Wiedziała, że dzieci były krzywdzone. "Ignorowała sygnały"
Iwona Z. była szefową Regionalnego Centrum Pomocy Rodzinie w Łęczycy. Sąd skazał ją za kierowanie dzieci do rodzin, w których były krzywdzone. W uzasadnieniu stwierdzono, że urzędniczka ignorowała liczne sygnały alarmowe.
01.03.2018 | aktual.: 01.03.2018 15:19
Skazana za niedopełnienie obowiązków miała dopuścić się zaniedbań w latach 2007-2014. Sąd pozbawił ją wolności na rok. Ma też zapłacić 1500 złotych grzywny oraz koszty sądowe w wysokości 1000 złotych, podaje tvn24.pl.
Kara została warunkowo zawieszona na dwuletni okres próby. Oprócz tego Iwona Z. ma zakaz zajmowania kierowniczych oraz publicznych stanowisk związanych ze sprawowaniem pomocy społecznej. Wyrok jest nieprawomocny.
Kierowała dzieci do domów, gdzie przeżywały koszmar
Iwony Z. zaczęła być dokładnie sprawdzana po tym, jak nagłośniona została historia jednej z rodzin zastępczych w Łęczycy, prowadzonej przez Bożenę i Jana A.
Co najmniej pięcioro dzieci było bitych i molestowanych seksualnie. Małżeństwo A. miało podpisaną umowę na pełnienie funkcji rodziny zastępczej od 2007 roku. W tym czasie powierzono im łącznie szesnaścioro dzieci.
Do łęczyckiego domu trafiali kolejni podopieczni, chociaż sąd wielokrotnie orzekał o nieprawidłowościach, których dopuszczała się ta rodzina. W listopadzie 2009 i w maju 2010 roku sąd orzekł o odebraniu dzieci, które były pod opieką Bożeny i Jana A. Zdaniem sądu małżeństwo niewłaściwie sprawowało opiekę i źle traktowało podopiecznych.
Odebrane dzieci albo wracały do biologicznych rodziców, albo trafiały do placówek opiekuńczo-wychowawczych. Prowadzony przez Iwonę Z. PCPR kierował tam jednak kolejne dzieci.
Nikt nie nadzorował rodziny zastępczej
Sam fakt podpisania umowy z małżeństwem A. wzbudził dużo prokuratorskich zastrzeżeń. Pierwsze dzieci do ich domu trafiły w lutym 2007 roku. Po trzech miesiącach sąd odebrał im prawo do opieki nad dwoma powierzonymi dziewczynkami. Kilka dni po tej decyzji PCPR podpisało umowę zlecenie z Bożeną i Janem A.
Podczas śledztwa Iwona Z. stwierdziła, że nie czuje się winna. Na przesłuchaniu stwierdziła, że nic nie wskazywało na to, że w nadzorowanych rodzinach zastępczych może dziać się coś złego.
Jak tłumaczyła, "poważną przeszkodą w sprawowaniu właściwej pieczy miały być ograniczenia finansowe". Przed rozpoczęciem procesu zaznaczyła dziennikarzom TVN24, że nie udziela komentarzy.
Źródło: tvn24.pl