ŚwiatWielka pomyłka Pentagonu? Wydaje miliardy na lotniskowce, które wkrótce mogą okazać się przeżytkiem

Wielka pomyłka Pentagonu? Wydaje miliardy na lotniskowce, które wkrótce mogą okazać się przeżytkiem

Pentagon popełnia wielką pomyłkę, inwestując dziesiątki miliardów w nowe lotniskowce - uważa serwis War is Boring, specjalizujący się w sprawach obronności. Amerykańscy wojskowi zachowują się, jakby wierzyli, że okręty te już zawsze będą panować na morzach i oceanach. Ale zdają się nie dostrzegać, że na horyzoncie już widać ich zmierzch.

Wielka pomyłka Pentagonu? Wydaje miliardy na lotniskowce, które wkrótce mogą okazać się przeżytkiem
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Mass Communication Specialist 3rd Class Billy Ho/U.S. Navy
Tomasz Bednarzak

29.05.2015 | aktual.: 10.08.2016 10:20

Podobny błąd amerykańska admiralicja popełniła przed II wojną światową, pokładając niezachwianą wiarę w potęgę pancerników. Dopiero zaskakujący atak Japończyków na Pearl Harbor otworzył Amerykanom oczy. Od tamtej pory to lotniskowce decydują o obliczu morskich wojen. Tyle że dziś grozi im los, który kiedyś spotkał pancerne kolosy.

Drogo, drożej, najdrożej

Według rosnącej liczby analityków i ekspertów od wojskowości lotniskowce coraz mniej przystają do realiów współczesnego pola walki. Są horrendalnie drogie, wymagają wielkich zasobów, by utrzymać je w linii, a przy tym są coraz bardziej narażone na wielokrotnie tańsze systemy uzbrojenia. Mimo to Pentagon zamierza dalej w nie inwestować potężne środki,

Ostatni wprowadzony do służby w marynarce wojennej USA lotniskowiec USS George H.W. Bush kosztował ponad 6 miliardów dolarów. Kolejny, zupełnie nowego typu, ma uszczuplić budżet obronny o kwotę ponad dwukrotnie większą. Co znamienne, załogi i obsługa obecnych 11 lotniskowców stanowią prawię połowę całego personelu US Navy. A trzeba pamiętać, że służy w niej jeszcze ponad 270 innych jednostek. W obliczu cięć wydatków na armię w USA, takie proporcje wydają się być nie do przyjęcia.

Jakby tego było mało, rozwój technologiczny systemów przeciwokrętowych spowodował, że dziś lotniskowce stosunkowo łatwo wyeliminować. Serwis War is Boring zwraca uwagę, że za cenę jednego lotniskowca Chiny mogą wyprodukować ponad 1200 pocisków balistycznych DF-21. Rakiety te, nazywane "niszczycielami lotniskowców", mają ponad 2500 kilometrów zasięgu. Zasięg F-35, myśliwców niedalekiej przyszłości US Navy, jest dwukrotnie mniejszy, więc w teorii amerykańskie lotniskowce nie mogłyby w tym przypadku prowadzić skutecznych działań, bez narażania się na ostrzał.

Duży nie znaczy lepszy

Ogromne rozmiary czołowych okrętów wojennych USA tylko ułatwiają zadanie potencjalnemu przeciwnikowi. A manewrujące pociski przeciwokrętowe, rozwijane choćby przez Rosję, stanowią dla nich coraz większe zagrożenie. Przy ich użyciu można zastosować wyjątkowo efektywne kosztowo strategie walki.

Wymowny był przebieg gier wojennych przeprowadzonych przez US Navy w 2002 roku. Strona symulująca siły przeciwnika (scenariusz zakładał konflikt w Zatoce Perskiej z Irakiem lub Iranem) zastosowała asymetryczną taktykę walki, dzięki której w krótkim czasie posłała na dno 16 okrętów wojennych, w tym dwa lotniskowce. Efekt był taki, że amerykańskie dowództwo przerwało ćwiczenia i zakazało stosować wspomnianej taktyki.

We współczesnych bataliach morskich rosnące ryzyko dla lotniskowców niosą też okręty podwodne, o czym Amerykanie zdążyli się już przekonać przy okazji kilku ćwiczeń. War is Boring odnotowuje, że w marcu bieżącego roku francuska marynarka chwaliła się, że ich okręt podwodny "zatopił" w czasie ćwiczeń lotniskowiec USS Theodore Roosevelt i połowę jego eskorty. Informacja bardzo szybko zniknęła ze strony sił morskich Francji, prawdopodobnie pod naciskiem ze strony amerykańskiego sojusznika.

Podobnych przypadków było naprawdę sporo, dochodziło do nich choćby w czasie wspólnych manewrów z sojuszniczymi flotami Kanady, Danii i Chile. Ale problem nie ogranicza się jedynie do symulowanych gier wojennych. Przykładowo w 2006 roku chiński okręt podwodny typu Song zaskoczył załogę lotniskowca USS Kitty Hawk, wynurzając się niespodziewanie w bliskiej odległości, pozwalającej mu na użycie torped.

Relikt przeszłości

Według War is Boring wiele wskazuje na to, że jesteśmy świadkami zmierzchu pływających lotnisk. Co zatem jest przyszłością morskiego pola walki? Według wielu eksportów będą to niskokosztowe, mniejsze jednostki, uzbrojone w precyzyjne środki rażenia (również dalekiego zasięgu) oraz systemy bezzałogowe budowane w technologii stealth. A także okręty podwodne przenoszące pociski rakietowe różnego typu.

Na razie marynarka wojenna USA wciąż myśli XX-wiecznymi kategoriami i planuje w najbliższej dekadzie wprowadzenie do służby trzech nowych lotniskowców, których żywotność szacuje na 50 lat. "Czy ktoś aktualnie wierzy w to, biorąc pod uwagę tempo postępu technologicznego, że w 2065 roku superlotniskowce i załogowe statki powietrzne, które będą z nich startować, nie będą niczym innym niż reliktem przeszłości?" - pyta retorycznie serwis War Is Boring.

Oglądaj też: Amerykański niszczyciel w Gdyni
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (143)