Widział piekło, które stworzył Putin. "Przyszli, żeby nas zabić"
- Czuję nienawiść do Rosjan. Są wrogami. Ludźmi, którzy przyszli, żeby zabić mnie, moją rodzinę, moich przyjaciół, moje państwo. Nie ma już żadnych sentymentów, żadnej chęci prowadzenia dialogu. To będzie walka do samego końca – mówi Wirtualnej Polsce Serhij Żadan, jeden z najważniejszych ukraińskich pisarzy, poeta i muzyk.
26.02.2022 | aktual.: 27.02.2022 09:59
Tatiana Kolesnycheko, Wirtualna Polska: Wyobrażał sobie pan, że Rosja może odważyć się na pełnowymiarową wojnę?
Serhij Żadan: Wszyscy wiedzieliśmy, że Rosja gromadzi wojska przy granicach, ale nikt nie chciał wierzyć, że odważy się zaatakować na taką skalę. Teraz już jest jasne, że Putin jest gotowy na wszystko. Jest szaleńcem.
Wielu Ukraińców opisuje poranek, w którym zaczęła się inwazja, jako najstraszniejszy w ich życiu. Gdzie pan wtedy był?
Jechałem w pociągu do Winnicy. Wieczorem mieliśmy grać tam koncert. Obudził mnie telefon od kolegów. Byłem w szoku. Od ośmiu lat z bliska obserwowałem ten konflikt. Często bywałem w Donbasie na linii rozgraniczenia, pomagałem ludziom mieszkającym w tak zwanej szarej strefie. Widziałem, jak życie w cieniu wojny stało się dla tych ludzi czymś normalnym. Nagle z zamrożonego konfliktu wywołano pełnowymiarową wojnę, która objęła cały nasz kraj.
Wysiadłem na pierwszej stacji i popędziłem z powrotem do Charkowa. Nadal pozostaję w swoim mieście.
Nie chciał pan zabrać żony oraz córki i wyjechać za granicę?
Nie rozważałem takiej możliwości. Poza tym mamy teraz ogólną mobilizację, a ja jestem rezerwistą. Czekam na powołanie do wojska. Jeśli przyjdzie – wezmę broń i pójdę walczyć. Dopóki mnie nie powołali, staram się na swoim stanowisku robić, co mogę.
Czym zajmuje się pisarz w czasie wojny?
Przeciwdziałaniem dezinformacji. Jeżdżę po mieście, sprawdzam różne doniesienia, spotykam się z wojskowymi. Potem piszę, nagrywam krótkie filmiki, aby informować ludzi o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja w Charkowie.
Jaka jest sytuacja w mieście?
W chwili, kiedy rozmawiamy, trwają ostrzały. W rejonie targu koni (bazar położny w dzielnicy Słoboda – red.) spadły rakiety wystrzelone z wyrzutni typu Huragan. Miasto zamarło w oczekiwaniu na to, co się wydarzy dalej. Na ulicach prawie nie ma samochodów i pieszych. Jest to przedziwne uczucie, bo zazwyczaj Charków tętni życiem.
Ostatni raz rozmawialiśmy w 2014 roku. Sytuacja w Charkowie była bardzo niepewna. Miasto o mało nie podzieliło losów Doniecka i Ługańska. Mówił pan wtedy, że duża część mieszkańców zajęła w stosunku do Rosjan neutralną pozycję. Teraz z kim nie rozmawiam, słyszę jedne słowo: "nienawidzę".
W całym społeczeństwie wyraźnie widać to nastawienie. Wystarczy spojrzeć na ukraińskie media społecznościowe. Na neutralność już nie ma miejsca. To, co czujemy teraz, to czysta nienawiść. Ja też ją czuję. Rosjanie są wrogami. Ludźmi, którzy przyszli, żeby zabić mnie, moją rodzinę, moich przyjaciół, moje państwo. Żadnych sentymentów, żadnych dialogów.
Najważniejsze jest to, że tę nienawiść Ukraińcy przekuwają w czyny. Wiele moich przyjaciół teraz bierze broń do ręki i idzie walczyć. Inni działają na tyłach. Brzmi to paradoksalnie, ale z nienawiści do Rosji rodzi się miłość, wiara i duma do Ukrainy. Tego już nam nikt nie zabierze.
Rosją też kieruje nienawiść, choć wynika ona z czegoś zupełnie innego.
Rosja nigdy nie uzna naszej suwerenności. Jesteśmy dla nich tylko tymczasowo utraconym terytorium. Każda próba naszego samostanowienia się wywoływała u nich irytację. Chcieli zrobić z Ukrainy drugą Białoruś - pozornie niezależny kraj, który jest całkowicie podporządkowany Rosji.
Wybraliśmy własną drogę. Osiem lat temu jednoznacznie opowiedzieliśmy się za eurointegracją i od tej chwili Rosja nas nienawidzi. Twardo prze do jednego celu – zniszczenia Ukrainy jako samodzielnego państwa. Jest to chore, obłąkane społeczeństwo, które na początku XXI wieku porwało się na pełnowymiarową wojnę w centrum Europy.
Uważa pan, że "obłąkane społeczeństwo" doprowadziło do inwazji, a nie osobista obsesja Putina?
Nazywajmy rzeczy po imieniu: Rosja jest obłąkanym państwem. Wszystkie te rozmowy o słowiańskiej jedności, wspólnych korzeniach i kulturze, są bujdą. Rosjanie mentalnie wciąż żyją w XX wiekiem. Są zafiksowani na swojej tęsknocie za potęgą Związku Radzieckiego. Ten imperializm wyłazi z nich przy każdej okazji.
