Wicepremier z Kórnika
Chudy i wysoki. Roman Giertych w młodości wyglądał jak strach na wróble. W szkole zdolny i inteligentny uczeń, ale nielubiany, czy wręcz odrzucany przez kolegów. Z drugiej strony charyzmatyczny przywódca, który potrafił zbudować organizację, skupiającą tysiące młodych działaczy. W wieku 35 lat został wicepremierem. Budzi uznanie i strach, bo ci, którzy nam o nim opowiadają, nie palą się do ujawniania własnego nazwiska.
12.05.2006 | aktual.: 12.05.2006 08:23
Roman Giertych jest synem Macieja Giertycha i wnukiem Jędrzeja. Ludzi wiernych od pokoleń endeckim tradycjom. Dziadek Jędrzej był zresztą jednym z przywódców Stronnictwa Narodowego i bliskim współpracownikiem Romana Dmowskiego. Roman Giertych jest kontynuatorem tych poglądów, co nie wszyscy kórniczanie przyjmują z entuzjazmem. Z jednym muszę się jednak zgodzić. Po Działyńskich, Zamoyskich i Wisławie Szymborskiej przybyło im jeszcze jedno słynne nazwisko – Giertychowie.
Pani profesor, ja się nie zgadzam
Roman Giertych urodził się w pobliskim Śremie w 1971 roku. Szkołę podstawową i liceum kończył w Kórniku. Był bardzo zdolnym dzieckiem z inteligenckiej rodziny. W mieszkaniu w niewielkim bloku, nieopodal Instytutu Dendrologii PAN w Kórniku, zawsze panował kult nauki. Dzieci profesora Macieja Giertycha, specjalisty nauk leśnych, dorastały w otoczeniu książek. – Tam wszyscy na okrągło czytali, nawet przy obiedzie – opowiada nam jeden ze szkolnych kolegów Romana. On, tak jak i większość osób, z którymi udało nam się porozmawiać, woli robić to anonimowo. W liceum bardzo szybko dał się poznać jako umysł wysoce niezależny. Szczególnie aktywny był na lekcjach historii. Do dyskusji włączał się na ogół w podobny sposób: „Pani profesor, ja się nie zgadzam“. Koledzy i koleżanki ze szkolnej ławy opowiadają, że generalnie był nielubiany i jako kolega i jako uczeń. Miał dużą wiedzę, ale rówieśnicy uważali go za kujona.
Wysoki i chudy, uchodził za oryginała i niechęć sporej części szkolnych kolegów nie zawsze miała neutralny charakter. Broni go nauczycielka geografii, Krystyna Karalus. – Był bardzo zdolnym i inteligentnym uczniem. Ja wspominam go dobrze – mówi. Na 60-lecie liceum w ubiegłym roku Roman Giertych jednak nie przyjechał. Nie przyjechał także na klasowy zjazd absolwentów. Co myślą o nowym ministrze edukacji koledzy ze szkolnej ławy? – On może zrobić wszystko, bo jest nieobliczalny – usłyszeliśmy. Dyrektorka liceum zrobiła wiele, żeby z nami na ten temat nie rozmawiać. Od tegorocznych maturzystów dowiedzieliśmy się, że w żadnej galerii pod tytułem „Wybitni absolwenci“ zdjęcie Romana Giertycha na razie nie wisi, a to przecież to minister i wicepremier...
Tajny wszechpolak
Ściany Liceum Ogólnokształcącego w Kórniku pamiętają także narodziny politycznej świadomości nowego ministra edukacji. Młodzież Wszechpolska, organizacja zdelegalizowana w 1946 roku, oficjalnie odrodziła się w Poznaniu w 1989 roku z inicjatywy Romana Giertycha. Jednak już w liceum Giertych prowadził nielegalnie taką działalność, o czym wiedzieli niektórzy przedstawiciele ciała pedagogicznego, ale go kryli. Czy teraz żałują? Niektórzy tak, ale nie chcą ujawnić nazwisk. Tak naprawdę nie byłoby tej organizacji bez Giertychów. Zbudowali ją praktycznie od podstaw ojciec z synem. Kiedy Roman Giertych był już studentem co kilka dni powielał w punkcie ksero w Kórniku artykuły i książki głoszące endecką ideologię. Z pełnymi torbami bibuły jeździł po Polsce krzewić narodowe przekonania. W ten sposób powstało zaplecze polityczne i kuźnia młodych kadr, które teraz zasilają Ligę Polskich Rodzin.
Reaktywowana przez Giertycha organizacja skupia ucz- niów szkół średnich i wyższych. Statutowo jej głównym celem jest wychowywanie młodzieży w duchu katolickim i narodowym, ale znamy ją głównie z protestów przeciwko aborcji, pornografii i homoseksualistom. Niektóre z tych akcji Roman Giertych organizował jeszcze na studiach. Tym, którzy obawiali się pikiet pod gabinetami ginekologów podejrzanych o aborcję, mówił: – Nie bójcie się. Prasa katolicka was wybroni. Część z nich opowiada to teraz jako żart, ale część poszła za nim jak w ogień.
Marsz ku władzy
Roman Giertych parł do przodu. W 1989 roku rozpoczął studia na wydziale historii UAM, a po roku zaczął także studiować prawo. Obydwa kierunki skończył, a już w Warszawie zrobił aplikację adwokacką, czym jeszcze raz udowodnił, że na tle polskich polityków ani wiedzą, ani wykształceniem nie odstaje. Jeszcze na studiach zaczął odgrywać ważną rolę w strukturach Stronnictwa Narodowego, by w roku 2001 zostać wiceprzewodniczącym klubu parlamentarnego Ligi Polskich Rodzin. Liga dostała się do parlamentu głównie dzięki poparciu Radia Maryja, ale dość szybko się okazało, że ten układ nie przetrwa. Liderzy ligi, głównie Giertychowie, nie należeli do ludzi, którzy lubią dzielić się władzą. Ojciec Rydzyk też nie lubi, więc działaczom Ligi nieraz się oberwało.
Obecny wicepremier nie pozwalał też nigdy na większe różnice poglądów w samej partii. Decydował niemal o wszystkim. Byli działacze opowiadają, że sam ustalał skład wszelkich partyjnych gremiów. – Robił listę, a potem dzwonił, żeby nas o tym poinformować – opowiadał nam jeden z nich. Pracowitość i wyrazistość Giertycha szybko pozwoliła mu zostać jedną z gwiazd parlamentu. Kontrowersyjne wypowiedzi, kariera medialna i udział w komisji orlenowskiej pozwoliły mu zdobyć jeszcze większą władzę we własnej partii. Do ostatnich wyborów Liga ruszyła w bardzo odmłodzonym składzie Giertychowskiej młodzieży. Nieliczni starsi działacze Ligi chcieli mu spłatać psikusa przy konstruowaniu przez PiS koalicji rządowej. Zapewne zauważyli, że cień lidera jest coraz większy. Chociaż sam Giertych musiał nieraz przełknąć gorzką pigułkę serwowaną przez Jarosława Kaczyńskiego, w końcu dopiął swego. W rządzie Kazimierza Marcinkiewicza został ministrem edukacji i wicepremierem. Teraz wszyscy zastanawiają się, co zrobi...
Piotr Krysa