Wbrew Trumpowi wydawca przyspiesza publikację książki obnażającej Biały Dom. Treść zaboli prezydenta
Adwokat Donalda Trumpa zażądał wstrzymania publikacji książki o pierwszym roku prezydentury. "Fire and Fury" obnaża niekompetencję i chaos w Białym Domu. W reakcji na pismo wydawca przyspieszył publikację. Tłumaczy to niesłychanym zainteresowaniem czytelników.
- Z powodu bezprecedensowego zainteresowania przyspieszamy termin sprzedaży wszystkich formatów "Fire and Fury" Michaela Wolffa na piątek, 5 stycznia – powiedział telewizji CNN rzecznik wydawnictwa Henry Holt. Wydawca tłumaczy skrócenie terminu publikacji z tym, że książka o "ogniu i furii wewnątrz Białego Domu" trafiła na pierwsze miejsce listy przedsprzedaży Amazona, a nie listem od prywatnego adwokata prezydenta.
Takich wątpliwości nie ma autor, który na Twitterze skomentował czterodniowe przyspieszenie terminu sprzedaży. "No to jedziemy. Jutro będzie można to kupić (i przeczytać). Dziękuję, Panie Prezydencie" – napisał Michael Wolff. Wydawnictwo nie będzie też czekać do poniedziałku z telewizyjną kampanią promocji książki.
Wcześniej prywatny adwokat Trumpa Charles Harder zażądał wstrzymania publikacji i upowszechniania książki, która, jego zdaniem, zawiera nieprawdziwe informacje na temat prezydenta. Grozi też podjęciem działań prawnych, co może oznaczać oskarżenie o zniesławienie. Prawdopodobieństwo realnych konsekwencji prawnych pisma Hardera jest jednak niewielkie. Amerykańscy komentatorzy wskazują, że jest to jedynie kolejny etap walki Trumpa z nieprzychylnymi mu mediami, a próba powstrzymania publikacji jedynie napędzi sprzedaż książki.
Autor uderzył tam, gdzie Trumpa boli najbardziej
Michael Wolff przez wiele miesięcy miał niemal nieskrępowany dostęp do Białego Domu, gdzie obserwował działania, a raczej tarcia i chaos w najbliższym otoczeniu Donalda Trumpa. Autor ujawnia nie tylko polityczne intrygi i spory w otoczeniu prezydenta, ale także kulisy jego życia rodzinnego.
Zdaniem Stephena Collinsa z CNN "Fire and Fury" uderza w to, co dla Donalda Trumpa jest najcenniejsze, czyli w wizerunek wiecznego zwycięzcy. Podważa budowany przez niego kult jednostki. Obnaża człowieka łasego na pochwały zagranicznych dygnitarzy, który nie rozumie swojej roli ani wagi ciążącej na nim odpowiedzialności. Wolff twierdzi nawet, że Trump nie chciał zostać prezydentem.
Część informacji o "ogniu i furii w Białym Domu" została potwierdzona, jednak stwierdzono też nieścisłości. Wiarygodność Wolffa potwierdza fakt, że Steve Bannon, były szef kampanii wyborczej i doradca Trumpa, nie zaprzecza przypisywanym mu słowom. Szczególnie bolesne muszą być wypowiedzi na temat rodziny prezydenta. Na przykład Bannon zarzuca Ivance Trump, że kompletnie nie istniała podczas kampanii wyborczej, a wypłynęła dopiero po wejściu do Białego Domu w roli doradcy. Zdaniem Bannona "wtedy ludzie nagle zrozumieli, że jest głupia jak cegła. Zna się trochę na marketingu i dobrze wygląda, ale jeżeli o zrozumienie świata i polityki, to nic tam nie ma".
Książka potwierdza najgorsze podejrzenia
Bannon stracił pracę w Białym Domu i jest skłócony z Trumpem, który na każdym kroku stara się podważać jego wiarygodność. Prawdopodobnie tak będzie też wyglądać linia obrony prezydenta, który skupi się na wytykaniu błędów i podważaniu treści książki. Nie zmienia to faktu, że "Fire and Fury" będzie sprzedawać się na całym świecie jak ciepłe bułeczki.
Książkę przeczytają politycy i politolodzy od Waszyngtonu po Moskwę i Pekin, lecz zapewne nie znajdą w niej niczego, czego by nie wiedzieli, albo się nie domyślali. Znacznie ciekawsze jest, jak na rewelacje Wolffa zareagują wyborcy Trumpa, którzy i tak szybko stracili do niego zaufanie. Więcej Amerykanów pozytywnie niż negatywnie oceniała jego rządy zaledwie przez pierwsze 2 tygodnie prezydentury. Od tamptej pory gospodarz Białego Domu jest "pod kreską".