ŚwiatWęgierska pralnia pieniędzy. Orban, diamenty i arabscy inwestorzy

Węgierska pralnia pieniędzy. Orban, diamenty i arabscy inwestorzy

Pranie brudnych pieniędzy, diamenty, islamskie banki, świadek koronny FBI. W normalnych warunkach ta historia mogłaby pogrążyć nie jeden rząd. Ale rządu Viktora Orbana, oskarżanego o związki z międzynarodowymi przestępcami, raczej nie pogrąży.

Węgierska pralnia pieniędzy. Orban, diamenty i arabscy inwestorzy
Źródło zdjęć: © East News
Oskar Górzyński

Przez całą kampanię wyborczą, media związane z Lajosem Simicską - byłym najlepszym przyjacielem, a obecnie największym wrogiem Viktora Orbana - publikowały przecieki uderzające w rządzący Fidesz. Na dwa tygodnie przed wyborami 8 kwietnia, Simicska odpalił swoją największą bombę. W poniedziałek dziennik "Magyar Nemzet" opisał proceder prania brudnych pieniędzy przez wysokich urzędników państwowych. Chodzi o legalizację zysków z łapówek pobieranych przez urzędników za rozstrzyganie przetargów na projekty finansowane przez UE.

Węgierska pralnia

Według "Magyar Nemzet", pieniądze - łącznie ok. 4 miliardy dolarów - wywożono z kraju po wymianie na diamenty lub za pośrednictwem hawali, czyli nieformalnego ismalskiego systemu przekazywania pieniędzy, używanego często m.in. do finansowania terroryzmu. Potem, pieniądze wędrowały na konta w arabskich i azjatyckich banckach, po czym wracały na Węgiery pod przykrywką arabskich inwestycji. Kupowano w ten sposób luksusowe hotele i zamki.

Węgierską pralnią pieniędzy zainteresowały się USA. W rękach FBI jest jeden z węgierskich "kurierów", który posiada status świadka koronnego. Jak podaje gazeta Simicski, z jakiegoś powodu Budapeszt nie jest zainteresowany współpracą z FBI. Władze nie odpowiedziały bowiem ani na prośby pomocy prawnej, ani nie skorzystały z okazji do przesłuchania świadka w obecności FBI - mimo że Węgry wydały za nim list gończy.

Jak pisze "Magyar Nemzet", nie jest to pierwsza podobna sytuacja. W ubiegłym roku ministerstwo sprawiedliwości miało w ostatniej chwili wstrzymać ekstradycję dwóch Węgrów oskarżanych przez USA o pranie pieniędzy. Według amerykańskich źródeł, na które powołuje się "MN", byli oni członkami tego samego gangu.

Zięć i saudyjski łącznik

Tymczasem węgierscy dziennikarze spekulują, że arabskim inwestorem mógłby być poszukiwany przez FBI saudyjski biznesmen Ghaith Pharaon, znany z prania brudnych pieniędzy dla dyktatorów, karteli narkotykowych i mafii z całego świata. W 2016 roku ujawniono, że Pharaon przeprowadził co najmniej kilka inwestycji na Węgrzech. Kupił posiadłość naprzeciwko domu premiera w Budapeszcie, a także robił interesy z jego zięciem Istvanem Tiborczem.

Działalność biznesowa Tiborcza jest obecnie prześwietlana przez OLAF, Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych. Unijni śledczy podejrzewają, że węgierskie władze ustawiały przetargów na korzyść spółki kierowanej przez Tiborcza. Dzięki temu, mimo braku uprzedniego doświadczenia, od 2011 roku jego firma zaczęła seryjnie wygrywać przetargi na oświetlenie w gminach rządzonych przez Fidesz. Tiborcz otrzymywał zamówienia, mimo że często oferował znacznie zawyżone ceny - czasem nawet o 50 proc. Dzięki tym kontraktom zainkasował 40 milionów dolarów. Ale zięć Orbana nie był jedynym z rodziny premiera, który wzbogacił się na projektach infrastrukturalnych dofinansowywanych z Unii. To samo można powiedzieć o przedsiębiorstwach ojca Viktora Orbana, Gyozo, oraz jego brata - Gyozo juniora.

Mimo ciężaru rewelacji "Magyar Nemzet", szanse na to, że w znaczący sposób wpłyną na wynik wyborów są niewielkie.

- Techniczny problem z rewelacjami Simicski jest taki, że on sam, kiedy jeszcze był u boku Orbana, opracował skuteczne techniki rozbrajania takich bomb - mówi Janos Szeky, dziennikarz tygodnika "Elet es Irodalom". Simicska, przyjaciel Orbana z czasów liceum, przez lata był najbliższym współpracownikiem premiera i szarą eminencją, odpowiedzialną za ciemniejszą stronę polityki. - Dzięki temu Orban wie teraz, jak odpierać takie ataki, a opinia publiczna została na to całkowicie znieczulona - mówi Szeky.

Imperium kontratakuje

Ze swojej strony węgierski premier też przeszedł do ataku - ale nie tyle przeciwko sponsorowanemu przez Simicskę Jobbikowi, co swojemu arcywrogowi: George'owi Sorosowi. W ostatnich tygodniach prorządowy dziennik "Magyar Idok" publikował taśmy z prowokacji dziennikarskich przeprowadzonych przeciwko organizacjom pozarządowym wspieranym przez miliardera. Problem w tym, że według ekspertów i źródeł portalu Politico, za prowokacjami mogli stać nie dziennikarze, ale cudzoziemcy powiązani z zagranicznymi służbami specjalnymi. Jeszcze w styczniu węgierski kontrwywiad, Urząd Ochrony Konstytucji (AH), miał otrzymać informacje o zagranicznych agentach poszukujących informacji na temat organizacji pozarządowych.

Jak dotąd nic nie wskazuje jednak, by afery te mogły znacząco wpłynąć na wynik wyborów. Poparcie dla rządzącego Fideszu stale utrzymuje się w okolicach 50 proc. Jedyną niewiadomą 8 kwietnia może być więc to, czy partia Orbana uzyska konstytucyjną większość 2/3.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
korupcjawęgryviktor orban
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)