PublicystykaWiejas: "Życie jest ciężkie. Jak 'krówka' i dwie cole” (Opinia)

Wiejas: "Życie jest ciężkie. Jak 'krówka' i dwie cole” (Opinia)

Aż kusi, żeby napisać: "Wiem, z kim piła Aleksandra Dulkiewicz”. Takiej wiedzy oczywiście nie posiadam. Wnioskuję jedynie, że jeśli prezydent Gdańsk kupiła wódkę, to w celu spożycia. Jej prawo, w końcu jest pełnoletnia. A rzucono się na nią, jakby nie przymierzając, buchnęła alkohol z półki. Tymczasem wielu polityków nie musi być po "krówce", by gadać głupoty.

Wiejas: "Życie jest ciężkie. Jak 'krówka' i dwie cole” (Opinia)
Źródło zdjęć: © East News | Mariusz Gaczyński
Paweł Wiejas

Historia to niesłychana, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz wpadła do marketu po alkohol i zapitkę. Towarzyszyli jej ochroniarze, z których usług Dulkiewicz korzysta po zabójstwie swojego poprzednika – Pawła Adamowicza.

Filmik z tego niebywałego wydarzenia upublicznił za pośrednictwem portalu trójmiasto.pl ochroniarz firmy zatrudnionej przez Biedronkę. Widzimy na nim, jak trzech facetów (jednym był pracownik biura prezydent) przygląda się prezydent Dulkiewicz targającej pod pachą to całe dobro ("krówkę i dwie małe cole", jak doprecyzowała prezydent)
, płaci w kasie samoobsługowej i pędzi spożyć (to już moje domysły) zakupione dobra.

Nie raz poruszałem już temat alkoholu i polityków. Nie dlatego, żeby była to sprawa szczególnie pasjonująca. Chodziło raczej – to podejrzenia, nie pewność – że niektórzy stają się szczególni elokwentni w porach, w których przeciętni wyborcy śpią już snem sprawiedliwych.
Jednym noc zawładnie kontem na Twitterze, inni na tym samym Twitterze wyzywają od najgorszych przeciwników politycznych. Jeszcze inni na trzeźwo starają się być dowcipni na swój wysublimowany sposób.

Ostatnim z tych przypadków jest Joachim Brudziński. Po tym, gdy obejrzeliśmy niskobudżetową produkcję z Biedronki, która okazała się hitem (filmowcy, wy się biedzicie, a za grube miliony wychodzi wam jakaś szmira, uczcie się) szef MSWiA podzielił się swoimi przemyśleniami.

"Może sprawdzę? Wpadnę do monopolowego z SOP. Kupię pół litra i coś do popicia (raczej wodę niż colę) i podrzucę zdjęcie Newsweekowi. Oczywiście żartuję, po pierwsze w Wielki Post nie piję, po drugie iść po flachę z ochroną to jak wysłanie BOR po pizzę" – napisał na Twitterze i kliknął.

Joachimowi Brudzińskiemu umknęło, że nikt zakupów za Dulkiewicz nie nosił, a ochrona jest po to, żeby chronić, a nie robić za tragarzy. Dobry humor nie opuszczał ministra Brudzińskiego również gdy minął weekend. To wtedy dał popis u Roberta Mazurka w RMF.

Mówiąc o swoim kandydowaniu do Parlamentu Europejskiego, pan minister był łaskaw powiedzieć: „Jeżeli ten mandat zdobędę, to nie po to, żeby za przeproszeniem, "za jedno euro gonić sukę do Brukseli" i być...".

Zaintrygowany był nie tylko Mazurek, ale pewnie 99,9 proc. słuchaczy. O czym tak wyszukanym językiem mógł mówić minister rządu RP?

Joachim Brudziński musiał wyjaśniać, że to powiedzenie funkcjonuje wśród "tak zwanych europosłów dietetycznych, którzy robią wszystko, tylko żeby nabijać swoją kabzę, więc ja chcę ten czas wykorzystać do tego, żeby być jeszcze skuteczniejszym politykiem i jeszcze skuteczniej zabiegać o interesy Polski".

Zmęczony – podczas wywiadu dla "Super Expressu" - musiał być również poseł Marek Suski. Trudno inaczej wytłumaczyć jego słowa: "Posłowie mają 8 tys. zł brutto pensji podstawowej, więc jeśli nauczyciel dyplomowany ma z kawałkiem 5 tys. zł brutto, to jest to nieduża różnica między posłem a nauczycielem".

Zanim więc Joachim Brudziński zacznie "jeszcze skuteczniej zabiegać o interesy", a poseł Suski dzielić się swoimi przemyśleniami o zarobkach belfrów, pozwolę sobie zauważyć niewygodny fakt.

Powroty z weekendów są dla polityków okrutnie ciężkie. Przynajmniej tak ciężkie, jak "krówka i dwie małe cole".

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)