PublicystykaWiejas: "Dobra wiadomość. Teraz będziemy budować Norwegię" (Opinia)

Wiejas: "Dobra wiadomość. Teraz będziemy budować Norwegię" (Opinia)

Na Podkarpaciu mamy mieć "druga Bawarię", a na Śląsku "Dolinę Krzemową". Tymczasem przesądzone jest coś innego - polska "Wiosna Ludów" i wojna ideologiczna.

Wiejas: "Dobra wiadomość. Teraz będziemy budować Norwegię" (Opinia)
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

18.03.2019 | aktual.: 18.03.2019 15:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gdy zbliżają się wybory, w polityków wstępuje szczególny rodzaj uniesienia. W konsekwencji już nie stąpają po ziemi, oni nad ziemią niemal się unoszą. Napędzają ich wizje, które roztaczają przed Polakami.

O Bawarii na Podkarpaciu mówił w czasie jesiennej kampanii samorządowej Jarosław Kaczyński. Zaznaczył, że jest realistą i nie obieca bogactwa - napędzanego petrodolarami – państw Zatoki Perskiej. Niemiecką Bawarię, to już może, bo słowo "niemożliwe" pada z ust "ludzi złej woli, a także zwykłych leni i niedołęgów".

Tylko zakończenie tej bajki pozostaje to samo

Wiem, że budowanie potęgi gospodarczej musi trwać, ale coś mi mówi, że na Podkarpaciu prezes jeszcze nawet nie zaczął. Czyżby się lenił? Niemożliwe.

Minęło kilka miesięcy, a mamy kolejną kampanijną bombę – Dolinę Krzemową na Śląsku (to już nie Jarosław Kaczyński, a premier Mateusz Morawiecki). Za wcześnie, żeby oceniać, czy był to znów strzał pod publiczkę – jak wspomniałem budowanie… i tak dalej. Coś mi podpowiada, że skończy się jak z polskim samochodem elektrycznym. Nie dalej jak w sobotę, przeczytałem w Magazynie WP reportaż o tym, jak podcinane są skrzydła naszym naukowcom, dlatego nie wierzę w żadne "doliny"

Nie zmieniło się również to, że politycy partii rządzącej swoje przemówienia kończą przypomnieniem wyborcom o kasie, którą w tych wyborców wpompowali (500 plus w coraz bardziej rozszerzonej formie, "trzynastka dla emerytów" itd.). Jakby mimochodem wspominają także, że jak Polacy wybiorą kogoś innego, to ten "inny" odbierze im to, co PiS dał. Tak jakby PiS miał jakieś swoje pieniądze i mógł je rozdawać na prawo i lewo.

Byłbym o niebo spokojniejszy, gdyby Jarosław Kaczyński – zamiast sięgać po pieniądze wszystkich Polaków – ten dobrobyt budował rzeczywiście o te nasze "małe Bawarie" i "Doliny Krzemowe".

Jakby one już rzeczywiście powstały, wtedy byłoby co systematycznie dzielić w kolejnych latach.

A gdzie tu "Wiosna Ludów"?

Rośnie armia niezadowolonych

Dając wybranym, PiS zapomniał o całej armii wyborców, która nie załapie się na rozdawaną kasę, a nawet jeśli, to wolałaby budować swoją przyszłość o coś bardziej tradycyjnego, niż wyciąganie ręki do państwa. Tym czymś są godne płace.

Rząd już walczy z nauczycielami, którzy domagają się 1000 zł podwyżek, i którzy grożą sparaliżowaniem tegorocznych egzaminów – od podstawówek, po egzaminy maturalne. Belfrzy przedstawiani są jak terroryści, którzy biorą dzieci na zakładników.

Protestują również rolnicy AGROunii. Chcą, aby w supermarketach przynajmniej połowa towaru pochodziła od polskich produktów, a towary były znakowane flagą pochodzenia. Ponieważ jedną z form protestu było rozrzucenie jabłek na ulicach Warszawy, chłopom przypięto łatkę tych, którzy nie szanują żywności.

Wydaje się, że jest kwestią czasu, gdy w stolicy pojawią się górnicy. Zapachu palonych gum i postulatów płacowych tej grupy zawodowej, PiS boi się najbardziej. Gdy górnicy tupną, pieniądze dla nich pewnie się znajdą w spółkach węglowych, ale to tylko rozsierdzi innych, którzy chcieliby godnie zarabiać.

Na pewno rząd nie wystraszy się z kolei protestu niepełnosprawnych i ich opiekunów, którzy zapowiadają, że wyjdą na ulicach w maju.

A dlaczego nie zbudować Polski?

Jarosław Kaczyński doskonale wie, że oprócz chleba, ludziom potrzeba igrzysk. Ponieważ brakuje mu pomysłów, skąd na ten chleb wziąć (zrozumiał, że budżet nie jest z gumy, a podobno, jak donosi DGP, wie to od dawna minister finansów Teresa Czerwińska)
, większy nacisk położył na igrzyska.

Na arenę na rozszarpanie rzucił gejów i lesbijki - całe to paskudne środowisko LGBT – które chce "seksualizować dzieci".

Tu prezes, ręka w rękę z Kościołem, będzie krzyczał "wara od naszych dzieci". Niewiele będzie to miało wspólnego z rzeczową dyskusją, ale można przeciwników politycznych okładać tym po twarzach do bólu. A okładani, wcześniej czy później chlapną coś tak niepojętego, jak zrobił to Jacek Vincent Rostowski: "Nie ma partii politycznej w Polsce, gdzie jest więcej niezdeklarowanych gejów niż w PiS-ie i szczególnie na najwyższych pozycjach w PiS-ie". Tym samym dostarczył paliwo do dalszej wojny na długie tygodnie.

A co, jeśli kierunek obrany przez PiS nie wystarczy, jeśli w wyborach do Parlamentu Europejskiego, PiS nie wygra?

Spokojnie. W jesiennej kampanii – tej do Sejmu i Senatu – znajdzie się na pewno coś nowego do budowania. Na przykład jakaś Norwegia, a w najgorszym przypadku Szwecję (bez uchodźców/gejów/lesbijek oczywiście). Jeśli ktoś już obiecywał nam ich budowę, przepraszam za przeoczenie.

Wierzę, że Jarosław Kaczyński coś wymyśli. Nic go przecież nie krępuje, a już na pewno nie wyobraźnia.

A swoją drogą, dlaczego obiecywał nam budowę "drugiej Bawarii", a nie Polski wspólnej dla wszystkich?

Komentarze (0)