Węgry wściekłe na Ukrainę "Poszło na noże"

Po podpaleniu ośrodka węgierskiej diaspory na Zakarpaciu, spór między Węgrami i Ukrainą wszedł w nową, ostrą fazę. - Na wszystkim korzysta Rosja - mówi ekspert.

Podpalony budynek węgierskiego ośrodka
Źródło zdjęć: © Mukachevo.net
Oskar Górzyński

W ciągu ostatnich trzech tygodni, budynek Towarzystwa Kultury Węgierskiej Zakarpacia w Użhorodzie był podpalany trzykrotnie. Pierwsze dwa razy próbowali to zrobić Polacy, członkowie skrajnie prawicowej Falangi, aresztowani w środę w przez oficerów ABW. Nie spowodowali jednak większych strat. Ostatnim razem - we wtorek - sprawcy pozostali nieznani. I zrobili to lepiej, bo oprócz budynku zaognili też już i tak iskrzące stosunki na linii Kijów-Budapeszt.

W środę szef węgierskiego MSZ Peter Szijjarto wezwał do siebie ukraińską ambasador i przekazał jej wyrazy oburzenia. Stwierdził, że na Ukrainie trwa "absolutnie zdumiewający proces" narastania ekstremistycznych idei. Stwierdził, że 150-tysięczna mniejszość węgierska na Ukrainie jest prześladowana i zastraszana, a jeśli Ukraina chce bliższych relacji z NATO i UE, musi uporać się z ekstremistami.

Bardziej koncyliacyjnie wypowiedział się jego ukraiński odpowiednik Pawło Klimkin, który stanowczo potępił "kolejną prowokację" wymierzoną w zakarpackich Węgrów.

W to, że incydent był prowokacją, niewielu wątpi. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy, do podobnych ataków na placówki i miejsca pamięci mniejszości narodowych - Polaków, Węgrów, Bułgarów - dochodziło wielokrotnie. W niemal wszystkich wypadkach, jako inspiratora działań wskazywano Moskwę, chcącą zdestabilizować Ukrainę i popsuć jej relacje z sąsiadami. Według ukraińskich śledczych za grupa związana z tzw. moskiewskim Komitetem Ratowania Ukrainy byłego premiera Mykoły Azarowa, ściganego przez Kijów listem gończym.

Także w przypadku polskich falangistów hipoteza o rosyjskiej inspiracji ma swoje uzasadnienie. Falanga to jawnie prorosyjska organizacja, której członkowie wspierali prorosyjskich separatystów z Donbasu, a w Polsce organizwali "patrole antybanderowskie". Lider marginalnej formacji Bartosz Bekier (który również jeździł w strefę wojny) sugeruje jednak, że akcja rzeczywiście była prowokacją, ale ukraińską.

- Nie chciałbym wyciągać zbyt daleko idących wniosków, ale pokazanie, że przynajmniej za niektórymi z tych ataków stoją polscy spiskowcy, w domyśle działający z węgierskimi braćmi w zmowie, jest Ukraińcom bardzo na rękę. Tłumaczyłoby to również wyjątkowo szybkie i podejrzanie szczegółowe wskazanie sprawców przez SBU, bez zatrzymania ich na Ukrainie - stwierdził Bekier.

Sami domniemani sprawcy zapytani przez WP o komentarz odpowiedzieli - jeszcze przed swoim zatrzymaniem - że "są gotowi udzielić wywiadu", ale tylko za pieniądze, 5-10 tys. zł.

Janos Szeky, węgierski dziennikarz, który od dawna monitoruje sytuację na Zakarpaciu, nie ma wątpliwości, że za incydentami stoją Rosjanie.

- Wszyscy wiedzą, że to są prowokacje inicjowane przez Rosję. Problem w tym, że węgierski rząd nigdy tego nie przyznaje, a zamiast tego do obiegu podaje czystą propagandę o sterowanej centralnie antywęgierskiej kampanii nienawiści. To okropne kłamstwo - mówi WP dziennikarz "Elet es Irodalom".

Skąd taka postawa Budapesztu? Rząd Orbana jest w ostrym sporze z Ukrainą od zeszłego lata, kiedy Werchowna Rada przegłosowała kontrowersyjną ustawę o edukacji. Ograniczyła ona prawa mniejszości narodowych do nauki ojczystego języka. W odpowiedzi na ustawę, Węgrzy zagrozili, że konsekwencje będą bolesne i zapowiedzieli, że staną na przeszkodzie integracji Ukrainy z NATO i UE. Sprawa jest dla Węgrów tym bardziej drażliwa, że rząd Orbana jest szczególnie wyczulony na sprawy mniejszości węgierskiej w sąsiednich krajach. W spory o status etnicznych Węgrów Budapeszt wdawał się też z Rumunią i Słowacją. Teraz rząd może na tym dodatkowo skorzystać, bo Węgry znajdują się na ostatniej prostej gorącej kampanii przed wyborami parlamentarnymi 8 marca.

- W ciągu ostatnich miesięcy stanowisko Węgier ewoluowało z przyjaznej neutralności w otwarty spór. Teraz już poszło na noże - mówi WP Robert Cheda, analityk Fundacji Pułaskiego. - Problem w tym, że niezależnie od tego, kto stoi za prowokacjami, korzysta na tym przede wszystkim Rosja - dodaje.

Wybrane dla Ciebie
Hołownia nie pojawił się w prokuraturze. TK zapowiada wniosek o karę
Hołownia nie pojawił się w prokuraturze. TK zapowiada wniosek o karę
Ekstradycja "Wielkiego Bu". Zapadła kluczowa decyzja
Ekstradycja "Wielkiego Bu". Zapadła kluczowa decyzja
Zuchwała kradzież we Włoszech. Złodzieje wynieśli tony parmezanu
Zuchwała kradzież we Włoszech. Złodzieje wynieśli tony parmezanu
"Dzieci ze wsi są gorzej ubrane". Burmistrz przeprasza za swoje słowa
"Dzieci ze wsi są gorzej ubrane". Burmistrz przeprasza za swoje słowa
Hołownia w Etiopii. Kuriozalny wpis polityka Polski 2050
Hołownia w Etiopii. Kuriozalny wpis polityka Polski 2050
Szukała go cała Europa. Gang 35-latka naraził państwo na miliony strat
Szukała go cała Europa. Gang 35-latka naraził państwo na miliony strat
Rosyjski dowódca oskarżony. Znak "Z" wyciął na czole więźnia
Rosyjski dowódca oskarżony. Znak "Z" wyciął na czole więźnia
Impas koalicji Tuska? Francuski dziennik ocenia dwa lata rządów
Impas koalicji Tuska? Francuski dziennik ocenia dwa lata rządów
Japonia. Kolejne ataki niedźwiedzi. Nie żyje 79-latka
Japonia. Kolejne ataki niedźwiedzi. Nie żyje 79-latka
Tak będzie wyglądał sylwester u Rydzyka. Trzydniowa impreza z regulaminem
Tak będzie wyglądał sylwester u Rydzyka. Trzydniowa impreza z regulaminem
Porażka przy rozliczaniu Alvina Gajadhura. Doradca prezydenta niewinny
Porażka przy rozliczaniu Alvina Gajadhura. Doradca prezydenta niewinny
Rosyjski szpieg w Wiedniu? Ukraina domaga się jego ekstradycji
Rosyjski szpieg w Wiedniu? Ukraina domaga się jego ekstradycji