Weronika Marczuk-Pazura wpłaciła kaucję
Weronika Marczuk-Pazura wpłaciła 600 tysięcy złotych kaucji i wkrótce opuści policyjną izbę zatrzymań - dowiedziało się RMF FM. Prezenterka telewizyjna i prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusław S. usłyszeli zarzuty korupcyjne, związane z prywatyzacją WNT.
Weronika Marczuk-Pazura podejrzana jest o powoływanie się na wpływy oraz żądanie i wzięcie łapówki za pośredniczenie w korzystnym rozstrzygnięciu procesu prywatyzacyjnego Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Chodzi w sumie o 450 tys. zł, z których przyjąć miała pierwszą transzę w wysokości 100 tys. Grozi jej do ośmiu lat więzienia.
W tej sprawie podejrzany jest także prezes wydawnictwa Bogusław S. - za "korzystne" dla oferenta rozstrzygnięcie miał przyjąć łapówkę nie mniejszą niż 10 tys. euro (grozi mu za to do 10 lat więzienia). Sąd wyznaczył dla niego dużo niższe poręczenie majątkowe - w wysokości 50 tys. zł.
Mec. Marczuk-Pazury, Maciej Lach, zapowiadał wcześniej, że pieniądze na poręczenie majątkowe jego klientki zostaną zebrane i wpłacone jak najszybciej. Mimo to - jak powiedział rzecznik warszawskiego sądu okręgowego Wojciech Małek - ze względu na formalności, celebrytka będzie mogła wyjść na wolność najwcześniej w poniedziałek.
Posiedzenie w sprawie aresztu Marczuk-Pazury (jej mecenas poinformował dziennikarzy, że zgadza się ona na publikację swojego nazwiska i wizerunku) trwało kilka godzin. Lach powiedział, że było to spowodowane obszernymi wyjaśnieniami, jakie składała jego klientka. W piątek w prokuraturze odmówiła ich składania ze względu na obowiązującą ją tajemnicę radcowską.
- Moja klientka nadal podtrzymuje, że jest niewinna i będzie to udowadniać - podkreślił adwokat. Powiedział także, że obrona do tej pory nie miała możliwości zapoznania się z tajnymi dokumentami dotyczącymi sprawy. Jak zaznaczył, jest to obszerny materiał, liczący ok. 10 tomów. - Udostępniono nam jedynie część jawną - powiedział. Nie chciał też komentować wysokości poręczenia ani odnosić się do różnicy pomiędzy kaucją wyznaczoną jego klientce i prezesowi WNT. - Cieszę się z tego, że poręczenie zostało wyznaczone - oświadczył.
Celebrytka i prezes WNT zostali zatrzymani w środę; Weronika Marczuk-Pazura przed jedną z warszawskich restauracji, tuż po tym, jak miała przyjąć pierwszą transzę żądanej łapówki (pieniądze - według CBA - były w jej torebce), Bogusław S. - w siedzibie wydawnictwa.
Prokuratura wystąpiła z wnioskami o areszt w obu przypadkach, bo - jak tłumaczyła - podejrzanym groziły wysokie kary, materiał dowodowy uprawdopodabniał popełnienie przez nich zarzucanych czynów i istniała obawa mataczenia. Zarówno Marczuk-Pazura, jak i prezes wydawnictwa nie przyznali się do winy.
Całą sprawą CBA zajmowało się od kilku miesięcy. Do funkcjonariuszy miał zgłosić się jeden z oferentów, poinformować o propozycji korzystnego zakupu wydawnictwa i żądaniach łapówki. Według źródeł zbliżonych do sprawy, miał też współpracować z Biurem.
Z ustaleń Biura wynika też, że korzystny zakup wydawnictwa miał polegać na celowym zaniżeniu jego wartości. Według "Pulsu Biznesu", mogło chodzić o obniżanie wyników finansowych WNT.
Według "Gazety Wyborczej", CBA na potrzeby tej akcji stworzyło zarządzającą nieruchomościami firmę o nazwie Estate Management Poland Ltd., której przedstawicielem miał być podstawiony agent Tomasz Małecki. W marcu miał on się skontaktować z kancelarią radcowską Anwer, którą prowadzi Weronika Marczuk-Pazura, i wtedy też miał zacząć się "korupcyjny proceder".
Gazeta napisała też, że celebrytka twierdzi, iż legalnie reprezentowała firmę Małeckiego. Mówi również, że nie wiedziała, iż w torbie, którą przekazał jej agent-biznesmen, są pieniądze. Według "GW", Marczuk-Pazura tłumaczy, że sądziła, iż w papierowej torebce z firmowym napisem Emporio Armani, którą dostała, gdy wstawała od stolika, znajdują się perfumy, gdyż taki rodzaj prezentów już wcześniej dostawała od Małeckiego.
CBA nie komentuje doniesień "GW".