Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski: materiały w celi Trynkiewicza to nie jego zdjęcia
Materiały znalezione w celi Mariusza Trynkiewicza nie są jego zdjęciami, wbrew temu, co twierdzi pełnomocnik - mówi wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski w RMF FM. - Zabezpieczenie bezpieczeństwa Trynkiewicza kosztuje, ale ryzyko samosądu jest bardzo duże - dodaje.
15.02.2014 | aktual.: 15.02.2014 11:23
Zapytany o negatywne opinie na temat "operacji Mariusz Trynkiewicz", wiceminister mówi, że "ustawa pozwoliła sądowi orzec zabezpieczenie w postaci nadzoru policji, które byłoby inaczej niemożliwe. Operacja w tym sensie skończyła się sukcesem. Natomiast nie skończyła się sukcesem, jeżeli chodzi o finalne rozstrzygnięcie. - Ale od samego początku, kiedy prowadziliśmy prace nad ta ustawą, ja nigdy nie gwarantowałem, że sąd wyda decyzję izolacyjną w stosunku do pana Trynkiewicza - podkreślił Królikowski. - Służby mają podstawy do legalnego działania, które jest nakierowane na zapewnienie bezpieczeństwa ludzi, obywateli, ze strony pana Trynkiewicza. Z drugiej strony działania są podjęte w tym kierunku, żeby jemu nie groziło także niebezpieczeństwo w związku z tym, że część mediów ujawniła jego wizerunek. To jest to, czego ja się rzeczywiście obawiam. Bez ustawy to nie byłoby możliwe. To jest coś, co trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć. Bez niej stan prawny nie pozwalał na tego rodzaju działania - tłumaczy
wiceminister.
Na pytanie, czy ktoś mógł podrzucić zdjęcia do celi Trynkiewicza, Królikowski odpowiada, że "cela jest monitorowana od 3 stycznia 2013 roku, nie ma śladu podrzucenia, nie ma śladu obecności osoby, która by była nieuprawniona". - Najważniejsze jest to, że znalezione materiały, wbrew temu, co twierdzi pan Trynkiewicz i jego pełnomocnik, nie są materiałami, które zawierają wizerunek chłopca z kolonii z jego mamą. To są zdjęcia, na których jest dziecko odmiennej płci. Te zdjęcia zostały odnalezione - tłumaczy wiceminister.
Michał Królikowski dowiedział się o tym od zakładu karnego tuż po tym, jak dyrektor podjął decyzję o złożeniu zawiadomienia. - Dyrektor zakładu karnego jest człowiekiem bardzo odpowiedzialnym. Tak jak powiedziałem już gdzieś - potrafi powiedzieć wobec ministra "nie". On sam powiedział, że jest, po pierwsze, zdumiony tym, że te materiały zostały znalezione, ale z drugiej strony był gotów dawać gwarancję, że podrzucenie nie miało miejsca - podkreślił wiceminister.