"Węgla zabraknie albo będzie drogi". Panika Polaków przed sezonem grzewczym

"Węgla zabraknie albo będzie drogi". Panika Polaków przed sezonem grzewczym

W wielu miejscach w Polsce składy węgla świecą pustkami
W wielu miejscach w Polsce składy węgla świecą pustkami
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Bielecki
Patryk Michalski
02.06.2022 06:00, aktualizacja: 02.06.2022 07:19

Ubóstwo energetyczne Polaków może być w tym roku problemem na niespotykaną dotąd skalę. Według ekspertów luka związana z embargiem na rosyjski węgiel to od siedmiu do dwunastu milionów ton tego surowca. Panika przed sezonem grzewczym nakręca popyt i jest pretekstem dla nieuczciwych sprzedawców do windowania cen. Czytelnicy Wirtualnej Polski przyznają, że boją się zimnych kaloryferów.

Małżeństwo 80-letnich emerytów z niewielkiej miejscowości na Dolnym Śląsku wyliczyło, że koszt ogrzania ich domu piecem węglowym w kolejnym sezonie grzewczym może sięgnąć nawet 14 tys. zł. Ich dwie emerytury to miesięcznie niespełna 4000 zł. To oznacza, że na opał musieliby przeznaczyć równowartość ich całkowitego łącznego dochodu z trzech i pół miesiąca.

To tylko jeden z wielu podobnych przypadków, z którymi zgłaszają się do nas czytelnicy Wirtualnej Polski. Również dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki opublikował w mediach społecznościowych list, który otrzymał od jednego z widzów. "Ostatnio dużo mówi się o embargu na gaz. Nic natomiast się nie mówi o węglu, który od jesieni podrożał o 180 proc." - czytamy.

Choć lato jeszcze się nie zaczęło, wizja zimnych kaloryferów spędza sen z powiek wielu Polaków. W całym kraju ludzie zapisują się na listy kolejkowe z nadzieją, że pierwszą tonę węgla będą mogli kupić dopiero za kilka tygodni. Niektóre składy opału narzekają na brak dostaw z kopalń od ponad dwóch miesięcy, inne windują ceny surowca na niespotykaną skalę.

"Węgla nie ma"

Pięć składów opału w województwie dolnośląskim, z którymi skontaktowała się WP, przekazało nam informację o braku węgla kamiennego. Podobnie sytuacja wygląda w Tarnowie czy Kołobrzegu. – Proszę się dowiadywać na przełomie lipca i sierpnia. Mogę wpisać do kolejki. Na pewno nie będzie tanio. Myślę, że w przedziale 2400-2600 zł za tonę węgla typu orzech – poinformował nas pracownik jednej z firm w Małopolsce.

Z losowo wybranych piętnastu składów węgla w całej Polsce, do których zadzwoniliśmy, węgiel był dostępny od ręki tylko we Włocławku i Olsztynie. – Węgiel typu orzech kosztuje 2699 zł za tonę. Nie ma ograniczeń sprzedaży – przekazała nam jedna z firm w województwie kujawsko-pomorskim. Według naszych czytelników niektóre składy wprowadziły jednak ograniczenia, np. tona węgla na jedną osobę.

Jak informowaliśmy, ponad 103 tys. klientów próbowało w szczytowym momencie kupić we wtorek węgiel w sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej (PGG). Skierowane do sprzedaży ok. 25 tys. ton starczyło na ponad sześć godzin. Zakupu dokonało 5,8 tys. osób - wynika z danych górniczej spółki. Przy kopalni Chwałowice w Rybniku powstał komitet kolejkowy. Ludzie po kilka dni stoją w kolejce po węgiel.

Panika nakręca ceny. "Mamy dwie opcje"

Główną przyczyną wzrostu cen węgla jest embargo nałożone przez Polskę na dostawy węgla z Rosji w związku z atakiem tego kraju na Ukrainę. Jakub Wiech, ekspert ds. energetyki i dziennikarz portalu energetyka24.com podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że choć energetyka zawodowa w Polsce nie korzystała z rosyjskiego węgla, to trafiał on właśnie do gospodarstw domowych oraz mniejszych ciepłowni i elektrociepłowni.