Teraz duża część Rosjan wspiera inwazję na Ukrainę. Widzę, co wypisują w mediach społecznościowych moi byli koledzy z Rosji. Dla nich patriotycznie nastawieni Ukraińcy są złem wcielonym, prawdziwymi diabłami. Więc teraz bardzo się cieszą, że ukraińskie miasta są bombardowane.
Wierzą, że wojska rosyjskie nareszcie zaprowadzą pokój i porządek na ukraińskich ziemiach - przecież Ukraińcy sami nie wiedzą, czego chcą i nie mają pojęcia, czym są wolne wybory i demokracja. Oczywiście Rosjanie nas tego wszystkiego "nauczą".
Wyobraża pan sobie powrót Janukowycza i ustawienia w Kijowie rządu marionetkowego?
Nie wiem, kim ten marionetkowy rząd będzie rządzić. Wątpię, aby udało mu się podporządkować 40 mln Ukraińców, którzy zieją nienawiścią do Rosji i ich wysłanników. Nikt nie wie, jak potoczą się losy tej wojny, ale jedno jest jasne: nawet jeśli okupantom uda się osiągnąć jakiś sukces, będzie on krótkotrwały. Może Rosjanie mają liczniejsze wojsko i więcej sprzętu, ale to Ukraińcy będą walczyć do upadłego.
Już teraz widać, że najazd na Ukrainę nie jest "lekkim spacerkiem". Nikt ich tu nie powitał z otwartymi ramionami. Widzę w Ukraińcach chęć jednoczenia się i zapał do walki. To daje nadzieję. Jesteśmy u siebie, walczymy za swoje domy, miasta i rodziny.
Nie ma pan żalu do Europy za tak ospałą reakcję na rosyjską inwazję?
Mam ogromny żal. Niepojęte jest, że nawet teraz, kiedy Rosja bombarduje ukraińskie miasta, Europa dalej próbuje handlować z Kremlem. Odłączenie od systemu SWIFT byłoby bardzo dotkliwym posunięciem dla rosyjskiej gospodarki, ale wciąż są państwa, które to blokują.
W Europie ubolewają nad tym, że rosyjska inwazja na Ukrainę zniszczyła stary, ułożony porządek w Europie.
Prawda jest taka, że ten porządek został złamany jeszcze osiem lat temu, kiedy Rosja zajęła Krym, a następnie wszczęła wojnę w Donbasie. Europa wtedy wyrażała zaniepokojenie, przymykała oczy, tłumaczyła aneksję "dyplomatycznym kazusem". My, na Ukrainie, wiedzieliśmy, że jest to dopiero początek rosyjskiej agresji.
Europejczykom wygodnie jest siedzieć w swoich domach i oglądać w telewizji, jak tłumy uchodźców próbują się wydostać ze strefy wojny. Nie ma różnicy czy to jest Syria, Donbas czy cała Ukraina. Ważne, aby syta Europa dalej mogła rozwodzić się nad demokracją i liberalizmem. Wciąż nie rozumieją, że to nie działa w ten sposób. To nie jest wojna tylko Ukrainy. Jest to wojna całego cywilizowanego świata z barbarzyństwem, jakie przedstawia sobą Rosja.
Wierzy pan, że Putin zostanie ukarany?
To, co się teraz dzieje na Ukrainie, jest materiałem na drugą Norymbergę. Jest to właśnie ludobójstwo, o którym tak lubi mówić Putin. Tymczasem to jego żołnierze ostrzeliwują domy, szpitale, przedszkola. Zabijają niewinnych ludzi. W moim rodzinnym Starobielsku (miasto w obwodzie ługańskim – red.), zniszczono całą dzielnicę.
Ma pan poczucie, że rosyjska inwazja obróciła marzenia Ukraińców w gruzy?
Naszych marzeń nikt nam nie może odebrać. Za wcześnie chować Ukrainę! Dopóki jesteśmy gotowi walczyć o swój kraj, to nic nie jest stracone. Potrzebujemy tylko wsparcia i pomocy wojskowej, a o resztę zadbamy sami.
Rosjanom mogę powiedzieć tylko jedno: wracajcie do domu, jeśli nie chcecie powrócić w trumnach.
Serhij Żadan – jest jednym z najważniejszych ukraińskich pisarzy, a także tłumaczem z języka niemieckiego, poetą oraz liderem zespołu muzycznego Żadan i Sobaky. Podczas Pomarańczowej Rewolucji w 2004 roku Żadan był komendantem namiotowego miasteczka w Charkowie. Wiele razy publicznie krytykował prorosyjsko nastawione władze miasta. W 2014 roku, kiedy w Donbasie wybuchła wojna, zaangażował się jako wolontariusz. Później stworzył własną fundację, która m.in. wspierała wiejskie biblioteki w obwodzie ługańskim. Żadan jest laureatem Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus 2015 za powieść "Mezopotamia", nagrody Mosty Berlina oraz Nagrody im. Josepha Conrada. Po polsku ukazało się sześć jego powieści: "Big Mac", "Depeche Mode", "Anarchy in the UKR", "Hymn demokratycznej młodzieży", "Woroszyłowgrad", "Mezopotamia" oraz "Internat". Serhij Żadan na stałe mieszka w Charkowie.