PolskaWegetarianizm w natarciu

Wegetarianizm w natarciu

Jeszcze dziesięć lat temu życie wegetarian nie było u nas łatwe. Trudno było znaleźć miejsce, w którym szybko i po przystępnej cenie można było przekąsić coś bezmięsnego. Nawet w restauracjach kelner zapytany o potrawy bez mięsa najczęściej proponował... ryby.

22.09.2004 06:49

Jedynym „bezpiecznym” dla wegetarian miejscem była w Warszawie restauracja Nove Miasto (już nieistniejąca), która jednak do tanich nie należała i wizyta w niej zajmowała kilkadziesiąt minut. Była jeszcze dość wymyślna i także nie najtańsza Qchnia Artystyczna w Zamku Ujazdowskim, a głodnemu, mniej zamożnemu i spieszącemu się jaroszowi pozostawały zapiekanki lub kanapki.

Te nieprzyjazne dla wegetarian czasy już jednak minęły. W sklepach jest wiele przetworów mlecznych, produktów zbożowych, warzyw i owoców, także tych uchodzących do niedawna za egzotyczne. Te ostatnie nie są wprawdzie tanie, ale przynajmniej osiągalne.

Duży wybór

Największy wybór jest w dużych supermarketach, w których są też specjalne działy ze zdrową żywnością, głównie dietetyczną i wegetariańską, ale nawet małe sklepy osiedlowe czasem zaskakują kilkoma rodzajami pasztetu sojowego czy świeżymi kiełkami albo mąką gryczaną.

Specjalne sklepy

Niektórzy jarosze preferują jednak specjalistyczne sklepy z żywnością wegetariańską, np. Biosan przy ul. Poznańskiej, Biosmak w przejściu podziemnym pod rondem Waszyngtona, Żółty Cesarz przy ul. Bruna czy sklepiki przy barach Vega i Aysza, a także sklepy ze zdrową żywnością, np. przy ul. Złotej.

Tam mogą mieć pewność, że produkty nie zawierają niewłaściwych składników. Właściwie wciąż nie ma tylko jednej – istotnej dla osób niejedzących mięsa – rzeczy: dokładnych, widocznych oznaczeń produktów odpowiednich dla wegetarian. – Gdyby takie etykiety umieszczano, jarosz mógłby spędzać mniej czasu przy poszczególnych regałach w sklepie na czytaniu wypisanych małymi literkami składów produktów, potrącany przez innych, zniecierpliwionych klientów – podkreślają sami zainteresowani.

Bary

Na ulicach wegetarianie też nie są zdani wyłącznie na suchy prowiant zabrany z domu. Powstało już sporo barów oferujących sałatki czy lekkie posiłki bez mięsa. Mieszczą się one zarówno w centrum stolicy, jak i np. w centrach handlowych – praktycznie w każdym z nich jest miejsce, w którym można zjeść lasagne wegetariańską, naleśniki czy placki ziemniaczane oraz sałatki.

Ciągle trzeba się natomiast dopytywać, czy w potrawie na pewno nie ma mięsa. Również w każdej pizzerii z dostawą do domu na telefon można zamówić co najmniej trzy rodzaje jarskiej pizzy: Margheritę, serową i wegetariańską z warzywami i grzybami.

Dobra decyzja

Wegetarianie są zadowoleni ze swojej decyzji i czują się akceptowani przez otoczenie, co nie zmienia faktu, że czasem spotykają się z pewnymi negatywnymi komentarzami lub mają problemy ze znalezieniem dla siebie odpowiednich dań.

– Rodzina niby akceptuje mój styl odżywiania, ale mimo wszystko nie mogą się powstrzymać od krytycznych uwag. Nowo poznane osoby pytają: – No to co ty jesz? Ciągle to samo, tylko soję? Jakby nie zauważali, ile jest ciekawych potraw bez mięsa i że codziennie kotlet na obiad to też właściwie ciągle to samo. Z zakupami nie ma problemu, jest duży wybór, tylko może czasem mnie denerwuje to, że np. pasztet sojowy jest prawie dwa razy droższy od drobiowego – mówi Katarzyna (28 lat, od 2 lat wegetarianka).

– Na co dzień nie ma problemu, nikomu moja dieta nie przeszkadza, gorzej jest np. w święta. Nikt nie pomyśli nawet, żeby przygotować coś specjalnie dla mnie, zawsze jestem namawiana, żeby zjeść rosół, „bo to przecież nie mięso”, „a może chociaż ten najmniejszy kotlecik”. Moja rodzina chyba nie zrozumie, że wegetarianin nie je mięsa nawet od święta – mówi Joanna (30 lat, od 9 lat nie je mięsa).

Mięsożerni

Chociaż wegetarianie nie uważają się za dyskryminowanych, niektórym „mięsożernym” nie podoba się taki sposób odżywiania, nawet jeżeli nie mówią o tym głośno. Ale zapytani o zdanie, wypowiadają się krytycznie, twierdzą, że niejedzenie mięsa to moda i kaprys.

– Wegetariane obracają się we własnym środowisku, w którym „nie wypada” jeść mięsa i myśleć inaczej niż oni. To denerwujące, podążają bezmyślnie za tą modą i jeszcze uważają się za mądrzejszych, lepszych od innych. – mówi Dariusz (28 lat).

– Jeżeli modę rozumiemy jako coś powszechnego, to raczej nie można mówić o modzie na wegetarianizm. Jeżeli pojawia się taka moda, to tylko w określonych środowiskach, np. subkulturach, wśród alterglobalistów, a ogólnie w społeczeństwie polskim nie. Nie jestem pewien, czy płeć ma tu jakieś znaczenie. Może takie, że kobiety więcej uwagi przywiązują do zdrowego trybu życia. Nie chodzi tu więc o przekonania – uważa natomiast dr Sławomir Mandes z Instytutu Socjologii UW.

Gdzie nie jeść mięsa

Krótka lista miejsc, w których w Warszawie wegetarianie mogą zjeść bezmięsny posiłek:

• Za kilkadziesiąt złotych: Bagatela, ul. Bagatela 12; Guru Restaurant, ul. Bracka 18, San Marzano, ul. Nowy Świat 42, ul. Świętokrzyska 18, ul. Puławska 17, ul. Górczewska 124, Taj Mahal, ul. Brzozowa 27/29;

• Za kilkanaście złotych: bar sałatkowy Sandwicz, ul. Nowy Świat 28, ul. Okopowa 58/72, Melon, ul. Nowy Świat 52, barek m.in. z naleśnikami, ul. Nowy Świat 25 (w bramie), Vega, al. Jana Pawła 36c (w podwórzu, na tyłach kina Femina), bar Aysza, al. Niepodległości 213 (na zapleczu także sklep z arabską żywnością);

• Za kilka złotych (bary mleczne): Sady, róg ul. Broniewskiego i Krasińskiego, Gościnny, ul. Słowackiego 26, Familijny, ul. Nowy Świat 39, Uniwersytecki, ul. Krakowskie Przedmieście przy UW, Prasowy, ul. Marszałkowska 10/16, Pod Barbakanem, ul. Mostowa 27/29, Szwajcarski, ul. Nowy Świat 5.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)