześniejszej zasady. Koronawirus, choć nadal występuje, nie powinien być już podstawą do tworzenia i utrzymywania specjalnych przepisów w specjalnych ustawach covidowych.

Jednocześnie jednak fakt jest taki, że Sąd Najwyższy, choćby kierując się najlepszymi intencjami, stworzył problem praktyczny tak sędziom sądów powszechnych, jak i – przede wszystkim – obywatelom. To ludzie bowiem dostaną po tyłku, nie mając pewności co do prawidłowości wydanego wyroku lub czekając na orzeczenie znacznie dłużej.

Tymczasem Sąd Najwyższy w 2021 r. – gdy stwierdzał, że to jednoosobowy skład w pewnych rodzajach spraw jest właściwy, a nie trzyosobowy (sygn. III CZP 76/20) – sam podkreślił, że "również potrzeba rozpoznawania spraw bez uzasadnionej zwłoki jest wartością chronioną konstytucyjnie".

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
sąd najwyższyCovid-19sądownictwo
Komentarze (490)