- Zależnie od roku było to od kilku do kilkunastu milionów ton rosyjskiego węgla na potrzeby odbiorców indywidualnych. Sądzę, że obecna luka wynosi od 7 do 12 mln ton węgla. To jest liczba w tym przedziale. Cały czas nie udało się jej załatać nowymi kontraktami, które już powinny być zawierane. Trudno oszacować dokładną skalę, bo to nie spółki państwowe były ich stronami, a często bardzo małe podmioty prywatne, które sprowadzały węgiel zza wschodniej granicy - dodaje.

Jakub Wiech zwraca uwagę na dwa możliwe rozwiązania z tej sytuacji. – Możemy albo ściągać węgiel z innych kierunków, albo zwiększyć wydobycie w Polsce. Wiem, że w RPA wydobycie znacząco wzrosło i węgiel jest dostarczany do portów nie tylko przez pociągi, ale również ciężarówki. Co do drugiej możliwości, nie wiem, czy w Polsce możemy sobie poradzić z problemem na taką skalę, jaka nas interesuje. Już pod koniec ubiegłego roku kopalnie dostały polecenie, żeby zintensyfikować wydobycie. Teraz górnicy domagają się spłaty za zwiększone moce produkcyjne - podkreśla.

- Kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, Polacy rzucili się, by na stacjach kupować benzynę i olej napędowy - ceny rosły, bo popyt był ogromny i stacje nie wyrabiały z logistyką. Jest możliwe, że w niektórych przypadkach sprzedawcy węgla podnoszą ceny, wiedząc, że panika popchnie ludzi do kupowania nawet bardzo drogiego węgla. To rynek ustala ceny. Węgiel jest warty tyle, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić – dodaje.

Ekspert kreśli czarne scenariusze. Rząd uspokaja

Ekspert zwraca uwagę, że to rząd powinien zapobiegać panice i poinformować, jak zamierza poradzić sobie z problemem. - Państwo powinno komunikować, co się dzieje z rynkiem węgla dla odbiorców indywidualnych i starać się uspokoić skutki panicznego popytu. Jak 25 lutego do kierowców, którzy usłyszeli "uspokójcie się, mamy odpowiednio dużo surowców, nie ma ryzyka, że paliwa zabraknie" – mówi.

W środę wieczorem pojawił się wreszcie komunikat ze strony rządu. Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska przekazała na Twitterze, że "wraz ze Spółkami Skarbu Państwa prowadzimy skuteczne działania, które zapełniły lukę węglową po decyzji o zakazie importu tego surowca z Federacji Rosyjskiej. Na dziś mamy zabezpieczone ponad 8 mln ton węgla". Moskwa zapewniła, że węgiel płynie do Polski, a rząd zadba żeby przed sezonem grzewczym dotarł do wszystkich potrzebujących Polaków.

Jakub Wiech podkreśla, że w krytycznym scenariuszu węgla po prostu zabraknie dla części odbiorców. Rząd twierdzi jednak, że do niego nie dojdzie. Natomiast w mniej pesymistycznym - węgiel będzie drogi.

To oznacza, że powiększy się grupa Polaków dotkniętych problemem ubóstwa energetycznego. Staniemy przed problemem, który trzeba będzie rozwiązać – twierdzi Wiech. Według danych Ministerstwa Klimatu i Środowiska w Polsce już około 10 proc. ogółu społeczeństwa jest dotknięta ubóstwem energetycznym.

- Ludzie są zagubieni, nie wiedzą, co robić, więc to jest najprostsza droga do wpadnięcia w panikę. Problem jednak istnieje, bo Polska odpowiada za 90 proc. węgla spalanego do celów ogrzewania domów w całej Unii Europejskiej, więc ten kryzys węglowy dotknie nas najbardziej. Mam na myśli te osoby, które swoje domy samodzielnie ogrzewają węglem – dodaje.

Ekspert sugeruje, by już teraz zacząć przygotowania do trudnego sezonu grzewczego. - Sprzeciwiam się wpadaniu w panikę, bo to może nakręcać ceny i być pożywką dla mniej uczciwych sprzedawców, ale sugerowałbym zabezpieczanie się finansowe. Konieczne jest odkładanie środków na potrzeby zakupu węgla na sezon grzewczy. Myślę, że trzeba zrezygnować z części przyjemności czy odłożyć zbędne wydatki na bok. Może się okazać, że kontrakty na węgiel spoza Rosji ustabilizują ceny i wówczas popyt osłabnie, ale będzie drożej niż dotychczas – dodaje.

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także