Wiceszef MSWiA: policja w czasie pogrzebu "Inki" i "Zagończyka" zareagowała prawidłowo
• Podczas pogrzebu "Inki" i "Zagończyka" policja zareagowała prawidłowo przekonywał w Sejmie wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński, który nadzoruje działania policji
• Nie została naruszona nietykalność osobista żadnego z uczestników mszy żałobnej - stwierdził
06.09.2016 | aktual.: 06.09.2016 07:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
28 sierpnia podczas mszy żałobnej za Danutę Siedzikównę "Inkę" i Feliksa Selmanowicza "Zagończyka", przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD. Doszło do przepychanek z innymi zgromadzonymi.
Pytania w sprawie incydentu zadawały w Sejmie posłanki Joanna Scheuring-Wielgus (Nowoczesna)
oraz Małgorzata Chmiel (PO). Posłanka Nowoczesnej pytała m.in., o to, dlaczego policjanci "wyprowadzili osoby, który zostały atakowane, a zostawili osoby w tłumie, które atakowały. Dlaczego tak się zachowała gdańska policja?" - dopytywała.
Z kolei zdaniem Chmiel podczas pogrzebu zaatakowano grupę KOD, w tym kobiety. "Jakie zostały wyciągnięte konsekwencje wobec osób agresywnie atakujących KOD podczas tej uroczystości pogrzebowej?" - pytała.
Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński, odpowiadając na pytania posłanek, mówił, że zgodnie z informacjami, jakie zebrał resort, podczas pogrzebu nie doszło do użycia środków przymusu bezpośredniego. - Nie doszło też do naruszenia nietykalności osobistej uczestników tego pogrzebowego zgromadzenia - dodał.
Jego zdaniem, policja podczas mszy żałobnej zareagowała prawidłowo i profesjonalnie. - Policja chciała zapewnić bezpieczeństwo tym, którzy mogli być przedmiotem jakiejś agresji - wyjaśniał Zieliński.
- Policja zawsze tak postępuje. Nie chcąc dopuścić do eskalacji konfliktu, zapewnia bezpieczeństwo w sposób najbardziej optymalny. Tutaj nie wyprowadziła siłą nikogo. Była rozmowa, była perswazja - mówił wiceszef MSWiA.
W opinii Zielińskiego, przedstawiciele KOD poszli na pogrzeb, aby prowokować. - To jest zupełnie oczywiste - stwierdził. Zwrócił uwagę, że sprawę incydentu na pogrzebie bada teraz prokuratura.
Podczas uroczystości przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku pojawiła się tego dnia kilkunastoosobowa grupa działaczy KOD z liderem Komitetu Mateuszem Kijowskim. Doszło do przepychanek, część zgromadzonych wznosiła okrzyki: "Precz z komuną", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę". KOD-owcy opuścili plac przed świątynią w eskorcie policjantów.
Dzień później lider Nowoczesnej Ryszard Petru poinformował, że w trakcie incydentu pobity został przewodniczący regionu pomorskiego KOD Radomir Szumełda, który złożył w gdańskiej prokuraturze zawiadomienie. W rozmowie z dziennikarzem PAP relacjonował, że został "napadnięty przez grupę ok. 30 faszystów z Młodzieży Wszechpolskiej i ONR". Z kolei przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej oświadczyli podczas konferencji w Gdańsku, że nieprawdą jest, iż to działacze MW zaatakowali zwolenników KOD-u. Poinformowali, że "po niedzielnych uroczystościach nie wystosowano żadnych zarzutów wobec jakiegokolwiek działacza".